Gdy otrzymuję rozmaite sygnały z bliskich czy odległych stron staram się reagować, bo najgorsza rzecz to lekceważenie Czytelnika. Trzeba zbadać, zanalizować, napisać. Tak się stało w przypadku fragmentu dramatu scenicznego „Policja” Sławomira Mrożka.
Na początek sprawa nie bez znaczenia: Sławomir Mrożek w 1958 roku ma 28 lat i debiutuje jako dramatopisarz utworem scenicznym „Policja” w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Na „Policję” trafiam w 1973 r. za sprawą krakowskiego Wydawnictwa Literackiego, które prezentuje czytelnikom dwutomowe „Utwory sceniczne” Sławomira Mrożka.
We wstępie do tego dramatu ze sfer żandarmeryjnych autor pisze:
„Sztuka ta nie zawiera niczego poza tym, co zawiera, to znaczy nie jest żadną aluzją do niczego, nie jest też żadną metaforą i nie trzeba jej odczytywać.” No tak, to jedno zdanie powoduje, że jest dokładnie odwrotnie do intencji autora. Czytelnicy – szczególnie w czasach PRL-u, dotkniętych wszechobecną cenzurą – bardzo lubią czytać między wierszami. Aluzje odnoszą się do konkretnych czasów, więc Mrożek nie daje żadnego sygnału, że nie chodzi o milicję obywatelską, służbę bezpieczeństwa itd. Od tego są czytelnicy i widzowie – oni wiedzą swoje.
Dlatego też akcja dramatu rozgrywa się w abstrakcyjnym państwie, zaś centralnym wydarzeniem jest chęć podpisania aktu lojalności wobec władzy przez ostatniego więźnia politycznego. (!!!) Deklaracja ta wstrząsa posadami państwa, ponieważ w takiej sytuacji rację bytu traci jego aparat złożony z sędziów, policjantów, strażników więziennych itp. Policja namawia więc więźnia, by nie podpisywał tego aktu (!!!)
Co się dzieje dalej? Zachęcając do czytania pozwolę sobie zacytować fragment, jak się wydaje rozstrzygający problem zarysowany w utworze scenicznym „Policja”: „...Pozostałaby do rozstrzygnięcia sprawa, czy policjant, który już aresztował osobę, z którą jednocześnie znajduje się w stanie wzajemnego aresztowania, czyli pan naczelnik ze mną, może aresztować osobę trzecią, przez którą zresztą został już uprzednio aresztowany, łącznie z tą pierwszą osobą, z którą go łączy pierwsze aresztowanie obopólne...”.
Wierzę, że w gronie choćby parlamentarzystów są mistrzowie słowa, obdarzeni wieloma też innymi talentami, którzy wyłożą o co tu chodzi! A może jest to sytuacja, z którą od pewnego czasu obcujemy?
Tekst i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze