Eurostat kilka miesięcy temu podał oficjalne dane o nadmiernej śmiertelności w krajach Unii Europejskiej. Polska niestety znalazła się na pierwszym miejscu tego zestawienia i spośród członków Wspólnoty odnotowała największy wzrost w tym zakresie.
Z analizy danych Głównego Urzędu Statystycznego i Eurostatu - Europejskiego Urzędu Statystycznego, publikującego wysokiej jakości statystyki i wskaźniki w celu porównywania krajów i regionów, wyraźnie wynika, że przewidywana długość życia w Polsce biorąc pod uwagę lata 1999 do 2017 z roku na rok stale rosła. Jednak ostatnie dwa, trzy lata są pierwszymi, gdy następuje spadek średniej przewidywanej długości życia.
Tak wysokiego wskaźnika wzrostu śmiertelności, jak w Polsce nie odnotował żaden inny kraj UE w żadnym z poprzednich lat, ani teraz w czasie pandemii.
Te wyniki są przerażające i cofają nas do wartości sprzed kilkunastu lat. Co więcej, autorzy raportu wskazują, że skutki kryzysu zdrowotnego dla długości życia obywateli mogą być widoczne także w kolejnych latach.
Niestety, wśród mieszkańców Brodnicy, podobnie jak w innych rejonach naszego kraju, także wzrosła umieralność. Według informacji uzyskanych z biura Ewidencji Ludności z brodnickiego Magistratu, wynika, że w 2020 roku zmarło 319 osób, co w porównaniu z rokiem 2017, gdy zmarło 262 brodniczan, stanowi pokaźny wzrost.
Na ten stan rzeczy
poza Covid 19, w Polsce wpływają, także inne zjawiska. Do istotnych należą problemy organizacyjne i kadrowe służby zdrowia. Ta sytuacja ma dalsze konsekwencje i skutkuje między innymi zmniejszeniem liczby łóżek w szpitalach, a także bardzo długim czasem oczekiwania na badania u specjalisty.
Kolejnym problemem
na który zwraca uwagę GUS jest obserwowany wyraźny wzrost liczby osób otyłych w Polsce. Otyłość przez lekarzy uznawana jest za częstą przyczynę cukrzycy i nowotworów. Obecnie już 27 proc. Polaków choruje na otyłość i odsetek ten nieustannie rośnie. Zapobieganie rozwojowi otyłości i skuteczne leczenie tej jednej z najpoważniejszych chorób cywilizacyjnych to najważniejsze wyzwanie XXI wieku dla zdrowia publicznego.
Bardzo istotnym czynnikiem
wpływającym na zły stan naszego zdrowia i wysoką śmiertelność wskazywane jest również zanieczyszczenie powietrza oraz związany z nim ewentualny wzrost zachorowalności na choroby układu oddechowego. W ciągu kolejnych 12 miesięcy w wyniku choroby wywoływanej tym patogenem życie straciło grubo ponad 46 tysięcy osób w naszym kraju, tak wynika z oficjalnych statystyk Ministerstwa Zdrowia. Również ostatnie dane Europejskiej Agencji Środowiska, potwierdzają te niechlubne statystyki umieralności z powodu przekraczania norm emisji pyłu zawieszonego PM2,5. Kolejnych prawie 3,5 tys. umiera w efekcie zanieczyszczenia dwutlenkiem azotu oraz ozonem. Unijna agencja w najnowszym raporcie sugeruje także, że zanieczyszczenie powietrza i choroby układu oddechowego mogły wpłynąć na wzrost wskaźnika śmiertelności z powodu Covid-19. Także, przynajmniej częściową odpowiedzialność za ten stan bierze niewydolność i załamanie systemu państwowej opieki zdrowotnej wywołane koronawirusem.
Walkę o swoje zdrowie i życie,
tam, gdzie tylko to jest możliwe, bierzmy w swoje ręce. W niektórych przypadkach możemy sami sobie pomóc. Lekarze i naukowcy alarmują, gdyż problem wzrostu umieralności i krótszego życia może się systematycznie powiększać. Nie bez znaczenia jest tu wzrost chorób cywilizacyjnych. Wpływ na ich rozwój ma uprzemysłowienie, którego efektem jest skażone środowisko, zmiany klimatyczne, a także wszechobecny hałas i smog. Kolejną, ważną przyczyną są złe nawyki żywieniowe – pokarm spożywany przez większość społeczeństwa jest najczęściej wysoko przetworzony i wysokokaloryczny. Dieta przesączona chemią, cukrem i tłuszczem w połączeniu z siedzącym trybem życia i stresem to najprostsza droga do otyłości, która może wywołać kolejne choroby.
Warto podjąć walkę
o swoje zdrowie i życie, nie oglądając się na nikogo. Są takie przyczyny utraty zdrowia, z którymi możemy przynajmniej próbować się zmierzyć.
- Walka z otyłością, poprzez zmiany żywieniowe i sport w znacznym stopniu zależy od nas, od naszej determinacji. Jeśli sami nie damy rady warto skorzystać z pomocy lekarzy i profesjonalnych klubów.
- Bardzo ważne jest zapobieganie zanieczyszczeniu powietrza, poprzez likwidację pieców na węgiel i śmieci. Istotna jest tu ochrona terenów zielonych. Szczególnie w miastach trzeba utrzymać jak najwięcej parków, łąk i trawników. W miarę możliwości brońmy przed wycinką drzewa i lasy, bo kiedyś może zabraknąć cienia i życiodajnego tlenu.
- Nie zwlekając zbytnio, można to zrobić prawie z dnia na dzień, w swoim otoczeniu, ograniczyć chemikalia. Jest wiele poradników które pokazują jakimi naturalnymi środkami można je zastąpić, zarówno te zapachowe, jak i te, do sprzątania, czy do kuchni.
- Brońmy się też przed hałasem. Mówi się o nim stosunkowo mało, a ma on bardzo niekorzystny wpływ na nasze zdrowie. Paradoksalnie hałas, to cichy zabójca.
Ratuj się kto może
Państwo z budżetu wciąż przekazuje ogromne kwoty nie na ratowanie życia i zdrowia obywateli, a na ratowanie nierentownych kopalni węgla kamiennego i brunatnego. Największych trucicieli atmosfery. Węgiel wykorzystywany jest do produkcji energii elektrycznej oraz w elektrociepłowniach oraz jako opał w gospodarstwach domowych i lokalnych kotłowniach. Państwo po prostu dokłada do pieca. Przy tak dużym skażeniu atmosfery jaka jest w Polsce bezzwłocznie powinno się ograniczyć i dążyć jak najszybciej do całkowitego odejścia od węgla. Ciągłe opłacanie górnictwa węglowego, to nie jedyne grzechy naszej władzy. Innym jest oporne wprowadzanie w życie unijnych przepisów dotyczących redukcji zanieczyszczeń powietrza. A to skutkuje tym, że w sezonie grzewczym w wielu regionach kraju, ludzie nie mają czym oddychać. Warto podkreślić, że nie przestrzeganie norm unijnych wiąże się także z karami, jakie trzeba płacić.
Gdyby pieniądze, w ogromnych kwotach przeznaczane na górnictwo połączyć z wydanymi na kary płacone do budżetu Unii, można by dofinansować naszą opiekę zdrowotną, dla której pieniędzy ciągle brakuje. Zła sytuacja finansowa powoduje, że jednym z głównych problemów stały się braki kadrowe wśród personelu medycznego. Ratownicy medyczni, pracownicy laboratoriów, pielęgniarki i pozostali pracownicy ZOZ-ów i przychodni, w porównaniu z nakładem pracy i czasu, wciąż zbyt mało zarabiają. To z pewnością jest jednym z powodów dla których wykształceni u nas medycy wyjeżdżają do pracy poza naszymi granicami.
Na szybką poprawę w służbie zdrowia
nie ma co liczyć, tak przynajmniej wynika z analizy planów finansowych na najbliższe lata. Dlatego o życie i zdrowie swoje oraz najbliższych, o ile to tylko możliwe, powinniśmy zawczasu zacząć się troszczyć i to sami, bo nikt inny nie zrobi tego lepiej.
Tekst i fot. Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze