Był taki czas, że organizowało się ekipę i wyjeżdżało na narty. Nie było jeszcze sztucznego zaśnieżania Kurzej Góry, więc trasa wiodła w okolice Góry Dylewskiej, na Wygodę, gdzie był wyciąg orczykowy. Prymitywny trochę, ale się jeździło.
Do kogo dzisiaj składać pretensje, że styczeń był bez śniegu? Że ferie zimowe uczniowie spędzają w domu, świetlicy, placówkach kultury, bo przecież tylko nieliczni pojechali w Alpy do Austrii, Francji, czy w słowackie Tatry.
Domyślam się, że winny tego stanu rzeczy może być Tusk, jako że on zwykł jeździć na nartach – i to rodzinnie – w Dolomitach, a dzięki swojej energii ma wpływ na pogodę, a co za tym idzie ściąga ją na siebie, na dobrze zaśnieżony stok, ma wpływ na dobrą pracę ratraków, dobrze wyposażone schroniska górskie w miejscach, niestety, gdzie mówią obcym językiem.
A u nas, w pięknych okolicznościach przyrody, na pagórkowatych terenach wokół Górzna, na Wysoczyźnie Chełmińskiej, na Garbie Iławskim, na Pojezierzu Brodnickim nie można nawet na tyłku zjechać, niestety. W ostatnich dniach stycznia śnieg usiłował zaistnieć. Płatki śniegu widoczne były w przestrzeni powietrznej, na jezdni i chodniku już bezbarwne, przez chwilę leżały na trawnikach. Ale tylko przez chwilę. Taka zima.
Tekst i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze