Z Mariolą Landowską, malarką oneline, o życiu poza krajem, o fascynacjach, wyjazdach i powrotach rozmawia Wiesława Kusztal
- Ile to już lat upłynęło od Pani wyprowadzki z Polski i zamieszkaniu w Portugalii?
- Od razu zaznaczę, że pytanie o wyprowadzkę z Polski w moim przypadku nie jest właściwe. I tak naprawdę, nie mogę udzielić odpowiedzi na nie, bo ja jestem cały czas w podróży. A do Portugalii pierwszy raz przyleciałam w 1993 roku, ale przedtem pojechałam studiować malarstwo do Włoch.
Lata 90-92 spędziłam we Włoszech w Piacenza, gdzie studiowałam w Instituto D`Arte Gazzola. Były to czasy gdy jeszcze nie było Erasmusa. Sama sobie wymyśliłam studia we Włoszech i sama je organizowałam. Bywało różnie. Najpierw musiałam jechać do Warszawy po wizę, gdy kończył się czas, wracałam i prosiłam o następną wizę. Nie było łatwo, chociażby dlatego, że przeloty do tanich nie należały. Zawsze jednak szkicowałam, malowałam, wstawiałam moje prace do Kantoru Sztuki. I tak uzupełniałam finanse.
W tym czasie, we Włoszech poznałam brazylijskiego grafika i malarza, który na około miesiąc przybył z Portugalii. Okazało się, że jesteśmy bratnimi duszami i mamy pasje do malarstwa, do sztuk pięknych ogólnie. Zaprosił mnie do Portugalii na wspólną wystawę. Ja miałam prace związane z domem moich dziadków z Nowego Tomyśla. Martwe Natury ze skrzypkami dziadka, słomianym kapeluszem mojej babci. Ich kosze wiklinowe, kury też były przedmiotami inspirującymi.
Tak wiec pokazałam w Portugalii moje polskie impresje z domu rodzinnego. Tam zainteresowano się moimi obrazami, zaczęto też pytać o mniejsze prace. Tak zaczęła toczyć się moja portugalska artystyczna przygoda.
- Jaki wpływ na Pani twórczość ma życie w Lizbonie?
- Portugalia to kraj słońca. Światło w Portugalii jest wyjątkowe, ale to nie Portugalia mnie tak bardzo zainspirowała, a Brazylia. Brazylia była celem moich wędrówek. Gdy stamtąd wracałam, malowałam poznaną kulturę plemion na mój sposób. Pamietałam rozmowy z żyjącymi w Brazylii Indianami, dużo myślałam o wyginięciu niektórych plemion i o tym jak ich osaczono naszą kulturą, zabrano im tożsamość.
Powroty do Lizbony były zawsze pełne energii z Ameryki Płd. Owocem tych wyjazdów, także po następnych wędrówkach i wizytach w innych wioskach były w Lizbonie wystawy obrazów na temat Amazonii. Z czasem polubiłam malować Lizbonę na mój sposób. Tylko pracując można odkryć świat, jak w podróżach tak i w obrazach.
- Czym są dla Pani powroty do Polski?
- Jestem często w Polsce w Szczecinie, mam tam rodzinę i przyjaciół. Byłam żeglarką, więc wracam na jacht do żagli również. Chociaż Portugalia ma wiele marin i Atlantyk obok, to tam nie uprawiam tego sportu. Dlatego, że wody są bardzo otwarte i zimne. Ale za to jest dobre światło, więc dużo maluję. A powroty do domu, do Polski, zawsze dawały mi inspiracje i chęć podzielenia się tym co widziałam. W 1997 wystawiłam prace w galerii 13 Muz w Szczecinie, pod tytułem „Indio jeszcze Indio”. Ostatnia wystawa jaka miała miejsce w 2021 nazywała się „Kwaśne Mango” i odbyła się w Open Gallery Moniki Krupowicz w Szczecinie. Od lat także wracam do Brazylii. Zawsze nie krócej niż na miesiąc, dwa. Tam też maluję i szkicuję, sporo piszę, spisuję podróże.
- Jacy są Portugalczycy, jak została Pani przyjęta?
- Są ludźmi spokojnymi i nie wtrącają się w życie innych. Mogłam malować spokojnie i zawsze byłam dobrze odebrana. Mówię głównie o latach początkowych, gdy byłam tam nowicjuszką i nie zawsze mogłam się porozumieć. Dzisiaj gdy mówię lepiej po portugalsku czuję się super dobrze. Znam ludzi z Mozambiku, Angoli, Wysp Zielonego Przylądka, Brazylii, Goa, rozmawiamy w tym samym języku. A to znacznie ułatwia poznanie ludzi, ich kultur, muzyki i kuchni.
Teraz, gdy ich lepiej poznaję widzę, że Portugalczycy to moim zdaniem naród poetów. Poezja jest obecna na spotkaniach. Lubią literaturę. Może przez to też są narodem łagodnym, a może dlatego, że oni nie mieli takiej krwawej historii jak nasza.
Emocje odbierane z moich obrazów są podobne jak u Polaków i Portugalczyków. Na szczęście Polacy lubią moje obrazy, nie wszyscy, wiadomo. W Portugalii myśl abstrakcyjna jest dobrze odbierana, a moje obrazy nie są takie oczywiste i to lubią Portugalczycy.
- Czym Polacy najbardziej różnią się od Portugalczyków?
- Różnica między tymi narodami jest zauważalna. Różnimy się podejściem do wielu kwestii, mamy inne charaktery. Portugalczyków trochę opisałam w poprzedniej odpowiedzi. Z mojego punktu widzenia Polacy interesują się światem kolonii portugalskich, bo wiadomo, jest to nowość. Portugalczycy mają te kolonie od ok. 1500 roku, więc jest normalne, że znają je dobrze. Nieobca jest im kultura i kuchnia tych narodów np. brazylijska. W Polsce też to się w ostatnich latach zmieniło. Teraz mamy dużo restauracji z innych zakątków świata. Jest to wzbogacające nas, poznajemy te kraje także i poprzez ich kuchnie. Ponadto, ja uważam, że kontakt z przyjaciółmi z dalekich stron wzbogaca mnie każdego dnia. Jesteśmy daleko od siebie, a jednak blisko. Zawsze mam zaproszenia na bycie tu, czy tam. Jednak, nie mogę tak beztrosko korzystać z tych propozycji, bo muszę przygotowywać wystawy i dobrze organizować mój czas planując wyjazdy.
- Żyjąc z dala od domu za czym, lub może za kim, tęskni Pani najbardziej?
- Gdy jestem w Portugalii tęsknię do Brazylii i do Polski. Trochę do Włoch. Trzeba jakoś to układać aby być po trosze tu, albo tam. Najbardziej oczywiście tęsknię do Mamy. Ponieważ dość często staram się być w Szczecinie, to ta rozłąka nie jest aż tak bolesna. Teraz w pandemii jest inaczej z planami podróżniczymi, przynajmniej do Brazylii. Od 3 lat tam nie byłam.
- Czy pandemia bardzo Pani przeszkadza w normalnym życiu?
- Zawsze, samotnie malowałam godzinami w pracowni, więc u mnie nie ma dużych zmian jeśli chodzi o sposób i styl życia.
- Jak Portugalczycy odnoszą się do obostrzeń związanych z COVID19?
- Portugalia jest krajem zdyscyplinowanym, noszą maseczki, szczepią się. Teraz nie ma dużych obostrzeń. Ale było bardzo smutno gdy wirus „kosił” ludzi. Teraz w wielu punktach można zrobić test za darmo. Obojętnie czy to turysta, czy mieszkaniec. W restauracjach proszą o certyfikat covidowy albo test. Nie lubię tego, ale to jedyny sposób aby ludzie nie chorowali. Jest dużo innych chorób, potrzebujących leczenia i to jest trochę zaniedbane. Trudno dostać się do specjalistów. Oczywiście prywatnie wszędzie drzwi otwarte. Kierunek myślenia zmienia się chyba na całym świecie co do leczenia ludzi. Niebawem zostaną sami bogaci z prywatnymi szpitalami i banki z workami pieniędzy tych bogatych. Nie mam nic przeciwko dobremu życiu, wręcz odwrotnie. Jednak nie mogę patrzeć na dysproporcje wobec życia na Ziemi.
- Jakie będą tegoroczne święta Bożego Narodzenia, bardziej polskie, czy portugalskie?
- Nie wiem jeszcze co będę robiła w Boże Narodzenie. Wigilia pewnie będzie z daleka od jednych bliskich, a bliżej innych bliskich. Jak wielu ludzi na świecie i ja mam takie dylematy. Najbardziej chciałabym lecieć do Brazylii i zagubić się w dżungli, pływając w małych rzeczkach, ale teraz, to tylko marzenie. Jedno jest pewne, gdziekolwiek będę, tam będzie wigilijny barszcz.
- Jak Portugalczycy obchodzą Boże Narodzenie?
- Tutaj, w Portugalii na wigilię je się dorsza, ziemniaki i brokuły, to taka podstawa. Ten dorsz jest suszony według starej tradycji. Potem trzeba go włożyć do wody aby odsolić. Następnie ugotować, polać oliwą z oliwek, trochę kolendry i gotowe. Nie napracują się w kuchni, tak jak my. W pierwszy dzień świąt jest mięso z indyka z różnymi dodatkami np. ziemniaki, ryż sałaty w zależności od upodobań.
- Czy napisała Pani list do świętego Mikołaja z prośbą o jakiś wymarzony prezent?
- Gdybym napisała do św. Mikołaja poprosiłabym o zdrowie dla nas wszystkich. I o to, żeby każdy miał swoje miejsce na Ziemi bez przemocy, bez nienawiści etc. A następnie poprosiłabym o dużą pracownię, gdzie mogłabym organizować spotkania z muzyką, poezją i malarstwem dla ludzi wszystkich kultur.
- Piękne życzenie. Dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że św. Mikołaj spełni Pani prośby.
Rozmawiała: Wiesława Kusztal, fot. Kat Piwecka
Napisz komentarz
Komentarze