Konferencja w ramach cyklu „Natura”, miała dwóch bohaterów – Mieczysława Babalskiego z Pokrzydowa i Ryszarda Szczepaniaka z Sugajna. Opowiadali o swojej pasji, która stała się dla nich powszedniością, a nawet więcej – zawodem.
Zboża i makarony
Mieczysław Babalski, wraz z żoną Aleksandrą, jest pionierem polskiego rolnictwa ekologicznego. Ich gospodarstwo BioBabalscy w Pokrzydowie (gmina Zbiczno), było pierwszym certyfikowanym gospodarstwem ekologicznym w Polsce...Zajmują się uprawą dawnych odmian zbóż, takich jak orkisz, samopsza i płaskurka, oraz produkcją makaronów i innych przetworów ekologicznych. Ich działalność ma na celu promowanie zdrowej żywności i zrównoważonego rolnictwa.
Ich przygoda życia trwa od ponad 40 lat, kiedy to Mieczysław wybrał się do Szwajcarii, gdzie w tle krajobrazów alpejskich zainteresował się gospodarką ekologiczną, pracą w ziemi bez nawozów sztucznych, bez chemii, bez całej czapy wielkiego przemysłu, pompującego w ziemie rekordowe tony chemicznych wyrobów. Mógł przewidzieć, że nie spotka się z życzliwością, ale na wszystkie docinki miał jedną odpowiedź: Boże, daj tym co zazdroszczą.
A cóż Babalskim mogą zazdrościć? Poważnego podejścia do problemu jakim jest ziemia i to nie poprzez uprawiania większego czy mniejszego poletka – ktoś przyjedzie, można się pochwalić. Ziemia dla niego to część Wszechświata, księżyc i jego pełnia to wskazówka do uprawiania zbóż.
- Do naszego gospodarstwa przyjeżdża bardzo wiele osób, które podziwiają naszą pasję i zamiłowanie do natury. Produkty cieszą się ogromnym uznaniem i zainteresowaniem – opowiada pan Mieczysław. Jesteśmy pierwszym producentem, jak i gospodarstwem ekologicznym w Polsce, przez co jesteśmy profesjonalistami w tym co robimy. Staramy się dopasować do oczekiwań klienta odnajdując wciąż prymitywne gatunki zbóż, które były uprawiane przed naszą erą i mają cenne wartości będące dziś bardzo ważną cechą dla świadomych klientów.
Prymitywne gatunki zbóż, uwaga, to orkisz uprawiany jeszcze za czasów Chrystusa! Od wielu lat współpracują z Bankiem Genów w Radzikowie, skąd otrzymują nasiona zbóż, maksymalnie 100 ziaren i po wielu latach rozmnażania mogą dopiero wykonać finalny produkt. A więc cierpliwość i pokora. Dziś już modne ziarno orkiszu, również było zapoczątkowane w naszym gospodarstwie, jak i samopsza, która dopiero zaczyna cieszyć się uznaniem wśród klientów. Podobnie jest z płaskurką. Bank Genów robi w Pokrzydowie, na swoich poletkach, doświadczenia i dzięki temu Babalscy mogli przyczynić się do rozwoju starych gatunków zbóż.
Dodajmy tutaj koniecznie słowa św. Hildegardy, na którą często powołuje się ekolog z Pokrzydowa: Święta Hildegarda z Bingen, znana ze swojego holistycznego podejścia do zdrowia, szczegółowo opisywała w swoich dziełach właściwości zbóż i ziół. Uważała, że odpowiednie odżywianie, oparte na naturalnych produktach, jest kluczowe dla utrzymania harmonii ciała i ducha.
- Uważała orkisz za „najlepsze zboże”. Opisywała go jako ciepły, tłusty, bogaty w składniki odżywcze i smaczniejszy od innych zbóż. Twierdziła, że zapewnia on dobre ciało, dobrą krew, wesołość i radość w sercu. Zalecała go w każdej postaci – chleba, płatków, czy w śniadaniach.
Symbolem ich pracy i produktów ekologicznych jest także fabryka makaronu. Skromna nazwa - Wytwórnia Makaronów Bio Aleksandry, Mieczysława i Filipa Babalskich sugeruje, że do tradycji stworzonej przez Aleksandrę i Mieczysława wychodzi nowe pokolenie – ich syn Filip Babalski. Kilka lat temu rozwiązał problem sprzedaży makaronów. Znane wszędzie wielkie sieci handlowe – ich nazwy widzimy niemal codziennie – owszem, brały wyroby z Pokrzydowa na swoje półki i... to wszystko. Towar jest, pieniędzy nie ma. Po miesiącu, albo i dłużej, spływały należności. Sieci pokazały dobitnie gdzie mają takich partnerów handlowych jak Babalscy. W związku z tym Filip stworzył sklep internetowy i sprzedaż ruszyła. Od sześciu lat interes idzie w górę.
Swoją opowieść Mieczysław Babalski puentuje taką modlitwą: Panie Boże, dziękuje Ci za (tu następuje długa lista dziękczynienia) i żeby szlag trafił biurokrację.
Jesiotr
Drugim gawędziarzem spotkania z „Naturą” był Ryszard Szczepaniak z Gospodarstwa Rybackiego „Sugajno”. Ciekawa jest historia, ciekawa rzeczywistość, a jak smakuje mięso z jesiotra?
Z opowieści hodowcy z Sugajna dowiadujemy się, że...ryby jesiotrokształtne pojawiły się na Ziemi około 300 mln lat temu. Są starsze od dinozaurów. Współczesne wyglądają niemal dokładnie tak samo jak te, które żyły 200 mln lat temu, dlatego często mówi się o nich „żywe skamieliny”. Jesiotry bałtyckie przetrwały wymieranie dinozaurów – natomiast pokonał je człowiek i jego ekspansywna gospodarka. Dziś naturalnie występują tylko wzdłuż atlantyckiego wybrzeża Ameryki Północnej. Nie zawsze tak jednak było.
Mięso jesiotra już w czasach starożytnych uchodziło za przysmak; w Chinach złowione jesiotry oddawane były na dwór cesarski, a we Francji, Anglii, Niemczech i Rosji stanowiły wyłączną własność królów i książąt. Od wczesnego średniowiecza jednymi z najważniejszych rzek w Europie dla jesiotrów były Wisła i Odra. Archeolodzy odkryli, że już w X wieku rybacy z okolic dzisiejszego Gdańska poławiali jesiotry – w olbrzymich ilościach. Od XVI do XVIII wieku jesiotry trafiały głównie na stoły magnackie, a potrawy z ich mięsa należały do najwykwintniejszych. Kawior pozyskiwany z jesiotrów sprzedawany był m.in. na dwór carski w Petersburgu. Jesiotrzyna, czyli mięso z jesiotra, powszechnie występowała w kuchni staropolskiej. Legendy mówią, że w pewnej wsi o nazwie Złotoria przy ujściu Drwęcy – dziś już Toruń - łapano tyle jesiotrów, że ich ikrą karmiono świnie.
Maksymalna długość ciała jesiotrów bałtyckich dochodziła do 5 metrów, a waga do 600 kilogramów. Mogły one dożyć nawet 140 lat. Wykluwały się w górnych odcinkach rzek, a następnie spływały do morza, gdzie czekały na osiągnięcie dojrzałości płciowej, czyli nawet do wieku 16-18 lat. Po tym czasie wracały w miejsce, w którym wykluły się z ikry – tak, doskonale je pamiętały. Jesiotry odżywiają się głównie larwami owadów, skorupiakami czy mięczakami, a w późniejszym okresie także małymi rybami. W rzekach spędzają do 4 lat, większość czasu bytując jednak w morzu. Ich cechą charakterystyczną są płytki kostne, ułożone wzdłuż ciała i tworzące zewnętrzny pancerz.
- Hodowla jesiotra nie jest łatwym zadaniem. Trzeba pogodzić ze sobą dwa sprzeczne parametry wody. Musi być ona relatywnie ciepła, a jednocześnie dobrze natleniona – opowiada Ryszard Szczepaniak z Sugajna. - Najpierw trzeba wyhodować rodziców, potem od nich pozyskać to, co zostanie zapłodnione i stanie się maleńkimi jesiotrami. Od narodzin do „talerza” upływa od 3 do 4 lat. Trzeba być cierpliwym. Można więc powiedzieć, że jesiotr to taki slow food.
Na koniec ciekawy epizod z historii. Otóż jesiotry były spotykana w Drwęcy – wracały z Bałtyku, Wisłą do Drwęcy na wysokości wspomnianej wsi Złotoria. Do tego miejsca wszystko układało się dobrze, ale w latach 1290 -95 gdy Krzyżacy zbudowali młyn w Lubiczu, stworzyli stopień wodny nie do pokonania przez jesiotra.
Dziś odbudowuje się hodowlę tych ryb w Italii, Francji, w Polsce (najbliższe stawy i baseny hodowlane to Grzmięca i Sugajno). A jak jesiotr smakuje mogliśmy przekonać się podczas degustacji przygotowanej przez Gospodarstwo Rybackie „Sugajno” po konferencji „Natura” i podczas Jarmarku Anny Wazówny.
Oprac. i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze