Piję. Tak się składa, że piję, ale tych kilka zdań złożyć jeszcze potrafię. Piję sam, czyli w samotności, nikomu z bliskich czy znajomych nie robiąc krzywdy. Piję do lustra, przed goleniem i po goleniu, przed śniadaniem, przed obiadem, po kolacji i w nocy, jak się obudzę.
Piję bo muszę, bo tak mi lekarz nakazał, a ja się trzymam jego zaleceń. Piję codziennie półtorej litra, żeby być w zgodzie z poprawnością językowa premiera mojego kraju. Piję z butelki, albo szklankami piję. Najczęściej szklankami.
Piję wodę specjalnie sprowadzoną dla mnie z Krynicy Zdroju zawierającą kationy: wapniowy, magnezowy, sodowy, potasowy, a także aniony: wodorowęglanowy, chlorkowy, siarczanowy. Tyle celem rozpoznania, nazwy nie podaję z wiadomych względów.
Piję i jest mi lepiej.
Zatem, po co pytanie: co nam zagraża? Otóż tak się składa, że szlachetna woda – podobnie jak inne wody i soki – znajduje się w sprzedaży, w butelce plastikowej, a butelki plastikowe o pojemności półtorej litra (żeby być w zgodzie z premierem) wędrują do wora żółtego. Gdy wór z żółtej folii się napełni odstawiam go w wiadome miejsce i stamtąd zabierany jest przez firmą zbierającą. Tak robię też z papierem – wór w kolorze niebieskim oraz ze szkłem po powidłach – w kolorze zielonym. I teraz ciekawostka – przed przyjazdem ekipy zbierającej worem w kolorze żółtym interesuje się ktoś inny. Znikają jedynie wory żółte z plastikami nie tylko z mojego terenu, mojego osiedla, mojego miasta, ale też z innych dzielnic, ulic, okręgów wyborczych itd. Jaki z tego wniosek? Otóż zobaczymy późną jesienią i zimą kto dokłada do pieca, skąd ciągnie się smog przykrywający całe miasto.
Proszę mi wierzyć – to nie jest fantastyka, bajeczka dla dzieci na dobranoc, takie są fakty. Plastik dobrze się pali, o czym nie tylko każdy chemik wie. Do tego dołożymy jeszcze miał węglowy i wtedy będziemy mogli się napić za nasze zdrowie. Niestety, już nie wszyscy.
Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze