Wtulić się w jej ramiona, przykleić się do ciepłego policzka, potrzymać jej dłonie w swoich, być z nią. Przywołać jej obraz z lat dziecięcych, cieszyć się dniem dzisiejszym, codziennością i dziękować Bogu, że jest!
Być może większość z nas ma takie pragnienia albo wspomnienia, codzienność niekiedy rozdrabnia te uczucia, ale jest dzień taki, który owe emocje gromadzi, potęguje. To właśnie Dzień Matki.
Halina Laskowska z Janowa w gminie Świedziebnia przypomina sobie dziś, jak to kiedyś, jako dziewczynka, w Dniu Matki wyskoczyła do ogródka po kwiatki, z szuflady wyciągała laurkę, zaśpiewała coś i wierszykiem upamiętniała dzień, przytulając się do swej rodzicielki. A za nią pozostałe siostry, a było ich łącznie aż pięć!
- Zawsze pamiętałyśmy o swojej mamie, od tego zaczynał się ten świąteczny dla nas dzień, bo to było nasze, rodzinne święto. Teraz, w tych dniach szczególnych, idę na cmentarz, na grób mamy, z tym samym wzruszeniem jak kiedyś, gdy byłam dziewczynką. Od miłości do mamy zaczyna się miłość w rodzinie. I tak jest u nas. Starałam się wychować dzieci w duchu szacunku, poszanowania tradycji i pamięci o rodzinie – mówi Halina Laskowska, mama trójki chłopców.
Chłopcy - tak będzie o nich mówiła zawsze, choć dziś synowie to mężczyźni w sile wieku. Najstarszy z nich od roku już na emeryturze, jest żołnierzem, służył w znanej jednostce GROM, był w Iraku, kilkakrotnie w Afganistanie.
- Pamiętam taki Dzień Matki, kiedy przesłał mi kwiaty z Afganistanu – wspomina pani Halina. - Jestem bardzo dumna z niego. Mieszka w Warszawie.
Drugi w kolejności syn, wioślarz światowej klasy z AZS Toruń, dziesięć lat w kadrze narodowej, ukończył prawo na UMK i pracuje obecnie w swoim zawodzie. Mieszka w Toruniu. Trzeci, najmłodszy, także ma wyższe wykształcenie i jest nauczycielem w pobliskiej szkole podstawowej. Mieszka w Janowie, razem ze swoją rodziną w domu rodzinnym.
- Bardzo dumna jestem z nich wszystkich! Także z synowych!
Halina Laskowska dźwigała trud wychowania synów niemalże sama. Od czasu, gdy mąż jej, fachowiec w murarce, budowlance, zginął w wypadku samochodowym, musiała podołać wielu różnym obowiązkom. Ale tutaj społeczność wiejska i rodzina – cztery siostry – przyszły jej z pomocą. Na gospodarskiej działce, gdzie był drewniany dom, pobudowano murowany, duży, aby synom żyło się dobrze, żeby mieli warunki i do nauki i zabawy z rówieśnikami, żeby byli rodziną.
- Pomagali wszyscy – wspomina. - Rodzina, sąsiedzi z bliska i daleka. Nie było ciągnika, już ktoś podjechał, trzeba było zwieźć piasek, już chętni znaleźli się do pracy. Trzeba było po materiały, znalazł się ktoś. I tak krok za krokiem, cegła po cegle, budowaliśmy ten nasz dom. Tej bezinteresowności nigdy nie zapomnę.
Halina Laskowska jest kobietą niezwykłą także z innego powodu. Od 1984 roku jest sołtyską wsi Janowo. Dla niej społeczne działanie w samorządzie jest wpisane w jej charakter. Ludzie to widzieli kiedyś i nadal widzą, nie wyobrażając sobie innej osoby na tej odpowiedzialnej funkcji. I tak, z kadencji na kadencję, Halina Laskowska każdy wybór traktowała jako wyraz zaufania. 37 lat, uzbierało się, bo to lata dobrych czynów, dobrych ludzi, zadowolenia.
Do tych dobroci, postrzeganych z wielu stron, dojdą dziś życzenia od najmłodszego pokolenia, bo przecież nasza babcia, to mama naszej mamy! Pani Halina lubi ten twórczy hałas, gwar na domowym, ogródkowym placu zabaw, z domowym plackiem upieczonym przez gospodynię, z domowymi powidłami.
A my życzymy pani Halinie, i wszystkim matkom: zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia. Tylko tego nam trzeba.
Tekst i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze