Wakacje widać już w planach urlopowych, w przyrodzie, w pogodzie, w kojarzeniu wspólnych wyjazdów. Rok szkolny dobiega końca, a to najważniejszy znak.
Wiemy już gdzie chcemy jechać, lecieć, popłynąć. A jak w przeszłości nasi ojcowie i dziadkowie odpoczywali w letnie dni, by nabrać sił na jesienne i zimowe dni? Nie latano last minutes do Egiptu, Turcji, Zanzibaru, na Wyspy Kanaryjskie, na Majorkę czy bliżej, nad Adriatyk do Chorwacji. W naszym regionie jeździło się - także furmanką - nad jeziorami Pojezierza Brodnickiego, wypoczywało się też nad brzegami Drwęcy.
Za miasto
Z relacji najstarszych mieszkańców naszego regionu, z opowieści ich rodziców, w okresie międzywojennym ludzie starali się dobrze wykorzystać okres letniego wypoczynku. Każdy, w zależności od możliwości finansowych, wybierał stosowną dla siebie formę relaksu. Najbardziej popularne były wyjazdy za miasto. Jednodniowe eskapady. Takie wypady najczęściej organizowały stowarzyszenia działające w mieście i organizacje, m.in. kupców czy rzemieślników. Brały w nich udział najczęściej całe rodziny. W trakcie tych wycieczek świetnie się bawiono. Śpiewano, wymyślano różne konkursy i zabawy. Była to doskonała okazja do integracji.
Czas wracać co domu
Miejsca wyjazdów wybierano tak, aby do nich dotrzeć zaprzęgami konnymi lub koleją, a rzadziej automobilami, których w okolicach było najwyżej kilka. Wyjeżdżano najczęściej do okolicznych miejscowości. Partęczyny, Zbiczno, Skarlin, Bachotek, Ciche lub Pokrzydowo — to główne miejsca wypadów. Wypoczynku szukano także nad jeziorem w Górznie. Wyruszano w godzinach przedpołudniowych, a powrót najczęściej (w wesołej atmosferze) już po zachodzie słońca.
Całymi rodzinami
Najczęściej wyjazdy odbywały się w gronie rodziny lub znajomych. Miejsca letnich wycieczek były podobne jak przy wyjazdach grupowych, czyli odwiedzano okoliczne miejscowości z jeziorami w krajobrazie. Młodzież wykorzystywała posiadane rowery, zazwyczaj zabierając kolegów (lub częściej koleżanki) na ramie czy bagażniku. Tylko nieliczni, lepiej sytuowani, wykorzystywali posiadane auta lub motocykle. Ci mogli sobie pozwolić na dalsze letnie eskapady. Wybierano najczęściej miejscowości nadmorskie — kurorty takie jak Sopot, Gdynia czy Hel. Pobyt nad morzem to było nie tylko opalanie się na piaszczystym brzegu czy kąpiele w słonej wodzie, ale także wycieczki parostatkami i długie spacery brzegiem morza. Wyjeżdżano też w polskie góry. Zwłaszcza Zakopane i Krynica Górska były często odwiedzane przez naszych dziadków. Opowieści o szczytach gór sięgających nieba czy słonej wodzie, dla słuchających wydawały się wówczas czasami niewiarygodne. Jednak w tym czasie niewiele osób mogło sobie pozwolić na takie podróże, a osoby w podeszłym wieku nigdy nie widziały ani gór, ani morza.
Wakacje na wsi
Młodzież i niepracujące kobiety często w okresie żniw wyjeżdżały do rodziny na wieś. Tak bywało jeszcze w czasach PRL-u. Za pomoc rodzinie podczas zbioru zbóż niekiedy zapłatą było ziarno na mąkę, ziemniaki czy warzywa. Czas ten dla mieszkających w mieście osób był też swego rodzaju atrakcją, bowiem mogli wykazać się w pracy i pomóc swoim rodzinom i przy okazji trochę wypocząć na łonie natury. Nad Wisłą, nad Brdą, czy choćby...
… nad Drwęcą
Prawie wszyscy mieszkańcy Brodnicy każdą wolną chwilę spędzali nad rzeką. Drwęca stanowiła atrakcję dla młodych i starszych. Na jej brzegach przez wszystkie upalne dni było dużo wypoczywających, a na niektórych naddrwęcznych łąkach wręcz brakowało miejsca na rozłożenie koca. Starsze osoby z pewną nostalgią wspominają niebezpieczne skoki z mostu, które w oczach mniej śmiałych kolegów były szczytem odwagi. Trzeba przyznać, że Drwęca prawie co roku zabierała nawet po kilka ofiar. Wieści o tragicznym skoku na główkę, ofierze szoku termicznego lub utonięciu w końskim dole elektryzowały miasto i okolice. Ale takie informacje na długo nie odstraszały plażowiczów znad Drwęcy.
Rzeka była także częstym szlakiem spacerów kajakowych i rejsów łodziami — nawet pod prąd. Kajakowe spływy przetrwały do dziś, biwakowanie nad Drwęca to już rzadkie przypadki. Wczasy pod namiotem też straciły zainteresowanie, szukamy bardziej wygodnych miejsc, z pełnym socjalnym wyposażeniem. Ale to nadal kategoria otwarta – szczególnie dla młodzieży.
Bogumił Drogorób
Fot. Archiwum Krzysztofa Kliniewskiego, Janusza Laskowskiego i Stanisława R. Ulatowskiego
Napisz komentarz
Komentarze