Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 1 maja 2025 03:20
Reklama

Idąc leśnym duktem

Idąc leśnym duktem

35 lat istnieje Górznieńsko-Lidzbarski Park Krajobrazowy. Uznawany jest za najciekawszy krajobrazowo Park w województwie kujawsko-pomorskim. 16 tysięcy lat temu ustępujący lodowiec pozostawił tu prawie wszystkie znane formy geomorfologiczne.

Od chwili powstania Parku drogi reporterskie niżej podpisanego splatały się ze ścieżkami, leśnymi duktami, szlakami wytyczanymi dla turystów, szlakami znanymi tylko przez miejscowych; przez grzybne tereny. Byłem słuchaczem leśnych opowieści leśnych ludzi, wędrowcem, podróżnikiem kilkudniowym i weekendowym. W ślad za mną podążali członkowie mojej rodziny, bliscy, znajomi. I każdy kłaniał się przed potęgą lasu, urokiem przyrody, szukał miejsc gdzie można było przysiąść, odpocząć, posłuchać rozmów drzew, szumu wiatru, nasiąknąć kroplami deszczu. Każdy był kimś bliskim dla jarów, strumyków, ciekawym widoku rośliny zwanej czosnkiem niedźwiedzim, słuchaczem radosnego klangoru licznych żurawi, które wczesną wiosną dają wspaniały koncert. Teraz idę wyboistym kamienistym szlakiem z okolic Gutowa do Rudy, gdzie mieści się siedziba Parku.  Gdyby przenieść tę trzykilometrową trasę na teren Wyścigu Paryż – Roubaix byłaby to niezła strefa Piekła Północy jak nazywany jest ten wyjątkowy wyścig po kocich łbach. Zostawmy sportowe akcenty na boku. 

Wrażenia z wędrówek są niezapomniane, a chcąc dać się ponieść urokowi tej wyjątkowej przyrody wsłuchuję się opowieści Tomasza Górnego, młodego dyrektora Górznieńsko-Lidzbarskiego Parku Krajobrazowego, od kilku lat piastującego tę funkcję. Co warte podkreślenia, jest górznianinem od urodzenia, tam jest jego rodzinny dom, a więc wie co mówi. Bagna i wykroty, moczarzyska bez krawędzi, wykroty i plamy mazi pod skłębionymi  pękami łóz, jeziora oczka z czarnym dnem, zasypane tatarakiem, kępy, trzęsawiska, szuwary, zapach igliwia – z taką przyrodą tutaj też mamy do czynienia. Potęga lasu, potęga puszczy. Kto ją zrozumie?

- Nasz Park to przede wszystkim duże, zwarte kompleksy leśne, które w wielu fragmentach posiadają charakter „puszczański”. Lasy pokrywają ok. 70 proc. powierzchni Parku. Wśród nich, pomiędzy przeważającymi liczebnie borami, znajdują się fragmenty rzadkich w tej części niżu grądów zboczowych na ścianach jarów oraz zboczach nisz źródliskowych, jak i grądów niskich z czosnkiem niedźwiedzim, czy ciepłolubnych z udziałem rzadkich gatunków roślin światłolubnych. Obszary leśne poprzecinane niewielkimi enklawami łąk, pól oraz jeziorami i dolinami rzecznymi stanowią siedlisko dla wielu rzadkich i chronionych gatunków roślin, zwierząt i grzybów. 

Na obszarze Parku zidentyfikowano stanowiska wielu rzadkich gatunków roślin rosnących  w zbiorowiskach o charakterze naturalnym lub półnaturalnym. Dla szczególnej ochrony wielu z nich utworzono 7 rezerwatów przyrody: „Szumny Zdrój”, „Czarny Bryńsk”, „Mszar Płociczno”, „Jar Brynicy”, „Jar Brynicy II”, „Ostrowy nad Brynicą” oraz „Klonowo”. Na terenie Parku wyznaczono ponadto dwie formy ochrony Natura 2000 – „Mszar Płociczno” i „Ostoję Lidzbarską”.  Park to także znakomite siedlisko wielu gatunków zwierząt i raj dla ptaków. Stale gniazduje tu bocian czarny, bielik, orlik krzykliwy, kania czarna, zimorodek a w bystrzach Brynicy pluszcz. 

Tomasz Górny z Parkiem związany jest od 2012 roku. Przeszedł wszystkie możliwe szczeble w administracji Parku, poczynając od strażnika leśnego, przez stanowiska w edukacji i ochrony przyrody. Nie jest leśnikiem, jak sławny jego poprzednik Marian Szulc, ukończył biologię i ekologię na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. 

Ważne akcenty z historii

1990 – utworzenie Górznieńsko-Lidzbarskiego Parku Krajobrazowego na mocy porozumienia pomiędzy Wojewodą Toruńskim i Wojewodą Ciechanowskim;

1991 – zawarcie porozumienia pomiędzy Wojewodą Toruńskim i Ciechanowskim w sprawie powołania wspólnego Zarządu i Rady Społeczno-Naukowej GLPK z siedzibą w Górznie;

1993 – włączenie GLPK do obszaru funkcjonalnego Zielonych Płuc Polski;

1993 – powołanie Wojewódzkiego Zarządu Parków Krajobrazowych i Obszarów Chronionego Krajobrazu 

1995 – utworzenie Welskiego Parku Krajobrazowego z części otuliny Górznieńsko-Lidzbarskiego Parku Krajobrazowego 

1996 – przeniesienie siedziby Wojewódzkiego Zarządu Parków Krajobrazowych i Obszaru Chronionego Krajobrazu do Brodnicy 

1998 – powołanie Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Toruńskiego z siedzibą w Grzmięcy 

1999 – reforma administracyjna, w wyniku której GLPK obejmuje obszar położony w trzech województwach: kujawsko-pomorskim (13 901,5 ha), warmińsko-mazurskim (8 632,7 ha) i mazowieckim (5 230,1 ha);

1999 – zmiana organizacji Parku i powołanie Zespołu Brodnickiego i Górznieńsko-Lidzbarskiego Parku Krajobrazowego

2000 – rozdzielenie Zespołu Brodnickiego i Górznieńsko-Lidzbarskiego Parku Krajobrazowego na dwa odrębne parki na mocy Zarządzenia Wojewody Kujawsko-Pomorskiego;

2009 – ustanowienie sejmiku województwa organem właściwym w sprawach związanych z parkami krajobrazowymi i przejęcie kompetencji w tym zakresie od wojewody 

- Od lat Górznieńsko-Lidzbarski Park Krajobrazowy przyciąga turystów i miłośników nieskażonej przyrody swoimi walorami krajobrazowymi i przyrodniczymi, a także dobrze rozwiniętą bazą noclegową i rekreacyjną – mówi Tomasz Górny. - Przez ponad 35 lat swojego funkcjonowania Park zrealizował wiele przedsięwzięć i inwestycji na rzecz ochrony przyrody, edukacji ekologicznej oraz rozwoju infrastruktury turystyczno-dydaktycznej. W tym okresie na terenie GLPK wytyczono nowe formy ochrony, w tym rezerwaty, obszary Natura 2000, pomniki przyrody i użytki ekologiczne. Swego czasu w kolonii Buczkowo funkcjonowało również schronisko dla dziko żyjących zwierząt.

Park to żywy organizm

Przyroda jest zmienna, zaskakuje, stała jest natomiast opieka ludzi Parku, dla których praca na tym terenie to spełnienie także pasji życiowych. W 1993 r. w Czarnym Bryńsku powstała pierwsza zielona szkoła - „Ekoczar”, w której organizowano obozy i warsztaty przyrodnicze dla dzieci i młodzieży. W tym samym roku powołane zostało Stowarzyszenie Edukacji Ekologicznej „Ekoświt”, które prowadziło szeroką działalność edukacyjną na terenie GLPK. Od 1996 r. edukacja ekologiczna nabrała nowego wymiaru dzięki wybudowanemu Ośrodkowi edukacji ekologicznej „Wilga” w Górznie. Ośrodek wraz z zieloną szkołą w Czarnym Bryńsku stanowiły nowoczesną bazę dydaktyczną z miejscami noclegowymi. Uczestnicy edukacji podczas kilkudniowych obozów mieli okazję zobaczyć, poznać i poczuć piękno okolicznej przyrody. Ośrodek, choć od 2010 r. znajdujący się już poza strukturą organizacyjną Parku, nadal z powodzeniem prowadzi działalność dydaktyczno-wypoczynkową. W miarę upływu lat zwiększał się zakres zadań i obowiązków pracowników służby parku. Park organizował bądź współorganizował wiele pikników i festynów ekologicznych, w tym najbardziej rozpoznawalną imprezę „Lato w Parkach”. Inauguracja tejże imprezy miała miejsce w Górznie w lipcu 2000 r. Do tej pory, podczas tego typu wydarzeń Park promuje swoje walory przyrodnicze, działalność edukacyjną oraz wydawniczą. Co kilka lat spod skrzydeł Parku wychodzą nowe opracowania i własne wydawnictwa, w tym biuletyn informacyjny (w latach 1993-1996), informatory turystyczne, przewodniki, mapy, foldery, broszury itp.

Od 2015 roku w osadzie leśnej Ruda funkcjonuje Ośrodek edukacji ekologicznej Górznieńsko-Lidzbarskiego Parku Krajobrazowego. Powstał dzięki uzyskanemu dofinansowaniu ze środków Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Kujawsko-Pomorskiego oraz budżetu województwa kujawsko-pomorskiego. To nowoczesny i świetnie wyposażony obiekt, będący odrestaurowaną i zaadaptowaną ok. 150-letnią stajnią dawnego Nadleśnictwa Ruda. Z zajęć organizowanych w ośrodku licznie korzystają dzieci i młodzież, a także dorośli. W 2020 roku zakończono modernizację budynku zielonej szkoły w Czarnym Bryńsku. Obecnie funkcjonuje tu Kujawsko-Pomorski Ośrodek Edukacji Ekologicznej „Ekoczar”. Szeroka działalność GLPK w zakresie edukacji ekologicznej ma swoje odbicie w liczbie uczestników zajęć edukacyjnych, która na przestrzeni lat regularnie wzrasta, przekraczając 15 tys. osób rocznie (w latach 2015-2019).

Osobnym, ważnym rozdziałem działalności GLPK jest nieprzerwana współpraca z pracownikami naukowymi, głównie z Uniwersytetu  Mikołaja Kopernika w Toruniu, Collegium Medicum w Bydgoszczy oraz Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Od szeregu lat obszar Parku jest miejscem badań naukowych, czego efektem są liczne opracowania naukowe, popularnonaukowe oraz prace doktorskie i magisterskie. Prowadzone badania powiększają stan wiedzy o bogactwie i różnorodności florystycznej, faunistycznej, hydrologicznej, geologicznej, geomorfologicznej, a także kulturowej GLPK. Park to również cel wielu plenerów malarskich i fotograficznych z udziałem młodzieży i profesjonalnych artystów.

Arcyciekawy czosnek niedźwiedzi

jest znany również jako czosnek cygański lub cebula czarownic. To roślina rosnąca dziko w lasach na terenie całej Europy oraz niektórych obszarach Azji. W Parku jest rośliną zjawiskową, niemal każda ekipa turystów pyta o czosnek niedźwiedzi. W górznieńskich lasach są to tereny szczególnej troski. W Polsce można znaleźć go także m.in. w Puszczy Kampinoskiej, Puszczy Białowieskiej, Bieszczadach. Cechą charakterystyczną czosnku niedźwiedziego są długie (nawet 20-30 cm) liście lancetowate. I to właśnie one – w przeciwieństwie do czosnku pospolitego składającego się z ząbków – stanowią bogactwo cennych właściwości. Czosnek niedźwiedzi jest rośliną objętą częściową ochroną. Jego zrywanie jest nie tylko zakazane, ale i niebezpieczne – liście przypominają trujące liście konwalii majowej. Można zakupić sadzonki czosnku niedźwiedziego i uprawiać w ogródku.

Zbrodnia na przyrodzie

O wiekowych pomnikach przyrody zwykło się mówić: świadkowie historii, świadkowie naszych dziejów. Jednym z nich był Dąb Rzeczypospolitej, zwany także „Dębem Jagiełły”, pięciowiekowy, sędziwy, uznany w 1955 r. za pomnik przyrody, od tego czasu na liście zabytków przyrody. Przetrwał wieki, spłonął ręką zbrodniarza przyrody 25  grudnia 2020 r. Sprawcę czy też sprawców nie ustalono.  Ale... do końca życia mogą się czuć osaczeni. Przyroda nie żartuje, bywa często sędzią sprawiedliwym. Ludzie lasu z Nadleśnictwa Brodnica, przy powalonym drzewie ustawili tablicę pamiątkową. Dąb nadal, mimo że w pozycji leżącej, budzi podziw swą wielkością i grozę.

Legendy

Z latami ich fabuła rozrasta się, co może świadczyć tylko o zainteresowaniu przeogromną potęgą puszczy. Mają swoje legendy Bory Tucholskie, muszą także zainteresować nie tylko turystów, ale także artystów – malarzy czy rzeźbiarzy z plenerowych warsztatów -  opowieści o lasach górznieńskich.  Rzecz działa się również ponad sto lat temu, jak głosi legenda zielonego krzyża. W pobliżu Górzna był młyn, na Wapionce. Młynarz, po przedwczesnej śmierci młynarzowej, sam musiał zadbać o wychowanie córki. Przy czym był bardzo podejrzliwy, śledził jej każdy krok, sam decydował, co dobre dla niej, a co złe. Anula wyrosła na piękną pannę i z czasem przejęła wiele obowiązków w gospodarstwie. Doceniał to ojciec, a pomocnik młynarza, niejaki Józek, spoglądał na nią przenikliwym wzrokiem. Razem zasiadali do obiadu, kolacji. Anula nakładała na talerz najpierw ojcu, potem Józkowi, większe porcje serwując pomocnikowi młynarza. Ona też spoglądała w jego niebieskie oczy i, zdaje się, odwzajemniała rodzące się uczucie. Chowając się przed ojcem zaczęli umawiać się przy krzyżu, przy leśnej drodze wiodącej w stronę Czarnego Bryńska. Stamtąd szli na Szumny Zdrój, siadali pod starym dębem, albo uciekali do jaru Brynicy. Młynarz uznał, że tak być nie może, że pomocnik z młyna, to nie partia dla jego córki. Była niedziela. Po mszy porannej Anula pognała do lasu, pod krzyż, na spotkanie z Józkiem. Ten jednak nie przyszedł. Oślepiony przez młynarza nie mógł znaleźć drogi błądząc w lesie.... (tu opowieść urywamy, przyjedźcie i posłuchajcie)

Knieje tam były. W leśnej gęstwinie za Górznem, mateczniku dzikiej zwierzyny, najlepiej radziły sobie dziki, jelenie, sarny. Szły na Czarny Bryńsk, na Syberię, to znów na Wierzchownię, albo Okalewko. W ślad za nimi postępowali... kłusownicy. Tak było sto sześćdziesiąt lat temu. Stamtąd ta opowieść. I z tamtych czasów. Jest rok 1859, puchowy śniegu tren. Czapy wiszą na gałęziach, leśne dukty oświetla światło księżyca. Grudniowy dzień, ostatni w roku. Mateusz Płachta opuszcza swoją norę. Jeszcze tylko łyk gorzałki, dla rezonu. Żegna się, nie wypuszczając fuzji z ręki czyniącej znak krzyża. Las zna bardzo dobrze, zwierzyny obyczaje też. Ale teraz najważniejszy dla niego jest obyczaj, kłusowniczy. Musi dojść do krzyża w ostatni dzień roku, paść na kolana, odmówić modlitwę, sięgnąć po fuzję i złożyć się. Musi tego dokonać w świetle księżyca i gwiazd. Musi przełamać strach. Choć stary z niego kłusownik, w strzelaniu biegły, drży cały na ciele. Choć nie pierwszy raz będzie strzelał do Chrystusa. - Panie Boże, tylko raz, jak zwykle - mamrocze idąc. - Ty już nie ucierpisz, a jak wykonam, co nam nakazano, zmiłuj się nade mną...

Obyczaj kłusowników z górznieńskich lasów nakazywał strzelać do figurki Chrystusa na krzyżu. Tam gdzie kula trafi, tam przez cały rok będzie trafiał i on w zwierzynę. Idzie Mateusz Płachta w stronę Czarnego Bryńska, znajduje krzyż. Składa się i strzela. Trafia w lewy bok Chrystusa. Z figurki tryska krew, zalewając cały krzyż. Widząc co się dzieje, kłusownik pada na twarz w śnieg i leży krzyżem. Aż do nowego roku.... (historia kłusownika na tym się nie kończy, przyjedźcie i posłuchajcie).

Wyjątkowa jest legenda o Kozłowym Bagnie opowiadana przez śp. Mariana Szulca, niegdyś dyrektora Parku, fantastycznego gawędziarza. Zapisałem ją dokładnie. A było tak – jak wieść niesie, a leśni ludzie ją powtarzają – że niejaki Wincenty Kozioł, lat temu dwieście a może i więcej, wyrobnikiem był u leśniczego. W każdej robocie sprawny. W drzewnych pracach akuratny, toporem władał bez zarzutu, okorowywał, w konia ze zrębu wielkie bale zwoził. Po robocie leśniczemu fajkę nabijał, pod piętami go drapał. Poza pracą u leśniczego  miał Wincenty Kozioł swoje pasje i umiejętności, które wymagały wielkiego skupienia, oddalenia, cierpliwości i smaku. Pędził bowiem gorzałkę. Ziół dodawał do niej, traw, kory. Pędził i pił wówczas bez umiaru. Bywało, gdy jeszcze ciepły destylat cynową chochlą próbował raz i drugi, dziesiąty, konia zaprzęgał do wozu i hajda, leśnym traktem pod stary dąb się zapuszczał, w którym moc boską widział, tam nawracał i gnał do siebie. - Wiatru mi trzeba – wrzeszczał powożąc w ten dziwny sposób w dziwnych okolicznościach. Pewnego razu wypad ten zakończył się dla niego tragicznie. Przedobrzył w próbowaniu smaku gorzałki, zjechał z głównego traktu i wpakował się w bagno. Północ była, pełnia księżyca, przedwiośnie, gdy błotnista ziemia go pochłonęła. 

Leśniczy czekał dni kilka, Wincenty Kozioł się nie pokazał. Przeorał leśniczy  znane sobie tereny, nasłuchiwał, węch wyostrzył, ogniska wypatrywał. Na nic. Zrobiło się ciemno, ale cóż to dla leśniczego. Strzelbę miał i pewność siebie. I nagle usłyszał koński tętent, narastający odgłos toczących się kół wozu. Wybiegł na główny trakt i zobaczył szkielet konia oszalałego w pędzie i szkielet woźnicy. Serce mu zamarło. W ludzkim szkielecie rozpoznał  po charakterystycznych ruchach, Wincentego Kozła. Sięgnął po strzelbę i przymierzył. - A strzelaj sobie! - usłyszał głos Kozła. - Mnie już tu nie ma! Znajdziesz mnie w Kozłowym Bagnie (...tu urywa się ciekawa opowieść, ale się nie kończy, przyjedźcie, posłuchajcie).

Przyjedźcie i posłuchajcie o czym szumi Szumny Zdrój, czym zaskakuje Jar Brynicy, wybierzcie się na Diabelec, Traczyska, na Kozłowe Bagno, nawet na Syberię!!!

Tekst i fot. Bogumił Drogorób

oraz Fot. Nadleśnictwo Brodnica

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: LupusTreść komentarza: Narazie zabawa. Oglądaliśmy rzuty. Grzmi tylko oszczepniczka małolatka U-14. Za rok prawda o potędze wyjdzie albo nie. Kto wejdzie na bieżnię, ten jest lekkoatletą, a ten kto z nimi jest na bieżni jest trener z nazwy. Data dodania komentarza: 16.05.2023, 20:44Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Sukcesy brodnickich biegaczyAutor komentarza: KuracjuszkaTreść komentarza: Ale NUMER opisał super Redaktor Bogumił! A tak naprawdę - to z czekaniem do sanatorium - to też numer i to w kolejce długiej! A tyle dajemy na NFZ, by zdrowym być i marzyć, by mieć wciąż te dzieścia lat.. kuracjuszka, ale jeszcze bez numeru.....Data dodania komentarza: 11.05.2023, 20:13Źródło komentarza: Sanatoryjny numer 4457Autor komentarza: joko Treść komentarza: Niech się wasz trener nie chwali . Słyszałem ze dawniej jemu wszystkie plany przysyłał i był na obozach jakiś trener z Iławy. Dlatego w mukli miał nawet mistrzów Polski na 400m i w sztafetach. Teraz leci na jego planach, ale wyników medalowych to oni od 6 lat nie mają, bo z tego trenera zrezygnował. Mukla ma nawet dobry do LA stadion a lepiej żeby miała dobrego trenera do medali. Chyba że wpadnie mu jakiś zawodnik co był już mistrzem Polski, to może zrobi z niego mistrza województwa. Data dodania komentarza: 9.04.2023, 09:00Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: lolek Treść komentarza: Mierne ta wyniki latem mieliścieData dodania komentarza: 8.04.2023, 20:30Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: WiKTreść komentarza: Życzę powodzenia i zachwyconych gości. Oczywiście ciekawa jestem jak kaczka się udała?Data dodania komentarza: 7.04.2023, 23:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kasząAutor komentarza: CzesiaTreść komentarza: Super Wiesiu! Takie danie po nowemu zrobię na te Święta, bo do tej pory głównym dodatkiem był ogrom jabłek... Dzięki za przepis.. Dam znać, jak smakowała gościom... pozdrawiam już z apetytem! CzesiaData dodania komentarza: 7.04.2023, 17:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kaszą
Reklama
Reklama