Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 22 czerwca 2025 21:22
Reklama

Damski bokser

Damski bokser

Mieszkaliśmy na wsi, gdzie rodzice prowadzili kilkuhektarowe gospodarstwo. Od najmłodszych lat obie z siostrą pomagałyśmy w pracach w obejściu i w domu. Rodzice przywiązywali wagę do naszego wychowania.

Chcieli, abyśmy uczyły się solidności, żeby potem w dorosłym życiu radzić sobie uczciwie pracując. Musiałyśmy znaleźć czas na rzetelną naukę i pomaganie rodzicom. Ja byłam jeszcze w podstawówce, gdy nagle zmarł nasz tata. Mama została ze wszystkim sama. Uprawy w polu, hodowla świń i inne problemy, jakie zaczęły się piętrzyć w gospodarstwie. Co prawda mama miała prawo jazdy na samochód i na traktor, ale dopóki żył tata rzadko sama prowadziła. Teraz musiała od nowa uczyć się obsługi maszyn gospodarskich i jazdy samochodem.

Nie wszystko wtedy rozumiałam,

ale płacząca po nocach w poduszkę mama uświadamiała mi, że jest gorzej niż się zdaje. Siostry naszej mamy namawiały ją, żeby sprzedała gospodarstwo i przeprowadziła się do miasta. Ale mamie było ciężko zaprzepaścić trud ojca włożony w postawienie tego gospodarstwa na tak wysokim poziomie. Gdy wydawało się już, że natłok problemów zmusi mamę do sprzedaży dobytku, ciotka Bogusia przywiozła swojego znajomego, który wcześniej pracował w gospodarstwie teściów, ale po rozwodzie musiał się od nich wyprowadzić i znalazł się bez dachu nad głową i bez pieniędzy. U nas chciał pracować za niewielką kasę oraz za tzw. wikt i opierunek. Pomagał mamie, był zaradny i pracowity. Mimo, że był trochę od mamy młodszy, to wniósł wiele dobrego w jej, ale także w nasze życie.

Zawsze bardzo różniłyśmy się z siostrą

Lidka starsza ode mnie o kilka lat, brunetka, troszkę pucołowata, ja szczupła, wyższa od niej blondynka. Ona cicha, powolna, ja raptus z głową pełną marzeń i szalonych pomysłów. No i ona nie lubiła wystawiać nosa poza naszą rodzinną wioskę, ja natomiast zawsze chciałam z niej uciec. Od początku było więc jasne, że Lidka zostanie z rodzicami na gospodarstwie, a ja wyruszę w świat. Po śmierci taty, na gospodarstwie została mama z Henrykiem. Pobrali się w kilka lat po tym jak mama została wdową. Lidka krótko po maturze wyszła za mąż, a ja wyjechałam na studia do Lublina i już nie wróciłam do rodzinnej wioski. W mieście byłam u siebie. Wszystko układało mi się jak najlepiej. Znalazłam ciekawą pracę i dość szybko awansowałam. Wyszłam szczęśliwie za mąż i urodziłam wspaniałą córkę. Oboje z Michałem, moją połówką, dobrze zarabialiśmy, więc stać nas było na kupno pięknego mieszkania w dobrej lokalizacji, dostatnie życie i wakacje w egzotycznych krajach. A Lidka? Z trudem stawiała czoła problemom dnia codziennego. Jej mężem był Grzegorz, chłopak z tej samej wsi. Przed ślubem wydawał się w porządku. Obiecywał jej złote góry. Ale potem pokazał się od najgorszej strony. Zaniedbywał gospodarstwo i pił coraz więcej. Siostra harowała od świtu do nocy, a on całymi dniami przesiadywał z kolesiami w barze. No i co gorsza, gdy wracał pijany, to ją bił. Prawie zawsze, gdy przyjeżdżałam w odwiedziny do rodziny, widziałam jej posiniaczoną twarz.

Bicie i obrażanie

znosiła w milczeniu. Cierpiała, ale nie robiła nic, by zmienić swój los. Nie mogłam tego zrozumieć. Gdyby mój Michał okazał się damskim bokserem, bez zastanowienia wystawiłabym jego rzeczy za drzwi. A ona pokornie godziła się na wszystko. Ale jednego dnia nie wytrzymałam i wzięłam ją na rozmowę. - Lidka, na litość boską, nie ukryjesz przede mną tego co widzę ja i wszyscy dookoła. Dlaczego nie rozwiedziesz się z tym chamem? - zapytałam. - Jesteś jeszcze młoda, ułożysz sobie życie. Możesz być szczęśliwa. Spojrzała na mnie zapłakanymi oczami.

- Rozwód? O czym ty mówisz?! - zawołała. - Przecież mama nigdy by mi tego nie wybaczyła. Mówiła by, że to wstyd na całą okolicę, że przed ołtarzem przysięgałam i że bez względu na wszystko przysięgi danej Bogu złamać nie wolno. Trzeba się z tym pogodzić i dalej dźwigać swój krzyż - westchnęła.

Po tym co usłyszałam,

chyba skoczyło mi ciśnienie, bo w głowie zaczęło mi szumieć. - Jestem wierząca, jak ty, ale akurat ten argument do mnie nie dociera – tłumaczyłam. - Jest krzywdzący i niesprawiedliwy. Jak możesz zmuszać się do trwania w toksycznym małżeństwie, znosić bicie i poniżane?! To absolutnie nie mieści mi się w głowie – dodałam. - No dobra, rozwodzić się nie chcesz. To dlaczego przynajmniej nie zgłosisz tego na policję? Jakby posiedział trochę w areszcie, dostał pałą, to może by się uspokoił? - podsunęłam jej pomysł.

- Zwariowałaś? Zawiadamiać policję? Zresztą, to i tak nic nie da! Tam urzędują jego szkolni koledzy. Prędzej ja bym dostała niż on - stwierdziła. - Zapomniałaś już, co u nas ludzie mówią? Że chłop ma zawsze rację. A jak bije żonę, to znaczy, że na to zasłużyła. Wszyscy staną po stronie Grzecha. Moim zdaniem lepiej siedzieć cicho niż być pośmiewiskiem - stwierdziła.

- Ale siostra, to średniowieczne poglądy! - tłumaczyłam. - Może w tym twoim Lublinie tak jest. Ale ja żyję tutaj. A tutaj jest inaczej. Trzeba żyć jak większość i uważać na opinię sąsiadów. Bo od razu na języki cię wezmą. A ludzkie gadanie często bardziej boli niż bicie - powiedziała. Upierała się przy swoim, za każdym razem, gdy próbowałam rozmawiać na ten temat. W końcu się poddałam. Uznałam, że Lidka nigdy nie zmieni poglądów i będzie trwać w tym beznadziejnym związku do końca życia. A skoro chce być bita, to ja nie mogę nic z tym zrobić.

Uroczystość

Dostaliśmy zaproszenie na wesele mojej kuzynki. Michał nie mógł pojechać, więc wybrałam się sama. Ostatnio rzadko jeździłam do domu i chciałam zobaczyć rodzinę w komplecie. Czekałam też na spotkanie z siostrą. Co prawda, często do siebie dzwoniłyśmy, ale to nie to samo co rozmowa w cztery oczy. Wiem, że Lidka nie mówiła mi prawdy o jej małżeństwie.

Ślub i wesele były przepiękne. Bawiłam się świetnie. Lidka chyba też. Kręcił się przy niej jakiś mężczyzna w średnim wieku. Nie znałam go. Zaprosił ją do tańca, a potem razem wyszli na dwór, żeby trochę ochłonąć po szaleństwie na parkiecie. A Grzegorz? Jak zwykle, spił się i spał na krześle w końcu sali. Wyglądał żałośnie.

Patrzyłam na Lidkę

- Co to za przystojniak tak jej adoruje? Nigdy go wcześniej nie widziałam - zapytałam kuzynkę, która na chwilę usiadła obok mnie.

- A, to nasz nowy weterynarz, pan Jerzy. Przyjechał tu na zastępstwo. Kawaler. Najlepsza partia we wsi. Wszystkie panny wodzą za nim oczami. Ale podobno niepotrzebnie się starają. Bo on już wybrał. I to nie pannę - szepnęła mi do ucha.

- Tak, a kogo? - zainteresowałam się. -To jasne, Lidkę! Na pierwszy rzut oka widać, że między nimi iskrzy. Kto wie, jak to się dalej potoczy? Może ich stąd wywieje w siną dal - rozmyślała.

- Lidkę? Co ty! Ona nigdy w życiu nie zdradzi Grzegorza. A o rozwodzie to nie chciała w ogóle słuchać. To jakaś plotka - powiedziałam pewnym głosem. - Co prawda to nikt ich razem w łóżku nie dorwał, ale wiesz jak to jest, w każdej plotce znajdziesz ziarenko prawdy - zaśmiała się i wybiegła z sali.

Do końca imprezy nie ruszałam się z miejsca, ale cały czas obserwowałam siostrę i pana Jerzego. Niby zachowywali się normalnie. Tańczyli, trochę rozmawiali coś jedli i pili. Nic szczególnego w ich zachowaniu nie było, ale przypadkowe gesty, spojrzenia i tajemnicze uśmiechy mówiły, że chyba jednak coś jest na rzeczy. Może moja kuzynka miała rację?

Byłabym zadowolona

- Wreszcie - westchnęłam. To byłoby wspaniale, gdyby Lidka w końcu pomyślała o sobie i postanowiła zacząć żyć na lepszych warunkach. Może spotkała dobrego człowieka i prawdziwą miłość…

Pomyślałam, że muszę wyciągnąć ją na pogaduchy i dowiedzieć się jak jest naprawdę. Ale gdy podniosłam się z krzesła, na środku parkietu stanął Grzegorz. Był rozchełstany, pijany i ledwo trzymał się na nogach.

- Chodź tu Lida. Wracamy do domu. Koniec zabawy, bo jestem ledwo żywy - krzyczał na całe gardło. - Już idę. Wracajmy - zawołała.

Wychodząc potulnie, ze zwieszoną głową, nawet nie spojrzała na pana Jerzego. A ja w tym czasie myślałam, że mój piękny sen o siostrze właśnie się skończył. A ten jej rzekomy romans to tylko ludzkie gadanie. Gdy tak stałam smutna i zła nawet nie podejrzewałam, że jednak będę się cieszyć.

Wreszcie

Byliśmy z Michałem w kinie, gdy w torebce wibrowała moja komórka. Dzwoniła mama. Na szczęście film dobiegał końca i mogłam oddzwonić.

- Lidka uciekła z domu. Grzegorz jej wszędzie szuka - mama płakała w słuchawkę.

- Jak to uciekła? - zapytałam.

- No uciekła. Zabrała rzeczy i przepadła! Grzegorzowi napisała, że odchodzi. Weterynarz też wyjechał! O jaki to wstyd - biadoliła. Dzwonię do niej od kilku godzin, ale nie odbiera. Jak ja teraz mam żyć, jak spojrzeć ludziom w oczy?

- Mamo, ty martwisz się tym co powiedzą ludzie? Poważnie? Wycedziłam przez zęby i się rozłączyłam.

Lidka ode mnie też nie odebrała telefonu, ale przysłała sms, że jest bezpieczna. Jest z Jerzym. Musi przemyśleć sprawę i wtedy się odezwie. Odpisałam jej, że bardzo się cieszę i żałuję, że nie mogę jej uściskać i pogratulować, że wreszcie stanęła przeciw chorym zasadom i zrzuciła ten ciężki krzyż, jaki dźwigała od początku małżeństwa…

Odpisała mi, że bała się plotek, które bolą bardziej niż bicie. Ale wreszcie zrozumiała, że jej życie jest najważniejsze.

Tekst i fot. Wiesława Kusztal


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: LupusTreść komentarza: Narazie zabawa. Oglądaliśmy rzuty. Grzmi tylko oszczepniczka małolatka U-14. Za rok prawda o potędze wyjdzie albo nie. Kto wejdzie na bieżnię, ten jest lekkoatletą, a ten kto z nimi jest na bieżni jest trener z nazwy. Data dodania komentarza: 16.05.2023, 20:44Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Sukcesy brodnickich biegaczyAutor komentarza: KuracjuszkaTreść komentarza: Ale NUMER opisał super Redaktor Bogumił! A tak naprawdę - to z czekaniem do sanatorium - to też numer i to w kolejce długiej! A tyle dajemy na NFZ, by zdrowym być i marzyć, by mieć wciąż te dzieścia lat.. kuracjuszka, ale jeszcze bez numeru.....Data dodania komentarza: 11.05.2023, 20:13Źródło komentarza: Sanatoryjny numer 4457Autor komentarza: joko Treść komentarza: Niech się wasz trener nie chwali . Słyszałem ze dawniej jemu wszystkie plany przysyłał i był na obozach jakiś trener z Iławy. Dlatego w mukli miał nawet mistrzów Polski na 400m i w sztafetach. Teraz leci na jego planach, ale wyników medalowych to oni od 6 lat nie mają, bo z tego trenera zrezygnował. Mukla ma nawet dobry do LA stadion a lepiej żeby miała dobrego trenera do medali. Chyba że wpadnie mu jakiś zawodnik co był już mistrzem Polski, to może zrobi z niego mistrza województwa. Data dodania komentarza: 9.04.2023, 09:00Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: lolek Treść komentarza: Mierne ta wyniki latem mieliścieData dodania komentarza: 8.04.2023, 20:30Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: WiKTreść komentarza: Życzę powodzenia i zachwyconych gości. Oczywiście ciekawa jestem jak kaczka się udała?Data dodania komentarza: 7.04.2023, 23:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kasząAutor komentarza: CzesiaTreść komentarza: Super Wiesiu! Takie danie po nowemu zrobię na te Święta, bo do tej pory głównym dodatkiem był ogrom jabłek... Dzięki za przepis.. Dam znać, jak smakowała gościom... pozdrawiam już z apetytem! CzesiaData dodania komentarza: 7.04.2023, 17:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kaszą
Reklama
Reklama