Z pierwszym wydaniem tej gazety rozpoczęła się moja dziennikarska przygoda. Ja, zupełnie zielona, no prawie, wcześniej pisałam do dwujęzycznego kwartalnika Region Wita, dołączyłam do kolegów z pokaźnym już dorobkiem. I tak wyruszyłam w drogę bez biura podróży i bez przewodnika. Zresztą tak, jak lubię. Na własnych zasadach.
Cechy kojarzone z dziennikarzami; umiejętność słuchania ludzi, odróżnianie dobra od zła i odpowiedzialność wobec człowieka, nie są mi obce. Tak jak uczciwość, głównie wobec siebie, ale i względem Czytelników, historii i kultury. Przyglądać się władzy, walczyć o uczciwość w stosunkach społecznych i o jawność życia publicznego - też lubię.
Pochłonęło mnie pisanie
artykułów z życia wziętych, poradników i opisów wydarzeń. Interesuję się polityką z tej racji, że ona interesuje się mną, no i kręci mnie bezpośredni kontakt z wyjątkowymi ludźmi, którzy talentem albo ciężką pracą wzbili się na arenę krajową czy międzynarodową. Może dlatego, że nie miałam kompleksów dziennikarki lokalnego medium, przeprowadzałam wywiady z ważnymi osobami. M.in. dwukrotnie z ambasadorem USA w Warszawie Stephenem Mullem, a po Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie, gdzie gościem był papież Franciszek, przeprowadziłam ciekawą rozmowę z ks. biskupem Markiem Solarczykiem. Z racji tej, że tu mieszkam wielokrotnie rozmawiałam z władzami, politykami z Kujaw i Pomorza, ludźmi kultury i z przedsiębiorcami. Pokazywałam też brodniczan, którzy osiągnęli zawodowe szczyty. Zawsze jest jakiś cel do opisania, choćby interesujące miejsca, tradycje i napotkani podczas dalekich podróży ludzie.
Słowa mają moc
Na co dzień nie myślimy o tym jak potężne znaczenie mają słowa. Ale to dziennikarze, obojętnie, mówiący, czy piszący są głosem tych, którzy nie zostali wysłuchani. Tak jak brodniczanie nie wpuszczeni na, podobno otwarte spotkanie z premierem w Rypinie. Na tym spotkaniu burmistrz Paweł Grzybowski, chyba już całkiem odleciał, bo nie wiedzieć dlaczego wyrwał z rąk mieszkańca plakat z napisem „Pinokio notoryczny kłamca”. Dzięki relacjom w TVN, Rypin zasłynął żenującym zachowaniem burmistrza i zamaskowanych mundurowych, którzy na spotkanie nie chcieli wpuścić nielubianych przez władzę mediów. Ale udało się wejść i zrobić materiał o tym, z kim PiS lubi rozmawiać.
Bój się Polaku
Rypin to ostatnio nie jedyny wstyd dla władzy. Żałosne przemówienia Kaczyńskiego, kpiące z ludzi LGBT, maile Dworczyka do premiera z Julią z TK w tle i wystąpienie Glapińskiego, który nie o pustych portfelach Polaków gadał jak oczadziały. Na biedę Polaków to PAD znalazł receptę; zaciskanie zębów i optymizm. Już wcześniej premier proponował nam pracę za miskę ryżu, teraz łaskawcy zalecają optymizm i zbieranie chrustu, gdy nie stać nas na kupno węgla. Tego węgla, co według prezydenta mieliśmy mieć na 200 lat, dziś już prawie nie ma (jak te dwa wieki szybko przeleciały!). Ale są horrendalne ceny. I na to rząd ma, co najmniej dziwną radę. Zawiesić normy jakości paliwa i sprzedawać odpad węglowy. Nieważne, że jeszcze bardziej zanieczyścimy atmosferę i będziemy umierać od smogu, a ponadto nie dostaniemy kasy z KPO. Ale kto by się tym martwił? PiS-owsy milionerzy?
Władza może nam zaglądać
do kont bankowych. Od lipca ustawa pozwala śledzić każdy nasz krok. Ile wydajemy i na co, w jakich sklepach robimy zakupy, gdzie się ubieramy, dokąd wyjeżdżamy, ile zarabiamy, ile odkładamy, komu płacimy i za co, gdzie się leczymy itp. To jest totalna inwigilacja. Nie wystarcza drastyczne zaostrzenie kar w Kodeksie karnym, Pegasus, zaglądanie pod kołdry i do macic. Trzeba bardziej zacisnąć pętlę, żeby wiedzieć o nas więcej niż my sami. No i żebyśmy się bali. Już się boimy! Albo co gorsza jesteśmy obojętni.
Na koniec napiszę tylko, że zazdroszczę Brytyjczykom ministrów w rządzie, oni wybrali uczciwość, a nie lojalność wobec skompromitowanego premiera. Można?
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze