Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 15 maja 2025 10:39
Reklama

Z życia wzięte. Jaki tu spokój

Z życia wzięte. Jaki tu spokój

Rychu Rzeszotara ma w sobie taką siłę, że jak coś postanowi, to żeby zwariować tak musi być. Wraz z tą swoją Weronką, kobietą jego życia od kilku lat, wymyślili na letnią porę biesiadę. 

Wici poszły 
w wiadome miejsca, na cały kraj. - Biesiada - jak zapowiedziała Weronka – będzie biesiadna. I niech przyjeżdżają z kobitami!!!

- Dlaczego biesiada biesiadna? - Rychu miał wątpliwości, czy się przypadkiem nie przesłyszał.

- Jak masz piosenkę biesiadną, to może być biesiada biesiadna. Co nie? - Weronka wiedziała swoje.

Zapowiedziano, żeby się stawić nad jeziorem u Rzeszotary, w wiadomym miejscu, na Świętego Jana. Tam gdzie Wyspa Skarbów, gdzie działa  wyjątkowa placówka o charakterze muzeum-archiwum, o nazwie łatwej do zapamiętania: ZSRR, czyli Zbiór Specjalny Rzeczy Różnych, dzieło wspólne Rycha Rzeszotary, jego Weronki oraz wielu wybitnych myślicieli o długim procesie myślenia jak najazd na próg skoczni narciarskiej w Planicy. Przybywali ciurkiem, z Polski przede wszystkim centralnej, z przesiadką w Koluszkach, Zduńskiej Woli lub Kutnie.

Skład wybitnych postaci 
otwierał Leszek Podkarpacki z Zawęgła, były strażak OSP, trzynaście udowodnionych podpaleń, wyrok po odwołaniu prawomocny: półtora roku we Wronkach. Bernasia Kleinowa – gospodyni u księdza proboszcza w jej parafii, a jednocześnie przewodnicząca KGW w Wysokim Dębie przywiozła trzy siostrzenice Wandę, Malwinę i Florę. Flora, najmłodsza, pokazała klasę...  Wszystkie miały przykrótkie spódnice, a Flora najkrótszą. Obiekt pożądania gości z kategorii open. Wenek Chcica, stolarz o siedmiu palcach, nie był taki pewny co do potencjału spoglądających na Florę. - Takiego wała jak wam stanie – rzucił bezosobowo, w kierunku zgromadzonych przy ławie piwnej.   Walek Pachciara – tokarz precyzyjny w warsztacie u szwagra, chciał coś powiedzieć, prawdopodobnie skontrować, ale machnął ręką z rezygnacją i przyspawał się do kufla z piwem. Gustaw O’Chadly – pilarz, człowiek lasu, przedstawił zebranym Gizelę, malarkę, która co roku organizowała warsztaty twórcze dla uzdolnionej młodzieży.  Co roku od dziesięciu lat.  Gustaw O’Chadly  oczywiście ją sponsorował. I czerpał korzyści natury intymnej. Mgr Maksymilian O’Ruda, właściciel wytwórni farb do damskich włosów, postawił na samogon oraz na dyrektorkę ośrodka kultury, rudą Janinę, która poleciła muzykowi tylko wolne rytmy. Była, po pierwsze, świeżo po artroskopii, po drugie,  po trzech godzinach już się kleiła. I o to też magistrowi chodziło.

Jako ostatni dotarł, prawie o północy, zdezelowanym polonezem, Stefan Stój, rekordzista świata wśród kierowców dotkniętych alkoholem, obecnie bez prawa jazdy. Pół roku temu zmierzono mu 14 promili we krwi. Pięć razy badali na szosie, myśleli, że coś ze sprzętem na tak, więc do szpitala. Wyszło tyle samo. Na swoją obronę Stefan Stój zeznał, że to nie tak ajnfach, że długo się przygotowywał do osiągnięcia takiego wyniku.

Łysy 
w berecie koloru rio, a bez beretu już tylko łysy, to nowa twarz. Osiedlił się dwa jeziora dalej, nad Wysokim Niskim, gdzie postawił na  agroturystykę. Trzeba przyznać – z sukcesem. Przybył z miasta i miejską wyższość usiłował prezentować. Z różnym skutkiem.   Gdy tylko pojawił się w biesiadnym gronie, zamachał rękami uspokajając rozmowy na różny temat, o byle czym. I wygłosił taki apel do zebranych:

- Panie i panowie!Ani słowa o polityce!

- A kto tu mówi o polityce? – obruszył się Iwan Groźny, znany ze swoich wędrówek na kierunku wschodnim,  moskiewskim. - Co ty pieprzysz, gościu? Może ty kogoś cytujesz?

- Albo recytujesz? - wzmocnił tę frazę kolejny oburzony, Władek Wład,  akuratny i oszczędny w wypowiedziach, cykliczny alkoholik, pilnowany przez Chudą Mietłę. I tym razem też bezskutecznie.

- Zaraz, zaraz – dołączył się ze swym głosem  Michałek Chur, prezes LKS Unia Europejska, piłkarzy utalentowanych, grających w A klasie, co na język włoski tłumaczy się Serie A. - Chodź tu gościu bliżej. I powiedz, ale konkretnie, i patrz mi w oczy, co cię szczególnie nurtuje – mówił szybko przez co pluł wielokrotnie, także na swoją koszulę w kratę.

- A kto powiedział głośno, że ma w dupie pięćset plus??? No, kto powiedział??? - Łysy w berecie koloru rio  zagrał w debla, wzmacniając pytanie pytaniem. - Sam Rzeszotara to powiedział!!!

Spojrzeli w kierunku Rycha ze zdziwieniem i zapytaniem rysującym się na twarzy. Że niby on?  Napięcie rosło. Wszyscy wiedzieli, że co Rzeszotara powie, to tak będzie. Choćby się waliło i paliło, choćby skały srały.

- Widzisz, drogi biesiadniku z chaty za wsią, oddalonej kilometry stąd znad jeziora Wysokie Niskie – zwrócił się wprost do Łysego w berecie nastroszonym jak jego właściciel, w kolorze rio – gdybyś częściej nas, tutaj, odwiedzał, byłbyś w kursie. A wpadasz, zawsze nam miło, raz na jakiś czas i nic nie wiesz. Nic nie rozumiesz – wzmocnił wymowę wstępu. - Ja, mówiąc, że mam w dupie pięćset plus, pewno tego nie zauważyłeś, miałem w ręku pół litra wódki, rozumiesz? Pół litra wódki, pięć setek, czyli pięćset!!! Kapujesz? I takie pięćset plus, jak powiedziałem, mam w dupie. Ponieważ u mnie jest – już tylko na tę biesiadę biesiadną – osiem galonów dobrze przekręconego samogonu. Paliwo rakietowe! Rozumiesz??? Próbowałeś?

Towarzystwo 
roześmiało się, niektóre panie z emocji pobiegły w krzaki, bo już nie mogły wytrzymać, a Maryjan z Łąk, człowiek o nikczemnej twarzy, tak parsknął śmiechem, aż mu gile z nosa wyszły, ale szybko je wciągnął z powrotem, bo chusteczki do nosa nie był zwyczajny posiadać. Maryjan z Łąk był chwilowo sam. Swoją zostawił w domu, uważając, że się nie nadaje do towarzystwa, bo za dużo gada. - Albo się skuję, albo zapoluję -  tak przedstawił swoją wersję prawdopodobnych wydarzeń. - Albo się i skuję, i zapoluję. Tyle tu nowych twarzy. I to wcale nie z kół gospodyń. Się rozejrzę – nalał sobie z baniaka i pomknął w stronę jeziora, gdzie na ławkach, przed pomostem, rozsiadły się panie. Tam było do dyspozycji wino, które swój czas spędziło w gąsiorach, a także nalewki rozmaite. I tyle go widziano. Podobnie jak Reginę, siostrę sołtysa z Wykopalisk.

- Jak kum kumy nie ruszy, to w piekle po uszy -  Zygmunt Lał, uzębienie NHL, twórca domowych kominków, rzucił ot, tak sobie.

Muzyk, emerytowany sędzia Otto Majewski, dla ścisłości sędzia piłkarski, ochoczo poderwał się do grania i zaintonował: jaki tu spokój, na-na-na-na, nic się nie dzieje, na-na-na-na... Jego yamaha wykonywała wszystkie zaprogramowane utwory, zwane dziełami sztuki, ale także zwykły żużel, jak określano muzykę disco-polo. Muzyk po prostu nic nie musiał. Wkładał dyskietkę, wystukiwał numer i dalej już szszszszszło!
- Kapujesz? - ponowił pytanie do Łysego w berecie o rudym odcieniu, bo tak precyzowano kolor rio.  Ten pokiwał głową, ale zaczerwienił się. Pewnie wstyd mu było, że przez taki drobny myk wyszedł na idiotę. Żeby złagodzić wydźwięk interpretacji, towarzystwo poklepało go po plecach, a Pan Paha po głowie przez co Łysy w  berecie rio  pozostał już tylko Łysym. Beret trafił do ogniska.

- Jaki tu spokój, na-na-na-na – jechał swoje muzyk i niosło się to po jeziorze, odbijało od ściany drzew, lasu mieszanego, od Wyspy Skarbów.

- Ale chwileczkę – Łysy jakby wrócił do życia z chwilowego odrętwienia w defensywie,  mimo wszystko nie miał ochoty przyznać rację swoim oponentom. - Taki dajmy na to  Johan Hertzlich, co zamiata szkołę w Obórkach, przyszedł w dwóch czarnych, ale zupełnie innych butach. Czy to nie prowokacja? Czy to nie polityka?

- O jakich butach mowa? - teraz już wszyscy, nawet kobiety przestały gdakać, a muzykant urwał w połowie na-na-na-na...

- W dwóch czarnych, ale każdy z innej parafii, innego fasonu... Więc pytam, czy to nie prowokacja? Czy to nie polityka? Powiem więcej, czy to nie kpiny z polityka? Bo jest taki jeden w kraju naszym, co tak chodzi. 

- A niby komu to przeszkadza? - Erazm z Rottatorów zadał proste pytanie nie owijając niczego w bawełnę. - No komu, kurwa, może to przeszkadzać? - podniósł głos. -  Kupa ludzi chodzi w podartych dżinsach, w różnych skarpetkach, w krzywych czapkach, w gumofilcach, w tatuażach chodzą niektórzy wierni. Powiedz nam, Łysy, wprost, gdzie tu polityka? Chyba nie łapiesz nowości...

- Chodzę w takich butach jakie mi leżą i gówno komu do tego. Lepiej polejcie – zapodał  Johan Hertzlich, co spotkało się z ogólną aprobatą. 

Emerytowany sędzia 
ruszył z kopyta po klawiszach yamahy. Wszedł w miejscu gdzie chwilowo przerwał, więc poszło: na-na-na-na, nic się nie dzieje...Miał taki zwyczaj, że przynajmniej pięciokrotnie witał wszystkich, ułożony scenariusz na wesela i spotkania osobliwe, trzymał się tego co we łbie mu kiełkowało.

- Raz, raz, raz – sprawdził mikrofon. - Siedem, siedem, jeden...Dobrze mnie słychać.

- Dwaj, nie gadaj – Michałek Chur, prezes LKS Unia Europejska,  pogonił muzykanta w imieniu całości. Do tanecznego grona dobiegły Gruba z Garbatki,  Hania Białka z Białego Błota, a także Rita Heńkowa, wdowa po Heńku, magazynierze, który nie upilnował mienia i przepadł. Z jeziora wyciągnęli go po trzech dniach.

- Na początek proponuję ogólne sto lat dla młodej pary...

- Człowieku! Skąd żeś się urwał? - Viola Pasterska z Małej Dziury podbiegła i wyrwała mu mikrofon. Zaraz tu zrobię porządek – zagroziła. - Bierzmy się kobity za tych ciulów, bo za chwilę tu nic nie będzie.

Muzykant od yamahy jednak nie odpuszczał. Z drugiego mikrofonu ryknął swoje: panie do kółeczka, panowie koszyczek, zgrabnie, panie wręczają swoim tancerzom klucz od pokoju, panowie dla pewności pytają o numer, albo o numerki – ciągnął muzykant swoje. A teraz Marino Marini. Nie płacz, kupię ci łechtacz! Z temperamentem ruszyły siostrzenice Bernasi Kleinowej, nie zabrakło Pana Pahy, którego trzymała się kurczowo krucza Wanda od Niemców. Natomiast Łysy bez beretu w kolorze rio zacumował na pomoście, gdzie mierzył się z nalewkami rozmaitymi, z różnych wytwórni. Wreszcie padł na pigwówce, którą żona agronoma doprawiła pepsi, dla ciekawego, bursztynowego  koloru. 

Muzyka niosła się do rana już bez udziału klawiszowca. Wedle zaprogramowania. Teraz szło ore, ore, szbadabada amore... Biesiadna.


Tekst i fot. Bogumił Drogorób


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: LupusTreść komentarza: Narazie zabawa. Oglądaliśmy rzuty. Grzmi tylko oszczepniczka małolatka U-14. Za rok prawda o potędze wyjdzie albo nie. Kto wejdzie na bieżnię, ten jest lekkoatletą, a ten kto z nimi jest na bieżni jest trener z nazwy. Data dodania komentarza: 16.05.2023, 20:44Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Sukcesy brodnickich biegaczyAutor komentarza: KuracjuszkaTreść komentarza: Ale NUMER opisał super Redaktor Bogumił! A tak naprawdę - to z czekaniem do sanatorium - to też numer i to w kolejce długiej! A tyle dajemy na NFZ, by zdrowym być i marzyć, by mieć wciąż te dzieścia lat.. kuracjuszka, ale jeszcze bez numeru.....Data dodania komentarza: 11.05.2023, 20:13Źródło komentarza: Sanatoryjny numer 4457Autor komentarza: joko Treść komentarza: Niech się wasz trener nie chwali . Słyszałem ze dawniej jemu wszystkie plany przysyłał i był na obozach jakiś trener z Iławy. Dlatego w mukli miał nawet mistrzów Polski na 400m i w sztafetach. Teraz leci na jego planach, ale wyników medalowych to oni od 6 lat nie mają, bo z tego trenera zrezygnował. Mukla ma nawet dobry do LA stadion a lepiej żeby miała dobrego trenera do medali. Chyba że wpadnie mu jakiś zawodnik co był już mistrzem Polski, to może zrobi z niego mistrza województwa. Data dodania komentarza: 9.04.2023, 09:00Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: lolek Treść komentarza: Mierne ta wyniki latem mieliścieData dodania komentarza: 8.04.2023, 20:30Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: WiKTreść komentarza: Życzę powodzenia i zachwyconych gości. Oczywiście ciekawa jestem jak kaczka się udała?Data dodania komentarza: 7.04.2023, 23:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kasząAutor komentarza: CzesiaTreść komentarza: Super Wiesiu! Takie danie po nowemu zrobię na te Święta, bo do tej pory głównym dodatkiem był ogrom jabłek... Dzięki za przepis.. Dam znać, jak smakowała gościom... pozdrawiam już z apetytem! CzesiaData dodania komentarza: 7.04.2023, 17:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kaszą
Reklama
Reklama