O co chodzi? Kraj już wie, naród widział to na własne oczy. Oto Jarosław Kaczyński, człowiek o pokrzywionej z nienawiści twarzy, wychodzi nie po raz pierwszy na scenę bez trybu, jako ten jeden, jedyny, który wie wszystko, dla którego prawo nic nie znaczy i mówi, kto jest sadystą, kto jest mordercą, kanalią itd. Dodajmy – nie cytuje, ale mówi z siebie, z czapki.
Mówi to w kontekście śmierci swojej sekretarki, długoletniej urzędniczki Prawa i Sprawiedliwości. Trzy dni po przesłuchaniu w prokuraturze kobieta umiera na zawał – ekspertyza medyczna wskazuje jasno. Jarosław Kaczyński wie lepiej, za śmierć kobiety odpowiedzialnym czyni Romana Giertycha, mecenasa, posła KO, współwłaściciela kancelarii adwokackiej. Na zawał ludzie nie umierają...
- Giertych to jest człowiek, który - mam nadzieję - resztę życia spędzi w więzieniu. Według mnie uczestniczył w tym przedsięwzięciu i powinien uzyskać, choćby ze względu na tę śmierć (Barbary Skrzypek - red.), najwyższy wymiar kary, czyli dożywotnie więzienie – tak mówił Jarosław Kaczyński. - O ile oczywiście będzie to sądzone w zupełnie innej sytuacji prawnej, na tak zwanej zasadzie norymberskiej, wtedy ten wymiar kary może być jeszcze wyższy – dodał.
Przypomnijmy – tak zwana zasada norymberska (jak nazywa to człowiek z nienawiści) została zastosowana wobec zbrodniarzy hitlerowskich. Trybunał w Norymberdze, szubienica, kat, zbrodnia i kara. Najlepiej w Spandau, więzieniu w dzielnicy Spandau, w ówczesnym Berlinie Zachodnim. Poseł Roman Giertych ma dołączyć do tej wyjątkowej ekipy.
Morderca, morderca, morderca – tak wołał tłumek posłów PiS, zgromadzonych wokół mównicy, chwilę po tym gdy modlono się żarliwie w intencji Jana Pawła II, którego 20 rocznicę śmierci akurat obchodzono.
Człowiek z nienawiści wyraził także nadzieję, że prokurator Ewa Wrzosek, która przesłuchiwała Barbarę Skrzypek „skończy tam, gdzie powinna skończyć, to znaczy w Państwowych Zakładach Karnych i to na bardzo, bardzo długie lata”. Liczba mnoga zastosowana przez prawnika z wykształcenia, ale człowieka z nienawiści w życiu naszym (tak nam się przytrafiło), wskazywać może, że prokurator Ewa Wrzosek nie będzie się nudzić, zapewni się jej podróże po Państwowych Zakładach Karnych.
Z kontekstu wyrywam myśl Romana Giertycha, który stwierdził, iż wszystko „wskazuje na to, że u niego została podjęta decyzja, aby iść w niepoczytalność”. Tego tematu nie rozwijam z uwagi na kompletny brak wiedzy medycznej, natomiast chcę wrócić do pewnego trybu konstrukcji decyzji sądu, wyroków, zjawiskowych wydarzeń itd.
Otóż lata temu, jeszcze w PRL-u Krzysztof Materna (satyryk, konferansjer, aktor, producent telewizyjny) rozmawiał o pewnym epizodzie sądowym z aktorem Zdzisławem Maklakiewiczem. W największym skrócie: aktor poszedł do baru, zamówił piwo. Kelner podał mu żądany napój z jedną trzecią piany. Nie wchodząc w szczegóły Maklakiewicz skierował sprawę do sądu. Uznał, że został oszukany, przez pianę. Właśnie wracam z rozprawy, dodał. A było tak, rzuciłem okiem na sędziowski skład i byłem bardzo zadowolony. Panie Krzysiu, zwrócił się do Materny, sędzia czerwony nos, wiadomo, swój, ławnicy z nieświeżym oddechem, też dobrze. No i jak, ktoś kogoś przeprosił, jakaś grzywna, czy prace społeczne? Panie Krzysiu, zapadł normalny wyrok, kara śmierci...
Żarty, anegdoty i memy na bok. Sprawa jest poważna. Oto człowiek z nienawiści namawia swoich sympatyków do bratobójczej wojny. Każdy z nich, dotyczy to także członków PiS – wśród nich są ludzie myślący, zatroskani o przyszłość kraju, a nie o samopoczucie jednego człowieka – powinien poddać się pewnej autorefleksji, zobaczyć co na twarzy ma wypisane prezes ich partii. Minimum chęci, choć tyle można zrobić.
Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze