Pytanie jest istotne, zasadnicze, a wiąże się z wyborami. Kiedy będą? Nie wiadomo. Dziś już jednak widać i – co umyka komentatorom – także czuć, że najbardziej ich wyniku obawia się dziad wędrowny. Obawa – za słabo powiedziane, widać strach w oczach. Niepotrzebnie.
Objeżdża kraj dziad wędrowny i w ramach podwieczorku przy mikrofonie mówi m.in. o swoich przeciwnikach tak: - Mają do zaproponowania coś więcej spośród tych rzeczy bardzo złych - mają do zaproponowania atak na wszystko, co jest im przeciwne, na polską władzę, tę dzisiejszą, a w razie ich zwycięstwa - na opozycję. (...) Mają te 100 dni, w których mają rozwiązać wszystkie te problemy, które - w ich mniemaniu - są do rozwiązania, a więc przeprowadzić wielką operację represyjną, łamać prawo, bo - w gruncie rzeczy - w ramach prawa nic takiego nie jest możliwe, łamać zasady demokracji, bo innej opozycji niż ta, którą my byśmy byli, gdybyśmy przegrali, w Polsce przecież nie ma...
Cóż powiedzieć? Okazuje się, że mamy do czynienia z człowiekiem małej wiary. No jak to... wątpić w sukces. Jest przecież wiele możliwości na przeprowadzenie wyborów w taki sposób, żeby nie było wątpliwości kto wygrał (zmiana okręgów, ordynacji wyborczej itd.). Żeby zwycięstwo było przyPiSane do strachliwego!!!
Jakiż to problem? Proponuję odwołać się chociażby do przykładu sprzed lat, powrócić do czasów PRL-u! W 1965 r. Marek Piwowski, reżyser, nakręcił bardzo ciekawy i ważny, jak się okazuje, dokument o wojskowej komisji poborowej pt. „Uwertura”. Tam jest taki fragment: kandydat do wojska, już po badaniach lekarskich staje - w zasadzie siada na krześle - przed komisją poborową, której przewodniczy major. Z ust majora padają ważne słowa: żeby zachować zasadą demokracji ja się was pytam: gdzie chcielibyście służyć. I wy tę, tą moje pytanie, możecie podchwycić i powiedzieć: ja chciałbym służyć w wojskach powietrzno-desantowych. To ja na to mówię: zgoda!!!
Tego rodzaju inwokacja załatwia całą sprawę. Jest niemalże instruktażem. Wybór nastąpił. I teraz, co to ma wspólnego z wyborami do parlamentu, do Sejmu, Senatu? Pozornie niewiele. W rzeczywistości jest to moment absolutnie przełomowy. Ponieważ można wprowadzić taki projekt, że oprócz komisji wyborczej w lokalu wyborczym, gdzie każdy wyborca otrzymuje kartę do głosowania, instaluje się podkomisja wyborcza złożona z ludzi pewnych, a więc golonka, karki, tatuaże, czółko na dwa palce. Nie ma kotary, zasłonek, przegródek – pełna jasność, przejrzystość, transparentność. Głosujący przychodzi z kartą do głosowania do podkomisji i tam usłyszy od karka: żeby zachować zasadą demokracji ja się was pytam, na kogo chciałbyś/chciałabyś zagłosować. Ty, tę moją pytanie możesz podchwycić i powiedzieć: ja chciałbym/chciałabym zagłosować na PiS. To ja na to: zgoda! Głosujący skreśla przy karku odpowiednią kratkę i idzie wrzucić do przeźroczystej urny.
No i co? Są jakieś wątpliwości? Rozwiewam od razu: wszystkie komisje praw człowieka, helsińskie, sztokholmskie, ONZ, OPEC, FIFA, UEFA mamy w dupie! Wynik wyborczy 98,93 proc. na PiS. I kto nam skoczy?
Wiem, mogą się rodzić wątpliwości. Ponownie i od razu rozwiewam i wyjaśniam, że przy dobrej chęci można będzie głosować dwukrotnie. Dajmy na to z rana przychodzi Władysław i głosuje według ustalonego już schematu, a o wpół do szóstej Władysław przychodzi raz jeszcze, ale mówi, że on nie jest Władysław tylko Zosia. Takich przypadków może być sporo, ale od tego będzie podkomisja i karki będą czuwać. Nad przebiegiem demokratycznych wyborów. I tego się trzymajmy! Nie trzeba robić w gacie.
Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze