Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 19 września 2025 15:44
Reklama

Odlotnisko

Odlotnisko

Dzień zaczął się, jak zawsze o tej porze roku, upałem. Był tak nieznośny, że słońce już na samym początku dnia rozebrało się z mgły, która zalegała jeszcze w nieodległym parku. Wczesny listonosz dostarczył mi awizo dawno oczekiwanej przesyłki od przyjaciela z odległej Polski. Lotnicze cargo było odległe o wiele mil od domu. 

Mimo pogody i bez śniadania z radością wsiadłem w samochód i ruszyłem po odbiór. I nie wiem, czy to za wczesna pora, wilgotne gorąco, czy może wieczne roztargnienie, wywiodły mnie na inny zjazd niż planowałem. Dość, że znalazłem się w innym miejscu niż chciałem. Na pierwszy rzut oka niczym nie różniło się od zwykłego, międzynarodowego lotniska. Przechodzące stewardesy, piloci i cała obsługa naziemna z bagażowymi, serwisem sprzątającym o oliwkowej cerze i dyskretna ochrona – wyglądali jak na każdym lotnisku świata. Nawet sklepy bezcłowe ze swą kolorowością były najzwyklejsze. Wszystko było normalne.

A jednak uważny obserwator mógł dostrzec niepokojącą niezwyczajność tego airportu. Próżno by szukać charakterystycznej sylwetki wieży kontrolnej z nawigatorami podającymi współrzędne i zezwalającymi pilotom na starty i lądowania. Lotnisko to – z reguły -  hale przylotów i odlotów, punkty odpraw paszportowych, bagażowych i innych elementów typowych dla takich miejsc z szerokimi drzwiami dla przylatujących, za którymi zwykle czekają rodziny z kwiatami, delikatnie podchmieleni przyjaciele i znajomi oraz kierowcy limuzyn z nazwiskami ważnych gości, wypisanymi na tabliczkach. I niecierpliwe, z różnych powodów, uśmiechnięte twarze.

Nic bardziej mylnego. Na tym lotnisku przylotów nie było. Elektroniczne tablice informacyjne nie donosiły o punktualnych lądowaniach bądź opóźnieniach w ruchu powietrznym. Zamiast tego na wielkich ekranach można było oglądać sielankowe filmiki-pejzaże w majtkowych kolorach i obrazki pełne szeroko pojętej szczęśliwości. Niepokojące były otwarte rękawy dla odlatujących, kierujące do wnętrz samolotów, pięknych i błyszczących jak wnętrza nowych domów z kominkami i pełnymi gustownych przedmiotów, dopieszczonych czułą ręką projektanta wnętrz. Mają zabierać swych pasażerów w najcudowniejsze miejsca świata. Na zawsze. Uwolnić ich od trosk, zgryzot, pustki i bezsennych nocy.

To nie było zwyczajne lotnisko. To było ODLOTNISKO. Wyłącznie odloty. Bez możliwości powrotu, nie jak z podróży służbowej czy wakacji.  Z uśmiechem na opalonej twarzy, ukazującej jeszcze bielsze zęby, Zaintrygowany tym niecodziennym miejscem, w którym znalazłem się zupełnie przypadkowo, starając się nie zwracać na siebie uwagi, dyskretnie obserwowałem dziejące się wokół zjawiska. 

W pewnej chwili poczułem na sobie czyjś wzrok. Znacie to uczucie, gdy zostajecie zdemaskowani, pomimo pozorów bezkarności swego zachowania.  To nieprzyjemne mrowienie od stóp do głów, połączone z falą gorąca na moment paraliżującym twoje ciało.

Stał, osłaniając dłonią skręta o charakterystycznym zapachu. Mocno posiwiały choć nie stary, z głębokimi zmarszczkami ciągnącymi się od nosa w kierunku ust i szklaną pustką w oczach. Stał, częściowo osłonięty wózkiem bagażowym, korzystając z chwilowego bezruchu na Odlotnisku. Nie wykonał najmniejszego, zachęcającego gestu, ale wiedziałem, że muszę podejść. Odmówiłem, gdy bez słowa wyciągnął w moim kierunku dłoń z petem. Staliśmy tak przez chwilę milczący, ja, wyczekujący, on, niewidzącym wzrokiem wpatrzony w miejsce, którego nie potrafiłem zlokalizować. 

Zaciągnął się ponownie i zaczął bez wstępu swoją opowieść o bezprecedensowym wydarzeniu w tym miejscu. Przed laty wylądował tu mały, sportowy samolot pilotowany przez kobietę. Piper L-4 bez grama paliwa lotem ślizgowym siadł na płycie, omal cudem unikając katastrofy. Status tego miejsca został poważnie naruszony. Kobieta długo tłumaczyła zarządowi lotniska co było przyczyną całego zajścia. Chciała wpłacić na konto Odlotniska, jakąś bajońską sumę, lecz decyzja Gremium Zarządzającego była jednoznaczna i nieodwołalna. Bezwzględny regulamin i reputacja tego miejsca nie przewidywały wariantu proponowanego przez kobietę. Służby porządkowe nie wypuściły jej poza teren Odlotniska. Człowiek ze skrętem twierdził, że owa, nie najmłodsza już kobieta, błąka się wciąż nocami po opuszczonych hangarach i zamkniętych magazynach, powtarzając w kółko, że nie o to jej chodziło, że musi cofnąć czas i takie tam. Jak w bajce jakiejś. I choć nikt nie wie o co chodzi, coś w tym jest. A może to tylko takie gadanie  przyjaranego. Dodaje nowe szczegóły, gdy więcej wciągnie. Ale dobrze – pomyślałem. Takie miejsce powinno mieć swoją legendę. Widać było, że nie często zdarzali mu się słuchacze, dlatego pociągnął dalej.

Przypatrz się im – przeszedł bez zbędnych ceremonii na ty – większość to kobiety. O, tam facet jakiś – podrzucił głową w jego kierunku. I zawsze parami. Nigdy w pojedynkę. Tak już jest. Przyjrzyj im się – podążyłem wzrokiem za jego dłonią. No i co widzisz? Oczy! Wszyscy mają w oczach to samo. Tylko udają radość. A może nie? Tylko, że ja wiem co będzie potem. No i na bambetle spójrz. Tylko dyskretnie. Nie jak na mnie. Wtedy.

Z niedomkniętych toreb podręcznego bagażu wystawały małe i duże złudzenia, fragmenty prawd, owinięte w kolorowe miraże, półprawdy i na chybcika wrzucone niepełne wyobrażenia.

- Widzisz? - wessał sporego bucha – duperszwance wiozą i tyle. Ale nie każdego stać na taką podróż. Kosztowna jest. Wydaje się na nie wszystko co się ma. I to nie tylko pieniądze. Choć i nimi płacą za bilety. Płaci się tym co ma się najcenniejszego. Bezbłędnie ocenia to czujnik – technologia wojskowa pozyskana na użytek cywilny. Płaci się miłością, zdradą, tęsknotą, miłosierdziem, przyjmują świństwa w każdej postaci. I marzenia. Przyjmują nawet najwznioślejsze uczucia i zaprzaństwo, zbrodnie i asy z rękawa. Ktoś kiedyś miłością do psa za bilet zapłacił. To najdroższe bilety jakie znam. Pasażerowie, ciągnął dalej, to zwykli ludzie. Zwykli, ale zdesperowani. Często owładnięci strachem o jutro i małej wiary w człowieka. Gotowi poświęcić wszystko, aby tylko odlecieć. Często nie znający innego uczucia poza egoizmem. Czasem broniący się przed nim, bądź go nieświadomi. Wierzą, że tam, u kresu podróży, czeka Eden.

Zamilkł, a ja patrzyłem na jego palce, trzymające chyba nie parzący już sztumel. Zgniótł go, włożył do kieszeni drelichu. 

- Jeszcze tydzień palenia tu mam – uśmiechnął się. Za plecami widniał napis: palenie surowo wzbronione. Już miał odejść, ale jakby sobie coś przypomniał...

- Już dawno temu kobieta wylatywała i jej dwie przyjaciółki. Każda w swoją stronę. Trzy różne, znaczy. Na Odlotnisko już z biletami przyszły. Ta druga, to takie pierścienie miała – pokazał jakie. I z nerwowym tikiem oczu była. Miłość do dziecka dała za bilet. Trzecia, taka do Cyganki podobna, znaczonymi kartami wszystkiego co prawdziwe, zapłaciła.

Wygrzebał niedopałek i się zakrztusił.

- A ta pierwsza - zapytałem – ta pierwsza czym płaciła? I nie wiem czy to dym skręta, czy podmuch gorącego powietrza startującego samolotu zeszklił mu oczy, dość, że zamilkł, odwrócił się i z gestem ni to pożegnalnym, ni to unieważniającym odpowiedź, odszedł w kierunku hangarów i opuszczonych magazynów. Zniknął. Odleciał.

Jarosław Maculewicz

Fot. Archiwum Pixabay

 

Autor opowiadania, dziennikarz jednej z radiostacji polonijnej w Chicago, jest twórcą małych form prozatorskich. Można je znaleźć m.in. w antologii publikacji autorów emigracyjnych „Kierunek Ameryka”


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: LupusTreść komentarza: Narazie zabawa. Oglądaliśmy rzuty. Grzmi tylko oszczepniczka małolatka U-14. Za rok prawda o potędze wyjdzie albo nie. Kto wejdzie na bieżnię, ten jest lekkoatletą, a ten kto z nimi jest na bieżni jest trener z nazwy. Data dodania komentarza: 16.05.2023, 20:44Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Sukcesy brodnickich biegaczyAutor komentarza: KuracjuszkaTreść komentarza: Ale NUMER opisał super Redaktor Bogumił! A tak naprawdę - to z czekaniem do sanatorium - to też numer i to w kolejce długiej! A tyle dajemy na NFZ, by zdrowym być i marzyć, by mieć wciąż te dzieścia lat.. kuracjuszka, ale jeszcze bez numeru.....Data dodania komentarza: 11.05.2023, 20:13Źródło komentarza: Sanatoryjny numer 4457Autor komentarza: joko Treść komentarza: Niech się wasz trener nie chwali . Słyszałem ze dawniej jemu wszystkie plany przysyłał i był na obozach jakiś trener z Iławy. Dlatego w mukli miał nawet mistrzów Polski na 400m i w sztafetach. Teraz leci na jego planach, ale wyników medalowych to oni od 6 lat nie mają, bo z tego trenera zrezygnował. Mukla ma nawet dobry do LA stadion a lepiej żeby miała dobrego trenera do medali. Chyba że wpadnie mu jakiś zawodnik co był już mistrzem Polski, to może zrobi z niego mistrza województwa. Data dodania komentarza: 9.04.2023, 09:00Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: lolek Treść komentarza: Mierne ta wyniki latem mieliścieData dodania komentarza: 8.04.2023, 20:30Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: WiKTreść komentarza: Życzę powodzenia i zachwyconych gości. Oczywiście ciekawa jestem jak kaczka się udała?Data dodania komentarza: 7.04.2023, 23:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kasząAutor komentarza: CzesiaTreść komentarza: Super Wiesiu! Takie danie po nowemu zrobię na te Święta, bo do tej pory głównym dodatkiem był ogrom jabłek... Dzięki za przepis.. Dam znać, jak smakowała gościom... pozdrawiam już z apetytem! CzesiaData dodania komentarza: 7.04.2023, 17:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kaszą
Reklama
Reklama