Zastanawiałam się o czym chciałabym napisać w tym przedświątecznym felietonie. Zawsze staram się brać na warsztat to, co mi leży na sercu, a mówiąc bardziej poetycko, co mi w duszy gra. Ale z okazji Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy, chciałabym odnotować coś niecodziennego, świątecznego. Nieco innego niż zwykle.
Od lat w moich felietonach, nie ma co ukrywać, gnieździ się polityka. Po części dlatego, że lubię wiedzieć jaka jest różnica między tym, co politycy mówią, że robią, a tym, co się naprawdę dzieje, a po drugie piszę o polityce, bo się nią interesuję, gdyż ona jeszcze bardziej interesuje się nami. Ingeruje w nasze życie i ma ogromny wpływ na jego kształt i przebieg. Ale, czy tego chcemy, czy nie, żyjemy w trudnym czasie i coraz mniej w nim optymizmu oraz nadziei. A nie każdy, zwłaszcza, gdy twardo stąpa po ziemi, potrafi zadowolić się politycznym przekazem dnia.
O czym więc pisać?
Nie nagłaśniać afer, nie piętnować niegodziwości? Co robić, żeby nie uprawiać czarnowidztwa, a pisząc prawdę dawać ludziom nadzieję. Dawniej więcej pisałam o sukcesach, o zwycięstwie dobra nad złem i o tym, że mimo różnych problemów mieliśmy siłę i chęci, aby z nadzieją patrzeć w przyszłość. Z czasem moje pisanie stało się smutne i zgorzkniałe, a optymizm i radość ustąpiły miejsca rozczarowaniu. Ale wszyscy są już zmęczeni bieżącą polityką zarówno tą rodzimą, jak i europejską i światową. Ludzie mają dość informacji o aferach, inflacji, drożyźnie i wojnie, tej blisko nas i tych w odległych krajach. Społeczeństwo chce wiadomości, dających otuchę i ukojenie. A przed świętami potrzebuje spokoju, aby dobrze je przygotować i jeszcze znaleźć czas na refleksje. Rodzą się pytania i zwątpienie, czy pisać? Jeśli tak, to jak opisywać to, co dzieje się dookoła? Jak przedstawiać fakty, żeby ludzie w tekstach odnajdywali prawdę, ale i nadzieję oraz wiarę w lepsze jutro?
Czytelnik nasz Pan
dlatego nie ma co się wahać, tylko wziąć byka za rogi i napisać coś pozytywnego. Przypadkiem pomogły mi w tym panie jadące podmiejskim autobusem, które głośno rozmawiały o zakupach i szybujących w górę cenach i o tym, że święta będą skromne, a mimo to drogie.
- Jest drogo, zwłaszcza mięso, jajka, cukier, czy mąka. Jak zrobić święta dla siebie i dzieci z rodzinami? Chyba, że nikogo nie zaproszę i po kłopocie. Zrobię to. Przynajmniej się nie narobię - dodała.
- Tak, ceny oszalały, ale władza nam na to daje pieniądze - odezwała się druga kobieta.
- To prawda. Dostajemy 13-te i 14-te emerytury!
- To nie są emerytury, to są dodatki wypłacane z naszych pieniędzy, bo rząd nie ma swoich pieniędzy.
- Jak to rząd nie ma pieniędzy?
- No nie ma, to są pieniądze nasze, obywateli. Z naszych podatków.
- Nasze, czy nie nasze, ale jak nam dają to one znów są nasze – mówiła inna z kobiet.
- Mnie nie obchodzi skąd rząd bierze pieniądze. Ważne, że ja dostaję i mam na wszystkie podwyżki.
- Za PO nie mieliśmy takiej kasy. A dzisiaj-nawet moja szwagierka, dostaje emeryturę, a nigdy nie pracowała,
- No, ale emeryturę trzeba wypracować! A nie dostawać za darmo. Kiedyś ta kasa na rozdawanie się skończy!
- Nie! Premier i Glapiński mówili, że pieniędzy nie zabraknie.
- No tak, bo im wyższe ceny, tym państwo z VAT-u dostaje większą kasę.
- I dobrze. Skoro Unia nam nie daje tego, co nam się należy...
- ...podobno Niemcy tak każą.
- Tak. Słyszałam też, że Niemcy przyjeżdżają do nas na zakupy, bo u nas taniej.
- No i w TVP mówili, że w Polsce żyje się najlepiej.
- To prawda. Władza dba o nas. I myślę, że nie będzie tak źle.
- A zobaczycie, jak przed wyborami nam się poprawi.
Panie dojechały na miejsce i wysiadły z autobusu.
A ja doszłam do wniosku, że recepta na szczęśliwe życie jest bardzo prosta, wystarczy oglądać jedynie słuszną telewizję i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znikają wszystkie problemy.
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze