Bez wątpienia ma artystyczną duszę, a jej wrażliwość na słowo, przyrodę, piękno krajobrazu, tworzą bogactwo jej wrażliwości, przeżywania, sensu bycia. Taka jest Czesława Szymaniak – Schuetz z Brodnicy, której pasją jest opisywanie świata, tego najbliższego, i uczuć.
Poezja – piękne słowo. W jej mniemaniu zasługuje ono na szczególną atencję, wyjątkowe ma znaczenie i nie każdy kto pisze wierszem jest już na pewno poetą. Ona skromnie powiada, że tworzy wierszowane, rymowane obrazki.
- Pochodzę ze wsi. Przyjeżdżali do nas na wakacje krewni z miasta. A to z Wałbrzycha, a to z Wrocławia, z Koszalina. Jako mała dziewczynka pokazywałam im jak trzeba wydoić krowę, jak trzeba jechać wierzchem na koniu, jak to się robi, dlaczego tak a nie inaczej. I opisywałam ich zdziwienie, zaskoczenie, radość, emocje. Oni byli raczej zdystansowani, bali się czy przypadkiem koń nic złego nie zrobi, nie zrzuci. Ja nie bałam się, bo koń był mądry, nadstawiał uszu, słuchał mnie. Te konne podróże opisywałam, ujmowałam w rymy, wiersz powstał. Dla nich to była pamiątka z pobytu na wsi.
Wbiła sobie Czesia do głowy, że bez przygód ani rusz. A przygodą stało się dla niej nie tylko życie w cieniu przyrody, ale chwytanie tego, co pozornie nieuchwytne.
- Musiałam opowiedzieć co się wydarzyło, ale żeby to nie uciekło, gdzieś z wiatrem, brałam pióro i gryzmoliłam. Mogło to być o koniu, o wozie drabiniastym, o gęsiach, o tęsknocie. Nie zastanawiałam się nad stylistyką, ważne było tylko to, żeby utrwalić. Przechować w pamięci, choćby po to, żeby dziś przeczytać to wszystko, co zostało, wnukowi.
Świerszcz na zimnych skrzypkach zaczął grać
i piękną melodię słychać, więc chce się już wstać
- Pisałam, chodziłam, pytałam, bo ciekawość świata była we mnie i jest. W naszej wiosce mieszkał Stanisław Bąk, starszy człowiek, miał wtedy z 80. lat gdy byłam dziewczynką. I on był taką chodzącą mądrością. On wiedział wszystko, dlaczego księżyc wygląda raz tak, raz inaczej, skąd się biorą meteoryty, dlaczego spadają? Czy migdałowiec ma owoce?
Jedna szkoła, druga szkoła, wyższa uczelnia – poznańska Akademia Ekonomiczna, tytuł magisterski, małżeństwo, dzieci, wnuki. Życie biegnie, a jego rytm stara się uchwycić także babcia Czesia.
Bez jeszcze nie kwitnie, ale krzew w pąkach lśni
Drozd nieśmiało ciągnie swoje do-re-mi
Zachwyciła się słowem, zachwyciła się haftem. Jej hafty to obrazy, wiosenne kwiaty, żonkile, maki, irysy, tańcząca piękność w powiewnej sukni, cierpiąca twarz ukrzyżowanego Chrystusa, krzyż an rozdrożu, kantyczki, wiejski pejzaż wiosenny. Haftowanie – nie dla każdego, bo cierpliwości brak, dla niej sama przyjemność.
- Raz kiedyś postanowiłam coś zmienić w moim domu, w dużym pokoju, gdzie siadamy rodzinnie. Na poszczególnych ścianach miałam więc cztery pory roku – były to moje obrazy, haftowane o tematyce zimowej, letniej,wiosennej i jesiennej. Ale się znudziło, więc zaproponowałam kwiaty, na każdej ścianie inne. Z nich zawsze coś ciekawego przenika.
Czasem takie wrażenie odnoszę,
że bal stracha na wróble ciekawi
lecz pomimo listownych zaproszeń,
na zabawie się nigdy nie zjawił
On stos wierszy układa nocami
poetyckiej spragniony wciąż chwały
Piękno wiosny opiewa rymami
a zima na pewno woli wiersz biały.
Marzenia? Ma ich wiele, ale wymienia tylko trzy, bez gradacji.
Pierwsze: wsiąść w auto i pojechać z północy kraju na południe i z powrotem, i jeszcze raz, szlakiem miejsc rodzinnych, zatrzymać się tu i tam, pozdrowić krewnych, nacieszyć się sobą.
Drugie: nadal pomagać tym, którzy mi pomagają w różnych sytuacjach.
Trzecie: żeby udało się – te moje rymowanki, przygodowe, krajobrazowe, rodzinne, z okna widziane, na trawie wyszukane, w zaroślach, krzewach i kwiatach, smaku miodu – wydać kiedyś w postaci książki.
Zanim te wszystkie marzenia się spełnią Czesława Szymaniak – Schuetz z Brodnicy, której pasją jest opisywanie świata, pisze do rozmaitych czasopism, tygodników, gazet. Jej wiersze drukowała „Gazeta Pomorska”, „Angora”, „Moda i Zdrowie”, „Nowości”, „Extra Brodnica”, „Super Brodnica”.
- Wielką życzliwość okazuje mi redaktor Mariusz Koprowski z tygodnika „Angora”, który zajmuje się działalnością pisarską takich amatorów jak ja - opowiada Czesia. - W ostatnich dniach otrzymałam od niego wyjątkowy list z jego, naprędce napisanym wierszem:
W okolicy Brodnicy
nie żyją ludzie dzicy
lecz poeci
niech wena im świeci
i nie tykają zazdrości.
Tekst i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze