Na kolejną wystawę Angeliki Nagórskiej, która rozwija dotychczasową opowieść o marzeniach i miłości, zapraszamy do Górzna!
Po dwukrotnej prezentacji w Brodnicy, w Rypinie, po twórczości zanotowanej w Nicei autorka wzbogaciła swoją poprzednią wystawę „Dotyk marzeń, Szept Miłości” o obrazy zanurzone w dziecięcym świecie marzeń – pełnym czystości i szczerości. Pierwsze marzenia rodzą się w dzieciństwie – tam, gdzie wszystko jest możliwe i magiczne. To właśnie w tym okresie uczymy się miłości: jak ją rozumieć, jak kochać, jak budować wzorce, które towarzyszyć będą nam przez całe życie. Co ważne – twórczość prezentowana w Górznie autorka dedykuje swoim dzieciom, Marcelinie i Maksymilianowi.
- Dzieci nie pytają, czy wolno im marzyć. One po prostu to robią. Z lekkością, której tak często brakuje nam – dorosłym – mówi artystka. - Wierzą, że można dotknąć chmur, że dinozaury mogą wrócić, że wszystkie smutki znikają po czekoladzie i przytuleniu. I w tej wierze – tak czystej, tak odważnej – jest coś, czego nie da się nauczyć z książek ani wykalkulować logicznie. To dar.
- Patrzę na Maksia i Marcelinę, jak malują – z beztroską, z fantazją, z tą cudowną pewnością, że wszystko, co stworzą, ma sens. Nie zastanawiają się, czy kolory pasują do siebie. Nie boją się, że coś wyjdzie „źle”. Ich kartki żyją – wybuchają barwami, opowieściami, światem, który tylko one widzą. A może właśnie one widzą go najprawdziwiej?
Ich twórczość nie zna granic. Maksiu potrafi narysować górę, która śpiewa, a Marcelinka – księżyc, który ma różowe okulary i mówi „cześć” do słońca. I wszystko w tym świecie jest na miejscu.
Pamiętam, jak pewnego dnia przysnęłam na kanapie. Był ciepły, spokojny dzień. Kiedy się obudziłam, przed naszym domem czekała na mnie… wystawa. Maksiu i Marcelina ustawili swoje rysunki na trawie i oparli je o płot. Każdy obrazek miał swoje miejsce – jakby cały ten mały świat sztuki został zaplanowany z największą czułością. Były podpisy, był balonik, był nawet „bilet wstępu” zrobiony z kartki wyrwanej z zeszytu.
A ja patrzyłam na to z sercem tak pełnym, że nie potrafiłam nic powiedzieć.
Dzieci uczą się przez naśladowanie, nie przez to, co mówimy. One naśladowały mnie – mamę artystkę. I zrobiły to tak naturalnie, tak prawdziwie… że miałam wrażenie, jakby ich dusze szeptały do mnie: „Mamo, widzimy cię. Czujemy cię. Tworzymy razem z tobą.”
I wtedy zrozumiałam coś więcej. Miłość dziecka jest czysta. Szczera. Bezinteresowna. Nie pyta, nie ocenia, nie warunkuje. Kocha „bo tak”, całym sobą, prosto z serca. To właśnie w tej miłości rodzą się najważniejsze wzorce – jak kochać, jak być blisko, jak ufać.
To w tej atmosferze bezpieczeństwa, akceptacji i czułości rozwija się kreatywność – ta najprawdziwsza, wypływająca z głębi duszy. A kreatywność to coś więcej niż rysowanie czy śpiewanie. To budulec wszystkich innych umiejętności: rozwiązywania problemów, budowania relacji, empatii, odwagi, wyobraźni.
Kiedy dziecko czuje się kochane, jego wewnętrzne światło nie boi się świecić. Ma przestrzeń, by tworzyć, odkrywać, eksperymentować. Nie musi być idealne – wystarczy, że jest sobą.
I my, dorośli, też tego potrzebujemy. Bo w każdym z nas mieszka wewnętrzne dziecko – czasem cicho schowane, czasem przestraszone, czasem bardzo tęskniące. I ono też chce być kochane tak właśnie: bezwarunkowo, prawdziwie, z akceptacją.
Możemy się tak wiele nauczyć od dzieci. Wystarczy się zatrzymać. Usiąść z nimi na podłodze. Posłuchać. Zapytać: „A Ty, o czym dziś marzysz?” I zrozumieć, że to pytanie warto zadać też sobie.
Bo warto odnaleźć w sobie to wewnętrzne dziecko. Tę część, która kiedyś wierzyła, że wszystko jest możliwe. Że można śpiewać, nie mając talentu, rysować, nie znając zasad, i marzyć – bez granic, bez wstydu, bez strachu.
To właśnie ono przypomina nam, że życie to nie tylko obowiązki, cele i lista rzeczy do zrobienia. Życie to również patrzenie w chmury i widzenie w nich smoki. To śmiech do łez. To malowanie tęczy nie po to, żeby było „ładnie”, ale żeby było prawdziwie.
Wewnętrzne dziecko nie zniknęło. Czasem tylko czeka, aż znowu je zauważymy. Marzenia nadają życiu sens, kształtują nasze pragnienia i pozwalają patrzeć w przyszłość z wiarą – mówi autorka.
Na wernisaż Angeliki Nagórskiej zapraszamy do Górzna, do tamtejszego Domu Kultury 15 maja o godz. 18.00!
Bogumił Drogorób
Fot. Angelika Nagórska
Napisz komentarz
Komentarze