Wkrótce rocznica pewnego ważnego wydarzenia. Otóż 1 lipca w Tomaszowie Lubelskim szef rządu Mateusz Morawiecki przekonywał, że koronawirus już sobie poooooooooszedł! Tak jak strach na wróble.
- Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii i to jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie. Już teraz nie trzeba się jego bać. Trzeba pójść na wybory tłumnie 12 lipca - przekonywał szef rządu 1 lipca 2020 roku w Tomaszowie Lubelskim.
Rząd, ustami swoich urzędników, wielokrotnie mówił różne rzeczy. Gwiazda tego rządu, Mateusz Morawiecki, a nie kto inny mówił ludziom, seniorom, że "pandemia jest w odwrocie", "nie należy się bać", że "wygraliśmy walkę z koronawirusem" i trzeba tłumnie iść na wybory. Oczywiście prezydenckie. Premiera polskiego rządu słuchałem z uwagą równą tej, z którą słucham pijackich opowieści w rowie, w wykonaniu artystów mowy polskiej z okolic, zwanej żargonem, a nawet regionalizmem. Przy czym ludzie z trudem składający zdanie mówią jak było, jak jest, jak będzie. Mówią prawdę. I to jest zasadnicza różnica między premierem polskiego rządu a menelem spotkanym w drodze, dla którego prawda to coś jedynego, niepowtarzalnego, kultowego, potężny atut. Tego się trzyma, jak sztachety przy płocie. Premier, jak widać, nie ma sztachety.
Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze