- Zaryzykowałbym tezę, że w Polsce nie możemy uczcić pamięci ofiar pandemii, bo żadnej pandemii u nas nie było – pisze Tomasz Stawiszyński, filozof, eseista i publicysta. - Nie w sensie dosłownym, rzecz jasna, lecz psychologicznym.
Dzwony nie biją na trwogę, rzadko słychać „Święty Boże, Święty Mocny...” z twórczości wielkiego poety, na dodatek z naszych stron, Kujaw i Pomorza, urodzonego w Szymborzu pod Inowrocławiem, Jana Kasprowicza. Echo tej pieśni nie niesie się łąkami, polami, lasami, nie odbija się od zakamarków starych miejskich ulic.
Dziwny stan – niby doskonale wiemy, kto jest odpowiedzialny za wysłanie na śmierć, przez zaniechanie - już ponad 100 000 naszych rodaków - ale nic z tym nie robimy, bo temat to już codzienny, powszechnie znany. Stanowisko 13 naukowców, najlepszych w kraju epidemiologów i wirusologów, porusza ludzi mądrych, którzy widzą w tym sygnał wyraźny, gest protestu i rozpaczy. Z kolei inni pytają: no i co? co się stało? nie przesadzajmy!!!
Opowieści o antyszczepionkowcach, dokumentujące ostatnie chwile życia, jednego z nas – Polaków, przestały szokować. Państwo i rząd naszego kraju robią wszystko, aby był to pejzaż codzienności. Bez współczucia – czytamy na portalach internetowych.
Miałem rzadką nieprzyjemność spotkać w naszym regionie księdza, bardziej na Kujawach, wcale nie emeryta, czy rezydenta, który powiedział szczerze, że nie jest zaszczepiony i się nie zaszczepi. Zapytałem czy zna, choćby z katechizmu, z nauki religii – pomijam już studia w seminarium duchownym - „Dziesięcioro przykazań Bożych”. Spojrzał na mnie z politowaniem. Dodałem więc, że chodzi o Mojżeszowe Tablice. Były dwie. Na jednej z nich piąte przykazanie: NIE ZBIJAJ. Zna ksiądz to przykazanie? A co to ma do rzeczy? Ma tyle, że jest ksiądz potencjalnym roznosicielem wirusa...
„Święty Boże, Święty Mocny” należy do gatunku uroczystych pieśni zwanych suplikacjami, czyli prośbami. Jest śpiewana w wyjątkowych sytuacjach. Ten czas nadszedł.
Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze