...mówi chińskie powiedzenie, a dokładnie przekleństwo, które oznacza niechybny koniec świata, jaki znamy i w jakim żyjemy. No i jest tak, że przyszło właśnie nam żyć w tym przełomowym czasie.
Od momentu pierwszych, świadomych i rejestrowanych przemian oraz innych, równie ciekawych zjawisk, żyję w tych czasach od ponad sześciu dekad. Na wiele ważnych zdarzeń nie mam wpływu, ale interesuję się nimi, stąd pewnie dręczące mnie pytania: po co diabli nadali te ciekawe czasy? Tego nie wiem. Ale wiem, że skoro już są, to musimy się w nich odnaleźć i sobie radzić. Jedno jest pewne, za żadne skarby tych ciekawych czasów nie można przyszłym pokoleniom zostawić w spadku.
Świat się zapętlił
tak bardzo, że rozwikłanie wielu problemów nie będzie możliwe. Kryzys migracyjny, pandemia, wojna w Syrii i w Ukrainie, bomba przypadkowo, czy nie, spadająca na Polskę. To tylko kilka najbardziej widocznych wydarzeń ostatnich lat i dni, które wstrząsnęły ludzkością, przy okazji wyrywając światowych bogaczy z błogiego stanu komfortu. Otoczeni luksusem i spokojni o swoją przyszłość nagle muszą otrzeźwieć. Muszą postawić nowe pytania o cele i wartości współczesnego świata, o ciąg dalszy wszystkiego, o zwykłe jutro, o być albo nie być naszych dzieci i wnuków. Że łatwo nie będzie pokazały zakończone kilka dni temu szczyty: najważniejszych gospodarek świata – G20 i klimatyczny COP 27.
To oczywiste, że wymienione problemy, to jedynie wierzchołek góry lodowej wyzwań dla ludzkości żyjącej skądinąd w ciekawych, ale jakże nieludzkich, czasach XXI wieku. Zachodzące dramatyczne zmiany klimatyczne, kurczące się zasoby naturalne, galopująca cyfryzacja, sztuczna inteligencja pozbawiająca pracy ludzi, kryzys demokracji, praw człowieka i wartości moralnych. Tak, w ujęciu globalnym, wyglądają nasze ciekawe czasy.
A jak jest bliżej nas?
Żyjemy w ciągłym biegu. Zatrzymujemy się tylko na chwilę, gdy wydarzy się coś ważnego, coś co nami potrząśnie i co dotyczy nas osobiście. Wtedy zaczynamy patrzeć nieco dalej poza swój mały świat. Mówi się, że czas kręcenia wokół własnej osi już minął. Trzeba widzieć więcej, dalej i wybrać wartości takie, które pozwolą godnie żyć i zostawić w tym świecie trwały i wartościowy ślad.
Świat, bez wojen, bez wyciętych puszcz i lasów, bez zatrutych rzek, i bez trującego smogu, bez klimatu, w którym żadna istota nie przeżyje. I co ważne, bez skrzywdzonych ludzi. Wiemy, że aby naprawić te straszliwe w skutkach błędy mamy niewiele czasu. Ale ile dokładnie, nie wiadomo. Czy zdążymy, to zależy od każdego z nas. Miliard ludzi, to miliard pojedynczych osób, które razem mogą zdziałać cuda.
Wystarczy chcieć
Nieraz pisałam w felietonach, zresztą nie ja jedna, o zgodzie na gorszącą dwuznaczność między słowami i czynami. O przymusowej miłości i moralności, o politycznej poprawności i narzuconej „prawdzie” brutalnie zderzającej się z jego odwrotną praktyką, tak na co dzień, jak i na co noc. Pisałam o winnych, których na różne sposoby uniewinnia się. Kłamców i oszustów osadza - nie, nie w więzieniach, a na dobrych posadach, gdy tymczasem ofiarom i ich obrońcom knebluje się usta. Każdy, wyciągnięty na światło dzienne przypadek, nawet w obliczu niezbitych dowodów, odbija się od ściany jak piłeczka w squash`u - mocno i daleko. A ukazywanie apogeum hipokryzji, to głos wołającego na pustyni, czy jak kto woli na puszczy. Jak zwał, tak zwał chodzi o to, że apele o prawdę, o szacunek dla drugiego człowieka i jego prawa są lekceważone i pozostają bez odzewu i aprobaty. To prawda, ale tylko, gdy walczą pojedyncze osoby lub małe grupy.
Głos milionów jest mocny i słyszalny, nie tylko w Warszawie, ale w Brukseli, Nowym Yorku, Moskwie i Katarze. Na całym świecie! Żeby wygrać z głupotą, pogardą i pazernością paru możnych tego świata trzeba pokazać moc milionów ludzi.
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze