Przez pierwsze dwa tygodnie listopada w Glasgow trwała konferencja klimatyczna ONZ – COP26. The World Leaders Summit przyciągnął do Szkocji przywódców największych krajów świata, którzy mieli wypracować plan ratunkowy dla klimatu.
Na długo przed spotkaniem rozmowy o konieczności radykalnego zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych były określane mianem szczytu ostatniej szansy. Niestety, od samego początku, gdy decydenci ledwo zdążyli wysiąść ze swoich samolotów i w obstawie ochroniarzy przesiedli się do krążowników szos, obserwatorzy szczytu i dziennikarze, zajmujący się problematyką zmian klimatu ogłosili światu, że przywódcy, którzy decydują o przyszłości Planety, tak naprawdę sami niczego nie rozumieją.
Głównie młodzi uczestnicy konferencji, widząc zatłoczone odrzutowcami lotniska i zakorkowane ulice, prowadzące do miejsca spotkań zanim przywódcy państw zdążyli cokolwiek powiedzieć, wydarzenie z Glasgow określili jako totalne fiasko, a ostatnią szansę uznano za zmarnowaną.
Tegoroczne negocjacje klimatyczne
wprost wynikają z ustaleń, jakie wyznacza Porozumienie Paryskie (zawarte w Paryżu na COP21 w grudniu 2015 roku). Zgodnie z nim, światowym celem numer jeden jest ograniczenie wzrostu globalnych temperatur do wartości poniżej 2 stopni Celsjusza, a także dążenie do utrzymania go na poziomie 1,5 st. C. Aby to osiągnąć, co 5 lat wszystkie państwa mają przedkładać i - co najważniejsze - realizować nowe, wyższe od poprzednich plany redukcji emisji gazów cieplarnianych.
Emisje gazów cieplarnianych powinny spadać w szybkim tempie już teraz. Redukcja do 2030 roku powinna wynieść 45 proc. Tymczasem mimo coraz bardziej alarmistycznych apeli naukowców i widocznych gołym okiem skutków zmian klimatu, rządy poszczególnych krajów wciąż nie mogą porozumieć się co do tempa zmian i obciążeń, jakie trzeba na siebie wziąć.
Podczas szczytu w Glasgow,
poza rozliczeniem tego, co dotychczas udało się osiągnąć, to przede wszystkim zaplanowano wytyczenie konkretnych celów na lata 2030 i 2050 i m.in. finansowania niskoemisyjnej transformacji w tym także pomocy państwom uboższym. Po dwóch tygodniach szczytu nie udało się osiągnąć oczekiwanych, końcowych zapisów, które miałyby wzmocnić cel porozumienia paryskiego, mówiącego o osiągnięciu 1,5 st. wzrostu średniej temperatury, głównie poprzez redukcję emisji gazów cieplarnianych, poprzez ograniczenie użycia paliw kopalnych. Jednak kraje poparły ostateczny dokument, niektórzy zrobili to z pewnymi zastrzeżeniami.
Brodnickie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej
nie czekając aż światowi przywódcy zrozumieją, że czas na dyskusje o ratowaniu klimatu już minął, przystąpiło do realizacji kolejnych inwestycji, mających na celu redukcję gazów cieplarnianych.W 2019 roku zakończono budowę dwóch nowych kotłów gazowych w elektrociepłowni przy ul. Lidzbarskiej. Natomiast w 2020 r zrealizowano budowę nowego układu kogeneracyjnego na bazie gazu ziemnego w kotłowni przy ul. Malickiego o mocy 200 kWel, i 322 kW mocy cieplnej. W bieżącym roku wymieniana jest sieć kanałowa na preizolowaną oraz przyłącza w rejonie ulic: Matejki, Nowa Kolonia, Ceglanej. Zarząd PEC, zdając sobie sprawę z wagi problemu i z konieczności jak najszybszej redukcji gazów cieplarnianych wdraża nowe technologie, które pozwolą osiągnąć zadowalający pułap.
- Od 9 listopada rozpoczął się montaż fotowoltaiki na dachu ciepłowni o mocy 50 kw - mówi Prezes Zarządu Grzegorz Malinowski-Pesta. Jest to pierwszy etap do powstania farmy fotowoltaicznej o mocy 0,5 MW, która powstaje na placu węglowym, oczywiście po całkowitym wyeliminowaniu paliwa jakim jest miał węglowy. W przyszłości energia elektryczna z fotowoltaiki może posłużyć do produkcji zielonego wodoru.
Działania rozpoczynamy konferencją: pn. „Wodór, jako paliwo do zasilania pojazdów miejskich (autobusy), lokalnych ciepłowni i systemów kogeneracyjnych”, która odbędzie się 17 listopada o godz. 12 w Urzędzie Miasta - na zakończenie rozmowy dodaje prezes Grzegorz Malinowski-Pesta.
Tekst i fot. Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze