O pięknej, momentami wzruszającej historii Ukraińskiej Madonny opowiedział mi artysta rzeźbiarz i malarz Jakub Adam Matejkowski z Płowęża.
Historia tej Madonny rozpoczęła się od rozmowy dwóch przyjaciół w efekcie której ksiądz Jacek zamówił u Kuby Matejkowskiego rzeźbę. Wcześniej miał już kupione anioły, do których brakowało mu tylko Madonny.
- Trochę obawiałem się, po wielu latach przerwy, powrotu do rzeźby w drewnie, ale się zgodziłem - mówi Kuba Matejkowski. Zacząłem od szukania drewna, gdy znalazłem odpowiednią deskę, to od razu w tym jednym kawałku deski zobaczyłem całą figurę. Madonna miała być piękną, młodą osobą o ciemnych oczach i ciemnej karnacji. Typowa Żydówka. Zastanawiałem się jak to zrobić, bo w naszej ikonografii jest to blondynka z niebieskimi oczami. No, ale skoro takie było zamówienie, to tak zrobię.
Ta rzeźba mówi o Zwiastowaniu Pańskim, to znaczy przychodzi anioł - ten wcześniej kupiony i mówi Maryi, że będzie miała dziecko. Zwiastowanie i pierwsza myśl matki, że ona będzie miała dziecko. Madonnę wyrzeźbiłem z rękoma wyciągniętymi do góry. To jest gest radości, tryumfu. Ona już cieszy się macierzyństwem. Pod sercem, w sobie zaczyna czuć ciepło. Od samego początku wie, że tam jest dziecko. Uzgodnienia były takie, że dzieciątko ma być położone w miejscu, gdzie rzeczywiście znajduje się będąc w łonie matki. I, że to ma być dziecko, a nie żaden embrion, czy jakiś trzyletni przedszkolak. Tak miałem to zrobić. Zgodziłem się na tę wersję. Nawiasem mówiąc dziecko w łonie Madonny, to jest portret mojego synka.
Rzeźbę zrobiłem zgodnie z ustaleniami projektowymi, ale podczas pobytu w kościele, gdy modliliśmy się za naszych braci Ukraińców, zobaczyłem moją Madonnę, w ich kolorach. I to wtedy postanowiłem zmienić jej maryjne barwy na ukraińskie.
Wróciłem do pracowni i w krótkim czasie, w około cztery godziny, przemalowałem całą postać dając jej kolor ogarniętej wojną Ukrainy. Aniołom, które towarzyszą Madonnie, serca też pomalowałem w kolorach niebiesko-żółtych. Przy rzeźbie pracowałem cztery dni po 10 godzin. Gdy skończyłem i z oddalenia spojrzałem na dzieło moich rąk, serca i umysłu, zostałem porażony. To była pierwsza praca w moim życiu, która stała się rzeczywista. Poddałem się ogromnemu wzruszeniu, jakie mnie ogarnęło. Do tego ta symbolika. Wojna i dziecko, które ma się narodzić….
Z niecierpliwością i z lekką obawą, jak zostanie przyjęta moja praca, bo sam zdecydowałem o zmianie barw z maryjnych na ukraińskie, czekałem na odbiór mojej niebiesko-żółtej Madonny. Już wtedy w kościele, podczas modlitwy za Ukraińców wiedziałem, że tak muszę zrobić. Od dzieciństwa jestem karmiony wojną. Historia, literatura, malarstwo. A teraz, do nas, cały czas żyjących w oparach martyrologii, przyszły te najstraszniejsze, aktualne obrazy wojennej pożogi. Ludzie od bomb i z głodu, męczeni i gwałceni giną blisko. Za naszą wschodnią granicą. To jest nieludzkie…
Po odbiór rzeźby ksiądz Jacek przyjechał z dwiema Ukrainkami, którym pomaga przeżyć ten trudny i bolesny dla nich czas. Gdy spojrzały na moją pracę, nic nie mówiąc, rozpłakały się ze wzruszenia. To był bardzo czytelny gest akceptacji dla mojej rzeźby.
Cieszę się jako artysta, że dostałem wolną rękę i mogłem tę rzeźbę zrobić po swojemu. Do tego jestem człowiekiem wierzącym i przekazałem w niej coś pięknego, Zwiastowanie i narodziny, a nie śmierć. Bo kiedy będziemy myśleli o samej śmierci, to będziemy się bali, a gdy mówimy o zwycięstwie, to tam jest siła. Ponadto jesteśmy dziećmi jednego Boga i ta Ukraińska Madonna jest moją modlitwą i głosem wsparcia dla nich, dla Ukraińców.
Notowała Wiesława Kusztal
Fot. Matejkowscy
Napisz komentarz
Komentarze