Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 czerwca 2025 03:05
Reklama

Z życia wzięte. Jak dać w rurę, prosto z jeziora?

Z życia wzięte. Jak dać w rurę, prosto z jeziora?

Uroczy zakątek – jezioro otoczone lasami z trzech stron, z przesieką i domostwem, stodołą spinającą całość, z wyspą na jeziorze gdzie zlokalizowano muzeum. To wszystko trzyma Rychu Rzeszotara przy wyjątkowym wsparciu Wspólnoty Leśnych Ludzi.

 

Wydawało się, że jest to stan stały, że do krajobrazu wrośniętego nie tylko w wyobraźnię ale i rzeczywistość, w mapy geodezyjne odbijające topografię terenu, o wojskowych mapach NATO nie wspominając, nikt i nic nie ma prawa wpychać się z butami. Aż tu ni stąd, ni zowąd pojawia się gość w jasnoszarym garniturze, białej koszuli z krawatem, złotymi spinkami przy rękawach, krawatowej spince, pierścieniem z jarmarku na palcu lewej dłoni, w okularach rogowych (ciemne oprawki), szkła jak denka od butelek, po dziesięć dioptrii na plusie. Podrzuca łbem w lewą stronę, mając nadzieję że czupryna mu się ułoży. Taki tik. Od urodzenia.

Na drodze wychodzącej z lasu zostawił samochód marki przedniej, czarnej barwy, oraz dwóch byków. Różnili się owłosieniem. Nieco wyższy był w ogóle pozbawiony piór, nieco niższy miał ich niewiele i czesał się na pożyczkę, z tyłu do przodu, używając lusterka i grzebienia. Narzędzi tych używał często, bo byle wiaterek robił spustoszenie. Obaj ubrani w tatuaże w miejscach widocznych, zapewne i w niewidocznych.

Ten w okularach jak denka od butelek

zbliżył się do zabudowań gospodarskich Rycha Rzeszotary. Rychu przyłożył dłoń do czoła jak gdyby promienie słońca nie dawały mu jasności widzenia. Ale słońca nie było, jego wzrok koncentrował się na jasnoszarym garniturze i głowie podrzucanej co dwa kroki. Mnożył powody, dla których nieoczekiwany człowiek szedł wyraźnie w jego stronę, podatki w porządku, KRUS w porządku, z sołtysem w porządku, z wójtem w porządku, Wspólnota Leśnych Ludzi w najlepszym porządku więc gdzie nieporządek? Gówno, chyba przez pomyłkę w tych stronach. Ciekawe. Podrzucający głową przystanął, podrzucił jeszcze ze dwa razy dla pewności i zapytał:

- Rychu Rzeszotara?

- Nie – sam się zdziwił, że w ten sposób zaczęła się ta rozmowa.

- A ty to kto? - zdjął denka od butelek i przetarł chustką, trzy razy podrzucając łbem, oczywiście dla pewności, a dla zrobienia wrażenia zrobił wiatrak z rąk, żeby błysnęły spinki do mankietów.

- Jestem, bez wątpiania, Ryszard Rzeszotarski, dla ciebie wyjątkowo pan Ryszard Rzeszotarski.

- No, no... - tamtem zlekceważył skromną uwagę Rycha i w tym momencie już mógł żałować, że tak postąpił – popatrz pan, panie Ryszard Rzeszotarski... Jak to chamstwo się rozpleniło.

- A pan, że tak powiem, to kto, po co i dlaczego, skąd i w sprawie jakiej? - zapytał grzecznie Rychu, najuprzejmiej jak tylko potrafił, choć w tonacji czuło się drugie dno.

- Nazywam się, proszę pana Noel Ketjamo vel Duren i reprezentuję najważniejszą i najpoważniejszą firmę w kraju.

- Może jeszcze raz, panie Dureń, jak panu idzie?

- Przede wszystkim nie dureń, wymawia się Durę. Pojmujesz pan, panie Ryszard Rzeszotarski?

Jestem finskim Francuzem,

na dodatek Polakiem. Pokazać paszport? Poczęty w Tampere, urodzony w Dijon. Powinien mnie pan znać z telewizji. Jestem polskim patriotą, znam tylko polski język, tak jak się należy – błysnął bielutkim garniturem zębów.

- Nie oglądam. Mam dość gówna w oborze, dobry obornik, po co jeszcze w domu, a telewizor stoi w stołowym. W świątecznym pokoju, gdzie świętami aż pachnie codziennie. Podłoga wypastowana, kurze wytarte, lśnią kieliszki w serwantce. Tak więc, panie Dureń...

- ...Durę...

- gówna nie oglądam, które cieknie z kilku kanałów. Powiedzieć jakich? Ale, ale... rozgadałem się, a tak w ogóle, zapytam grzecznie raz jeszcze, w jakiej sprawie?

- Zaskoczę pana, panie Ryszard Rzeszotarski. Będziemy wodę przelewać z tego jeziora do tego, które powstanie osiem kilometrów stąd. Po prostu przepompujemy wodę z jeziora, jak się ono nazywa???

- Wacha...

- Z Wachy zatem, rurociągiem, woda popłynie do jeziora Naszego...

- … tego niby co osiem kilometrów stąd?

- … zgadł pan, panie Ryszard Rzeszotarski.

- To już na wstępie powiem panu, panie Dureń,

żeś się chyba pan szaleju napił i w garnitur posrał, bo już tak jedzie!!! - pomachał rękoma przed nosem, czyniąc kilka kroków w lewo, na rant polnej drogi. Czy pan wiesz, panie Dureń, że pan z durną sprawą do mnie przychodzisz? Durną sprawą, powtórzę! - i Rychu powtórzył. - Jezioro z wyspą skarbów, tam gdzie jest muzeum, należy do Parku Krajobrazowego, a Park dzierżawi mnie i ja za niego odpowiadam. Ja osobiście – tu puknął się kilka razy w klatkę piersiową - decyduję, jaka ryba tu pływa, jakie ptaki przylatują na gniazda, kto się kąpie w jeziorze, kto ma prawo wstępu na pomost, a kto może dostać w ryja. Sierpowym albo hakiem. I najważniejsze: kto może dawać w rurę! Przetłumaczyć na fiński czy francuski...

- Pan Ryszard Rzeszotarski – gość poprawił spodnie, rozpiął marynarkę i podniósł rękę, sygnalizując zapewne osiłkom przy czarnym aucie, bez podawania marki, że potrzebuje pomocy – pan nie wiesz kim ja jestem, z kim pan zadzierasz!

- Umieram ze strachu! - w tej odpowiedzi był cały Rychu, jak to mówią.

- Jestem prezesem CePeeNu!

Największego koncernu w Polsce. Nie muszę wiele mówić. Tylko panowi, panie Ryszard Rzeszotarski, robię wyjątek.

- Mnie z tego wyjątku wychodzi, żeś pan, panie Dureń, jest na pewno dureń. Pan mnie przyszedł tutaj rozśmieszyć, na dodatek z zaświatów. CePeeNu już dawno nie ma, podobnie jak Komitetu Centrelnego, zjednoczeń, rewolucji październikowej i 22 lipca. Jeżeli przyszedł mnie pan, panie Dureń, zabawiać, to ja mam do zabawy wielu innych ciekawych. Ludzi z klasą! Pan się zobacz dookoła, oni już idą...

Skąd mógł wiedzieć Rychu Rzeszotara,

że Weronka, kobieta Rycha do końca życia, przedzwoni, wystarczyło, że w dwa miejsca.

Szli powoli, z każdej strony, tworząc krąg, zacieśniający się im bardziej zbliżali się do dwóch mężczyzn rozmawiających o wodzie z bezprzepływowego jeziora Wacha, którą jakiś dureń zaplanował przepompować gdzieś tam, żeby mieć pod domem plażę z jeziorem. Silna to była grupa, którą prowadził Leszek Podkarpacki, były strażak OSP, trzynaście udowodnionych podpaleń, wyrok po odwołaniach prawomocny: półtora roku we Wronkach, z przerzutką do Sztumu na pojedynkę, po jego lewej ręce, ze dwieście metrów szedł Walek Pachciara, tokarz precyzyjny, z drugiej w tej samej mniej więcej odległości Gustaw O'Chadly, pilarz z lasu. Szła Gizela, malarka plenerowa, kobieta trudna w obsłudze, Bernasia Kleinowa co gotowała u księdza na parafii, Maryjan z Łąk, twórca drogi na biegun północny, Władek Wład, cykliczny alkoholik pilnowany przez Chudą Mietłę, Olek Ach, który przed sikaniem mył ręce, bo pracował w branży wodociągi wraz z kanalizacją. I inni. Łącznie w trasie już było ponad 68 członków Wspólnoty Leśnych Ludzi. Taka ich cecha, że dość nieoczekiwanie potrafią się zorganizować. Nawet gdy trzeba pokonać trasę z turoszowskiego worka.

- To jakieś nieporozumienie – łbem zaczął podrzucać przybysz o dziwnym nazwisku Noel Ketjamo vel Duren. - To jest zamach na państwowego urzędnika!

- Jakiego państwa? - Rychu zachował spokój.

- Ja tego tak nie zostawię – dureń to rozpinał, to zapinał marynarkę, ale odpowiedzi o jakie państwo chodzi nie dał – zaraz tu przyjedzie minister sprawiedliwości, za chwilę do niego zadzwonię. A jak będzie trzeba to i prokurator generalny też. I ten z końskim łbem również, tak bardzo go lubicie.

- Zapodaj, durniu – wtrącił Rychu, który od dawna się tak nie ubawił – żeby zamówił przy okazji 87 policyjnych suk i jednego gościa z granatnikiem, i starego wuja na dodatek, który ślini się, mlaska i popierduje. I tego co z tekturami jeździ po całym kraju i rozdaje tekturowe pieniądze też. My tu poczekamy, spokojnie. Jest nas niewielu, ale jeszcze przyjdą. Zapewniam. Oni już nadchodzą. Tylko spokojnie, bez nerw, bo z nogawek już śmierdzi.

- Paru popaprańców dla ozdoby, paru zielonych i dwóch ekologów, też mi załoga – niejaki prezes niejakiego CePeeNu myślał, że lekceważenie Leśnych Ludzi obniży poziom ewentualnego zagrożenia.

- Zgadza się – Rzeszotara przytaknął, a dureń, tym razem nie nerwowo podrzucił łbem trzy razy – a za nimi przyjdzie cała Polska.

 

Trochę powiało,

od strony lasu, z przeciwnego brzegu jeziora. Uniosły się dwa łabędzie. W trzcinach schowała się czapla biała. Kołysał się tatarak. Kustosz z muzeum na wyspie skarbów wyszedł przez zabytkowe drzwi i usiadł na przyzbie. Tradycyjnie. Zapalił fajkę, którą przywiózł raz kiedyś z Kaszub, z wiśniowego drzewa zrobiona. Pyknął kilka razy, niebieskim dymem oznaczając swoje miejsce.

Wolny kraj.

 

Tekst i fot. Bogumił Drogorób


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: LupusTreść komentarza: Narazie zabawa. Oglądaliśmy rzuty. Grzmi tylko oszczepniczka małolatka U-14. Za rok prawda o potędze wyjdzie albo nie. Kto wejdzie na bieżnię, ten jest lekkoatletą, a ten kto z nimi jest na bieżni jest trener z nazwy. Data dodania komentarza: 16.05.2023, 20:44Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Sukcesy brodnickich biegaczyAutor komentarza: KuracjuszkaTreść komentarza: Ale NUMER opisał super Redaktor Bogumił! A tak naprawdę - to z czekaniem do sanatorium - to też numer i to w kolejce długiej! A tyle dajemy na NFZ, by zdrowym być i marzyć, by mieć wciąż te dzieścia lat.. kuracjuszka, ale jeszcze bez numeru.....Data dodania komentarza: 11.05.2023, 20:13Źródło komentarza: Sanatoryjny numer 4457Autor komentarza: joko Treść komentarza: Niech się wasz trener nie chwali . Słyszałem ze dawniej jemu wszystkie plany przysyłał i był na obozach jakiś trener z Iławy. Dlatego w mukli miał nawet mistrzów Polski na 400m i w sztafetach. Teraz leci na jego planach, ale wyników medalowych to oni od 6 lat nie mają, bo z tego trenera zrezygnował. Mukla ma nawet dobry do LA stadion a lepiej żeby miała dobrego trenera do medali. Chyba że wpadnie mu jakiś zawodnik co był już mistrzem Polski, to może zrobi z niego mistrza województwa. Data dodania komentarza: 9.04.2023, 09:00Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: lolek Treść komentarza: Mierne ta wyniki latem mieliścieData dodania komentarza: 8.04.2023, 20:30Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: WiKTreść komentarza: Życzę powodzenia i zachwyconych gości. Oczywiście ciekawa jestem jak kaczka się udała?Data dodania komentarza: 7.04.2023, 23:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kasząAutor komentarza: CzesiaTreść komentarza: Super Wiesiu! Takie danie po nowemu zrobię na te Święta, bo do tej pory głównym dodatkiem był ogrom jabłek... Dzięki za przepis.. Dam znać, jak smakowała gościom... pozdrawiam już z apetytem! CzesiaData dodania komentarza: 7.04.2023, 17:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kaszą
Reklama
Reklama