Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 czerwca 2025 03:48
Reklama

Majówka. Ciąg na pociąg

Majówka. Ciąg na pociąg

W maju każdego dnia masz majówkę. Zrobisz krok i już się pakujesz w majowy deszczyk, majowy żywopłot, majową zieleń, majowy uśmiech, majowe znajomości, na majową trasę, w majowy park. Więc ruszam reporterskim szlakiem.

 

Jako kierownik trzyosobowej wycieczki wyłożyłem program dnia. Śniadanie w Cetniewie, mała kawka w hotelowych pokojach, mały oddech i w drogę. Samochodem? Nie nie! Auto już swoje zrobiło, zawiozło nas na wybrzeże w miejsce wyjątkowe – do ośrodka przygotowań olimpijskich. Tu mała dygresja – ze sportem mieliśmy tylko tyle wspólnego, że na stołówkę chodziliśmy w czerwonej górze od dresów z napisem:POLSKA. To robiło wrażenie.

Do rzeczy

założyłem, że pojedziemy sobie na Hel, do Helu. Tyle, że pociągiem, ponieważ – jak mówiono tu i tam – bywa, że ktoś wracał autem z Helu do Pucka aż pięć godzin!!! Takie korki! Zderzak w zderzak. Szosa tylko jedna. W bok tylko na plażę. Decyzja zatem mogła być tylko taka: oczywiście pociąg. Myśl była prosta jak pałąk od wiadra: są szyny, jest tor, pociąg jedzie, nie ma korków, jest tylko mijanka, chyba jedna.

Z Cetniewa

do Władysławowa na kolejowy dworzec PKP na kamasz. Przyjemny spacer. Drobne wyprzedzenie, trzydzieści minut do odjazdu pociągu, który przybędzie z Gdyni. Pierwsze spostrzeżenie: na peronie jest ok. 200 osób, na pewno podróżnych, łatwo zgadnąć. To ci, którzy zostawili samochody na parkingu przed pensjonatami. Pomyśleli tak samo jak ja.

- Co się martwić na zapas – kuzyn.

- Nigdzie nam się nie spieszy – żona kuzyna. -

- I to jest mądra myśl – ja.

Dworzec pięknie wyremontowany, biel błyszczy w słońcu, bo pogoda jak na zamówienie. Trzy kasy zamknięte. Jest automat. Do automatu kolejka, trzydzieści kilka osób. Z kuzynem delegujemy żonę kuzyna. Jest operatywna, zna się na informatyce. Ale nie wszyscy się znają... Cisza numer jeden zapada, gdy w megafonie słyszymy typowy, kolejarski komunikat: pociąg z Gdyni na Hel jest opóźniony ok. 20 minut, za opóźnienie przepraszamy. Po kilku minutach cisza numer dwa (żona kuzyna jest na piętnastej pozycji, przed biletomatem) i głos kolejarza: pociąg z Gdyni na Hel jest opóźniony ok. 30 minut. Ponieważ komunikat jest rozbudowany czekamy na dalszą część, która wprowadza nas w niezły nastrój, jako że nigdzie się nie spieszymy: opóźnienie może ulec zmianie. (W tym czasie żona kuzyna ma już w ręku trzy bilety.) Gdy opóźnienie uległo zmianie komunikat kolejowy jest już bardzo optymistyczny: opóźniony pociąg z Gdyni na Hel wjedzie z chwilę na tor przy peronie trzecim. Cisza numer trzy przeszła w głęboki oddech i krótkie komentarze. Może pojedziemy następnym?

Zakleszczeni

nie mamy szans na jakiekolwiek miejsce. Ale stoimy. Pełny sukces. Pozycja stojąca zakleszczona należy do kategorii wybitnie uszczęśliwionych. Dalej idą pozycje na bezdechu, uduchowiona (o Boże!) i językoznawcza (o kurwa). Ale, ale... Żeby pociąg ruszył sygnał dać musi konduktor, który wejdzie jako ostatni w miejsce, którego już nie ma. Gwizdkiem daje sygnał, maszynista zamyka drzwi. Zgodnie z procedurą pociąg może ruszać. Dzięki konduktorowi i jego urzejmości dla pasażerów.

Z konduktorem

nawiązujemy rozmowę. Jest najważniejszą, jak się wydaje, postacią w naszym wagonie na trasie Gdynia – Hel. Za plecami ma tylko drzwi rozsuwane.

- Jakieś przyczyny tego opóźnienia? - pytam łagodnie.

- Już w Gdyni był opóźniony, bo opóźniono przekazanie składu. A potem, na każdej stacji coraz dłuższy postój. I tak to jest.

- Czy będzie pan sprawdzał bilety? - gość z białą brodą w czapce marynarskiej, zakupionej na straganie wygląda na admirała.

- Nie ma sensu – konduktor uprzejmie odpowiada i uśmiecha się.

- Tylko tak pytam – admirał tłumaczy się z głupiego pytania. - Dla porządku.

- Przecież jest porządek, czy ktoś narzeka? - konduktor zawiesił pytanie, a pociąg zwolnił na Władysławowo Port.

- Jasne, nikt nie ma pretensji – zamknęła sprawę młoda kobieta zawieszona na szyi wysokiego młodzieńca, nie dotykając stopami podłogi. - Jakoś dojedziemy – dodaje. Gwizdek, odjazd. Z Władysławowo Port nikt się nie wcisnął. Jedziemy dalej.

- Trudno, jest jak jest - mówi konduktor, przystojny, może trzydziestoletni gość, wysoki jak koszykarz, świeża biała koszula, granatowa kamizelka i spodnie, stosowny krawat w czerwonym kolorze. Klasa!

- Klima nie działa, niestety – mówi głosem przepraszającym – ale może ktoś otworzy okno, to uchylne – kieruje wzrok.

- Klamka jest ułamana – szczęśliwiec siedzący przy oknie melduje.

- Właściwie to mam klucz do okien – konduktor tłumaczy – tylko się nie przepchnę.

- Jaki klucz? – podejmuję temat.

- Konduktorski. Zwykły klucz konduktorski – oświeca mnie i wyciąga z kieszeni klucz konduktorski, kładzie na dłoni. W miniaturze przypomina klucz do odkręcania-zakręcania kół samochodowych. Ciekawostka.

Ktoś wysiada w Chałupach, ale z innego wagonu, ktoś w Jastarni, ale też z innego. W naszej przestrzeni nie ma ruchu. Dzieciak śpi w wózeczku, wózek zajmuje sporo miejsca, ale jest pewien plus tej wózkowej blokady – wprawdzie trudno ręką ruszyć, jednak nad wózkiem jest sporo tlenu...

Konduktor próbuje skontaktować się z maszynistą. Sięga po krótkofalówkę, ta jednak upada na podłogę. Mając 198 cm wzrostu nie ma szans, żeby ją podnieść. Uczynne dziewczę w okresie maturalnym, a może już na studiach, robi to bez przeszkód.

Czapka

Pociąg zbliża się do Helu. Admirał przypomina sobie jak to dawniej bywało, gdy do pociągów wsiadało się nie tylko drzwiami ale i oknami, z bagażem i bez, z walizkami zabezpieczonymi sznurkiem i plecakami turystycznymi na plecach.

- Był tłok – wspomina admirał - ale konduktor zawsze miał uznanie. I to szczere uznanie. Mimo tłoku, a głównie z powodu tłoku, konduktor puszczał w obieg czapkę i każdy z pasażerów wrzucał tam, do tej czapki tyle ile uważał. I zawsze był porządek. I, co ważne, nie było takiego, który by nie wrzucił! Czapka w obiegu, zrzutka za przejazd. Czapka była czasami zatłuszczona, a prawie zawsze z pękniętym daszkiem przez środek. Tak się jeździło, z fasonem.

No tak, ale nasz konduktor nie ma czapki. Ten mundur czapki do kompletu nie przewiduje

Hel

wita słońcem i wiatrem. Wieje od morza, przez półwysep na zatokę. Dochodzimy do portu, do przystani, gdzie czeka na nas statek o wdzięcznej nazwie „Ocean”, a zaprasza na spacer osobiście chief engineer. Trochę po zatoce, trochę po morzu. Jak to na majówce bywa.

 

Tekst i fot. Bogumił Drogorób



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: LupusTreść komentarza: Narazie zabawa. Oglądaliśmy rzuty. Grzmi tylko oszczepniczka małolatka U-14. Za rok prawda o potędze wyjdzie albo nie. Kto wejdzie na bieżnię, ten jest lekkoatletą, a ten kto z nimi jest na bieżni jest trener z nazwy. Data dodania komentarza: 16.05.2023, 20:44Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Sukcesy brodnickich biegaczyAutor komentarza: KuracjuszkaTreść komentarza: Ale NUMER opisał super Redaktor Bogumił! A tak naprawdę - to z czekaniem do sanatorium - to też numer i to w kolejce długiej! A tyle dajemy na NFZ, by zdrowym być i marzyć, by mieć wciąż te dzieścia lat.. kuracjuszka, ale jeszcze bez numeru.....Data dodania komentarza: 11.05.2023, 20:13Źródło komentarza: Sanatoryjny numer 4457Autor komentarza: joko Treść komentarza: Niech się wasz trener nie chwali . Słyszałem ze dawniej jemu wszystkie plany przysyłał i był na obozach jakiś trener z Iławy. Dlatego w mukli miał nawet mistrzów Polski na 400m i w sztafetach. Teraz leci na jego planach, ale wyników medalowych to oni od 6 lat nie mają, bo z tego trenera zrezygnował. Mukla ma nawet dobry do LA stadion a lepiej żeby miała dobrego trenera do medali. Chyba że wpadnie mu jakiś zawodnik co był już mistrzem Polski, to może zrobi z niego mistrza województwa. Data dodania komentarza: 9.04.2023, 09:00Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: lolek Treść komentarza: Mierne ta wyniki latem mieliścieData dodania komentarza: 8.04.2023, 20:30Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: WiKTreść komentarza: Życzę powodzenia i zachwyconych gości. Oczywiście ciekawa jestem jak kaczka się udała?Data dodania komentarza: 7.04.2023, 23:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kasząAutor komentarza: CzesiaTreść komentarza: Super Wiesiu! Takie danie po nowemu zrobię na te Święta, bo do tej pory głównym dodatkiem był ogrom jabłek... Dzięki za przepis.. Dam znać, jak smakowała gościom... pozdrawiam już z apetytem! CzesiaData dodania komentarza: 7.04.2023, 17:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kaszą
Reklama
Reklama