Przedstawiciele wszystkich środowisk zatrudnionych w systemie ochrony zdrowia: lekarze, pielęgniarki, diagności laboratoryjni, fizjoterapeuci, ratownicy medyczni i pracownicy niemedyczni w całej Polsce podjęli akcję protestacyjną.
Zaczęli od przemarszu w sobotę 11 września domagając się zmian w ustawie o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia, ale też urlopu zdrowotnego po 15 latach. Protestujący medycy wyjaśniają, że ich protest to nie tylko walka o pieniądze.
Dwie minuty dla pacjenta
Chcemy mieć czas, aby wysłuchać pacjenta, a nie wypełniać druczki - mówią lekarze. Obecnie mamy 10 minut na wizytę z czego, 8 min. dla systemu. To ile zostaje dla pacjenta? Lekarz więcej czasu poświęca pracy przy komputerze niż na badanie chorego. Chcemy słuchać, diagnozować, leczyć. Jesteśmy medykami, nie biurokratami – tłumaczą lekarze z Porozumienia Rezydentów. Z nieco innymi postulatami wychodzą pielęgniarki, a także ratownicy, inne mają diagności i fizykoterapeuci. Dlatego potrzebne są zmiany w systemie ochrony zdrowia, wypracowane w porozumieniu z wszystkimi stronami.
Komitet Protestacyjno-Strajkowy
Pracowników Ochrony Zdrowia był gotowy do poważnych rozmów z ministrem Niedzielskim. Ponieważ nie trafiały do niego żadne argumenty, zgłaszane przez medyków, domagali się spotkania z premierem Morawieckim, ale ten nie kwapił się do spotkania z protestującymi medykami. W wyniku zaistniałego, kilka dni temu, tragicznego zdarzenia na terenie "białego miasteczka", protestujący zmienili zdanie i aby nie przedłużać patowej sytuacji, związanej z oczekiwaniem na premiera, postanowili wziąć udział w rozmowach z MZ. We wtorek spotkali się z wiceministrem Piotrem Bromberem.
- To spotkanie to pierwszy krok do wyjścia z impasu i jesteśmy zdeterminowani do dalszych działań – mówili m.in. po spotkaniu medycy. Chcemy, by pacjenci nie czekali w kolejkach, byli godnie traktowani, a lekarze mieli dla nich czas i nie byli przepracowani.
Aby u źródeł poznać bolączki z jakimi borykają się pracownicy ochrony zdrowia umówiłam się na rozmowę z ratownikiem medycznym z Brodnicy, z kilkunastoletnim stażem.
- Pracujemy na kontrakcie – mówi mój gość. Koszty utrzymania firmy to: ZUS 1457 zł, do tego 18 proc. podatku, do tego ubiór dla ratownika, komplet to 1200 zł. Trzeba też doliczyć obowiązkowe szkolenie, za ok 900 zł. To jeszcze nie koniec wydatków, do tego trzeba dodać koszty szeregu innych szkoleń i sympozjów, w których musimy uczestniczyć by uzbierać wymaganą ilość punktów edukacyjnych. Koszty jednego takiego szkolenia to od 300 do 650 zł, kolejny wydatek to wymagane ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej, badania lekarskie, kursy bhp i wynagrodzenie księgowej. Sporo tego, ale myślę, że wymieniłem wszystko.
- Żeby zarobić na koszty związane z pracą i na utrzymanie rodziny; kredyty, opłaty, czynsz, dzieci, itp. większość z nas ratowników z powodu, że to praca kontraktowa, ma kontrakt z 2 lub 3 podmiotami. Miesięcznie ratownicy pracują ponad 300 godzin. To pewnie z powodu trudnych warunków pracy i wysokich kosztów jakie ponosimy, ratowników wciąż brakuje na rynku pracy.
Dlaczego protestują?
- Chcemy pracować na umowie o pracę. Oprócz podwyżek walczymy o odpowiednie traktowanie, wprowadzenie ustawy o zawodzie ratownika medycznego i samorządzie ratowników medycznych oraz o urlopy szkoleniowe, a także o szacunek. Obecnie, czy chory, czy zdrowy musimy pracować, bo jak nie pracujemy z powodu np. choroby, to nie otrzymujemy żadnego wynagrodzenia. Nie mamy urlopu wypoczynkowego. To wszystko odbija się na naszym zdrowiu, na rodzinie itp. Dlatego walczymy o regulacje prawne naszego zawodu. Zgadzamy się z Komitetem Protestacyjno-Strajkowym, że rozmowy z ministrem Niedzielskim do niczego nie prowadziły, gdyż on nie był w stanie podejmować żadnych konkretnych decyzji. Nasza cierpliwość się wyczerpała, a szala goryczy przelała się po piątkowym spotkaniu ratowników z ministrem zdrowia, które trwało zaledwie 20 minut i zakończyło się fiaskiem. Dlatego ratownicy medyczni z naszego regionu, z powiatów: brodnickiego, golubsko-dobrzyńskiego, wąbrzeskiego, rypińskiego i lipnowskiego z uwagi na brak porozumienia i niezrealizowanie oczekiwań złożyli wypowiedzenia świadczenia usług dla dysponentów zespołów ratownictwa medycznego. Dajemy miesiąc czasu na rozwiązanie problemów, lub na znalezienie na nasze miejsca nowych pracowników - dodał ratownik medyczny.
Medykom życzymy powodzenia. Oni walczą także w naszym, pacjentów, interesie.
Tekst i fot. Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze