Liście na drzewach przybrały już barwy jesieni. Z dnia na dzień pokazują moc i piękno przyrody. Najsłabsze opadają. W parkach, alejkach, na cmentarzach. Tam są najbardziej widoczne. Wiatr przegania je, z jednego nagrobka na drugi, wplata między krzyże.
Tak może wyglądać ten dzień, jedyny w roku, dzień Wszystkich Świętych. Dzień pamięci i wspomnień, dzień rozpaczy i bólu, dzień łez i smutku. Byli z nami. Kiedyś, dawno, ledwo pamiętamy najstarszych z rodziny, których odprowadzaliśmy w żałobnym kondukcie – w lipcowym słońcu, styczniowym mrozie, zadymce śnieżnej, w deszczu. W pogodzie i niepogodzie.
Byli z nami i dobrze ten czas pamiętamy. Ciepło ich rąk, uśmiech i złość, cierpliwość i irytację – każdą cechę charakteru potrafimy przywołać. Opowiadać o zdarzeniach z ich udziałem, o codzienności, wyjątkowości, szarym dniu. Bliscy, rodzinę tworzący, przyjaciele, znajomi, jedynie z widzenia znani, przechodzący obok - to ci, którzy odeszli. Na grobie których płoną teraz znicze, a kwiaty kolorami budzą nadzieję. Dla wierzących na spotkanie, bo przecież kiedyś ono nastąpi. W końcu idziemy tym samym szlakiem, po tej samej wydeptanej drodze, polnej ścieżce. Dla każdego na lepszy czas, może na lepszy świat?
Myśl biegnąca wstecz, refleksja, modlitewna cisza. Modlitewny szept, modlitewna pieśń jak u Tadeusza Nalepy czy Ryszarda Riedla, modlitewna muzyka, jak u Czesława Niemena. Dzieło artystów, impuls Stwórcy.
Słowa i muzyka, modlitwa i krzyk rozpaczy – wsiąkają w opadające liście drzew, wirują z wiatrem, zatrzymując się na krzyżach cmentarnych nagrobków. Zostają w nas.
Redakcja
Napisz komentarz
Komentarze