W publikacjach ekspertów, naukowców zajmujących się samorządem lokalnym, pojawiło się określenie znamionujące nową sytuację ustrojową w jakiej znalazł się samorząd w naszym kraju. To recentralizacja.
Samorząd gmin i miast, powiatowy i wojewódzki po latach PRL-u, gdzie obowiązywał tzw. centralizm demokratyczny, powrócił do idei i podstaw ustroju samorządowego. Przypomnieć tutaj należy, iż była to jedna z czterech udanych reform obozu AWS i rządu premiera Jerzego Buzka. Reforma samorządowa - radni, burmistrzowie, wójtowie, prezydenci miast a także sołtysi wiedzieli najlepiej jak się organizować do rządzenia się, mając poparcie lokalnej społeczności. Okazało się jednak, że coś za dobrze idzie, a prawdę tę odkryli mistrzowie urządzania kraju nad Wisłą i nad Drwęcą, nad Odrą i nad Brdą, na Pojezierzu Brodnickim i w Bieszczadach, na Kujawach i Pomorzu, czyli PiS.
Idzie za dobrze, samorządy sobie pozwalają na wiele, trzeba więc im dać po łapach: wójtom, sołtysom, starostom, burmistrzom, marszałkom sejmików wojewódzkich. A kto wie lepiej jak powinno iść? My, tu w Warszawie, a konkretne na Nowogrodzkiej. Zjawisko opisano w „Indeksie Samorządności 2023”, publikacji przygotowanej przez grupę naukowców pod auspicjami Fundacji Batorego. Patrząc z szerszej, europejskiej perspektywy, jest to drugi (dziś już na szczęście czas przeszły) – po Węgrzech – tak wyraźny proces ograniczania autonomii lokalnej w ciągu ostatnich lat - przekonują autorzy. I podają przykłady zwrotu recentralizacyjnego w kraju, a w zasadzie kategorie ataku na samorząd lokalny. Tu istotne wyjaśnienie – indeks samorządności to procentowy udział samorządów, społeczeństwa obywatelskiego w zarządzaniu lokalnymi sprawami. Już tylko w okresie 2014-2021 wspomniany indeks spadł z poziomu 73,58 do 56,68 proc. Najnowsze badania, jak należy przypuszczać, ujawnią zapewne, że w okresie rządów PiS samorządowi lokalnemu odebrano blisko 50 proc. zadań, a co za tym idzie? Oczywiście, zabrano także pieniądze.
Aby poprawić samopoczucie tym co na dole rozpoczęto wędrówkę specjalistów od sklejek, dykty i tektury. Od wsi, do wsi, od gminy do gminy, od miasteczka do miasta. Dykta, tektura, sklejka – stajemy do zdjęcia, do kamery – oczywiście w towarzystwie tajemniczej sekty czcicieli słońca. Na tych propagandowych śmieciach powinny się znaleźć choćby takie opisy rzeczywistości: NAJWIĘKSZY SPADEK AUTONOMII DOTYCZY SIŁY POLITYCZNEJ SAMORZĄDU, albo ZMIENIMY SIŁĘ USTROJOWĄ SAMORZĄDU, albo ZMIENIMY POTENCJAŁ ZADANIOWO-FINANSOWY, albo OGRANICZYMY SAMODZIELNOŚĆ KOMPETENCYJNĄ SAMORZĄDÓW. Ciekawe, zabrakło odwagi przyznania się do zamachu na podstawy ustroju samorządowego?
Ciekawe są wyniki badań i opinie ekspertów przygotowane dla Fundacji Batorego? Oto jedna z nich.
- Niszczenie idei samorządowej odbywało się głównie metodą małych kroków, pozbawiających gminy fragmentów decyzyjności - wynika z raportu. Kompetencje samorządów ograniczano na różne sposoby, m.in. poprzez przejmowanie kontroli nad regulacją wysokości opłat (np. agencja Wody Polskie i dostarczanie wody), uzależnianie wydatków inwestycyjnych od decyzji wojewodów (np. ochrona zdrowia) czy wprowadzanie nowych, specyficznych regulacji (np. gospodarka przestrzenna i planowanie). Zdaniem ekspertów, największe zmiany in minus dotyczyły edukacji.
Nie bez powodu sięgamy do tych spraw, naszych spraw obywatelskich, w okresie kampanii przed wyborami do samorządu terytorialnego. Trudno bowiem wyobrazić sobie, aby w ręce radnych, którzy czerpią ze źródeł wiedzy i magii stworzonej na Nowogrodzkiej, oddać nasze miasta, gminy, nasze nadzieje i oczekiwania na nową kadencję. Nie po to wybory parlamentarne zakończyły się zwycięstwem „Koalicji 15 Października 2023”, żeby roztrwonić siły i entuzjazm społeczeństwa obywatelskiego, które jednoznacznie opowiedziało się wyraźnie za demokracją – nie za centralizacją, autokracją.
Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze