Wakacje, słońce i karaibska temperatura. Byłoby prawie jak na cudownym, beztroskim urlopie. Ale w życiu różnie bywa i prawie robi różnicę. Nie każdy może jak Andrzejek, tak nazywają go koledzy z partii, razem ze swoją damą wybrać się na wycieczkę do USA na Szczyt i znaleźć tam czas, aby wskoczyć w czerwone majtki i w parze ze swoim przybocznym Marcinem, udać się na siłownię, robić brzuszki i pokazać jaki jest silny. A co? Może, to korzysta. Po latach, będzie wspominał jak wyciskał ostatnie poty i dźwigał ciężary w piwnicach Białego Domu.
Wakacyjny felieton
Nie było mnie tu trochę, a letnia laba w pełni, dlatego wychodząc naprzeciw oczekiwaniom plażowiczów próbuję napisać tekst w lżejszej, niż zwykle, formie. Będzie trudno. Bo ściek medialny ze świata polityki, oprócz info o rozwoju fizycznym PAD-a i kreacjach jego żony, zalewa nas trudną sytuacją na świecie, tym dalszym i tym całkiem blisko. Gdy do pogodowych i wojennych alarmów dodamy idiotyczne wypowiedzi i zachowania naszych polityków, to z prędkością równą huraganowej, znika urlopowa beztroska.
Już sam tytuł
cytat z Kaczyńskiego, wieje grozą. Bo to oznacza, że dzieci o których życie płodowe tak bardzo martwią się politycy, w rzeczywistości ważne dla nich nie są. W mniemaniu prezesa - jedynie słusznej partii, nie zasługują nawet na wolność słowa. U części polityków troska o dzieci kończy się tuż po ich narodzeniu. Nic dziwnego. Po wielu latach obserwacji rodzimej sceny politycznej wiemy, że hipokryzją ona stoi. To pewne. Podobnie jak to, że mamy prezydenta tylko prawej strony, który mimo, że to ostatnia jego kadencja, nie potrafi wznieść się ponad interes partii i myśleć o dobru kraju i wszystkich obywateli.
Dla niego ważniejszy od wizerunku Polski
i od łączenia społeczeństwa wokół słusznych spraw, okazuje się wyścig o polityczne przywództwo w PiS-ie. Ale czy publiczne, zwłaszcza za granicą, atakowanie rządu wzmocni jego pozycję? Czy raczej jeszcze bardziej ją osłabi? Światowi politycy, również ci mniej życzliwi Polsce, to widzą i oceniają. A ocena, w myśl zasady: „nie .ra się we własne gniazdo”, pozytywna dla tego pana nie będzie. Miał on w ostatnich tygodniach niepowtarzalną szansę pokazać, że w sprawach fundamentalnych, jedność na międzynarodowym forum, a przede wszystkim bezpieczeństwo i spójność NATO oraz Europy jest dla nas, w obliczu toczącej się po sąsiedzku wojny, najważniejsza. Podejmując przy tym konstruktywną współpracę z rządem, pokazałby, że jest prezydentem Polski i wszystkich Polaków. Niestety tego nie zrobił, wręcz przeciwnie oprócz krytyki obecnego rządu zapowiada wetowanie Ustaw. Obywatele nie będą decydować o życiowych, ważnych dla siebie kwestiach: o małżonkach, dzieciach, języku mniej lub bardziej mniejszościowym itp.
Bliższa koszula ciału
i to co dzieje się u nas, w kraju nad Wisłą. Ale żyjąc tu i teraz, w globalnej wiosce, nie da się całkiem, choćby na najpiękniejszym urlopie, oderwać od wydarzeń, jakie komentuje cały świat. Myślę tu o zamachu, na szczęście niegroźnym, na byłego prezydenta USA, Donalda Trumpa, który zresztą z dużymi szansami na powodzenie, znów stanął do walki o Biały Dom. Szczerze życzy mu tego Andrzej Duda, który po zwycięstwie Trumpa, pewnie też chciałby coś ugrać dla siebie.
Ale nasza polityka, to nie tylko prawica i ich prezydent. To także, a może przede wszystkim koalicja rządząca, w której od dłuższego już czasu nieźle się kotłuje. Koalicjanci, coraz częściej podstawiają nogę Tuskowi. Zresztą ostatnio koncertowo ograli go chłopcy z peezelu i Giertych. Zrobili to raz, mogą zrobić kolejny. W Sejmie padła ważna przedwyborcza obietnica. Kobiety upokorzone, ginekolodzy zastraszeni. Wraca stare i brak miejsca na optymizm…
Wiem, przyznaję, bijąc się w piersi, że mimo chęci, felieton nie wyszedł ani wakacyjny, ani lekki. Ale obiecuję, będę próbować.
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze