Jest 25 lipca, godziny poranne. Ustronie w Brodnicy – jedno z wielu miejsc w tej dzielnicy, gdzie gości przylatujących, przebywających przez kilka miesiący jest sporo. Do tego nowe pokolenie – poczętych i urodzonych w Brodnicy. Za miesiąc już ich nie będzie.
Lubię tych gości. Od przylotu do odlotu. Z okna gdzie zainstalowałem sobie komputer i spędzam czas na pisaniu, widzę na słupie energetycznym (stelaż zrobili elektrycy pięć lat temu) całą rodzinkę – tata, mama, dwoje próbujących machać skrzydłami. Natomiast z okna w pokoju gościnnym na gołym słupie, bez gniazda, przystaje samotny młodziak, może z rocznika 2021. Ponieważ rodzinkę fotografowałem już wielokrotnie skupiłem się na młodziaku bez gniazda. Słup stanowi dla niego, tak myślę, bazę treningową, podrywa się, leci nisko, szybko, zmienia kierunek lotu, wychodzi w górę, łapie wiatr, w zasadzie szuka tego wiatru. Pół godziny kolejnego treningu i jest na miejscu.
Uzbrojony w aparat podchodzę do samotnego, niemal na palcach. Dostrzega mnie, nieruchomieje, jak gdyby czekał na jakiś ruch z mojej strony, a ja odwrotnie – interesuje mnie moment opuszczenia przez niego bazy treningowej. Kto kogo przechytrzy? Stoimy i czekamy. Przejeżdżający samochód nie robi na nim wrażenia, - to ja muszę nieco usunąć się z polnej drogi. No i wreszcie mam to, na co czekałem...
Za miesiąc odlecą na dobre, tzn. na kilka miesięcy, w kwietniu będą lądować. Samotny pewnie też!!!
Tekst i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze