Pocztą polową i gołębiami wysłał Rychu Rzeszotara wieść w świat, że u niego, między lasami jest polana i zejście do jeziora. I tam, pod gołym niebem, organizuje imprezę sylwestrową i powitanie Nowego Roku. - Na moich gruntach – dopisał.
Zaraz po świętach Bożego Narodzenia wywiesił dwa plakaty. Jeden przy wyjeździe z lasu na szosę wąską, drugi przy wyjeździe z drogi wąskiej też na wąską, ale nieco szerszą i asfaltową. Plakaty o treści jednobrzmiącej „Bal Sylwestrowy u Rycha, na polanie, wstęp 100 zł.” Na drugim plakacie, przy drodze nieco szerszej i asfaltowej, ktoś natychmiast dopisał flamastrem: „Wpierdol pewny”.
Jeszcze tego samego dnia wieczorem Rychu Rzeszotara wyszedł w świat i wywiesił w tych samych miejscu dwa inne plakaty o treści jednoznacznej „Bal Sylwestrowy u Rycha nie odbędzie się”. Na drugi dzień ktoś wykreślił NIE i z tego wyszło, że „Bal Sylwestrowy u Rycha odbędzie się”. Też nie dało mu spokoju. Ponieważ rozdzwoniły się telefony więc Weronka sporządziła dwa jeszcze nowsze plakaty o treści „Ognisko u Rycha, 1 stycznia 2021, rozpocznie się 31 grudnia 2020 od szóstej wieczór”.
- Sylwestra nie będzie, będzie ognisko, nie będę się kopał z koniem, z idiotami, którzy najpierw mówią, że tak i siak, a za godzinę, że jednak siak i tak, a na koniec, że ani siak, ani tak. Idę spać, a jutro przyjadą te, które chcą. Będzie po mojemu...
- I po mojemu – dodała Weronka. - Faworków dużo narobie, napudruje, będzie na cały dzień.
Rychu aż się uśmiechnął, nie wiedzieć czemu. Wiedziała
tylko Weronka!
No bo tak, - Weronka puszczała sygnały, znane jedynie Rychowi, że teraz może, że jest chętna, że nie ma majtek pod szeroką spódnicą i zgrabnym fartuszkiem. Bez słów się porozumiewali. A wszystko się wiązało z tzw. pracą ręczną. Gdy mówiła, że zrobi makaron, że dziś będą pierożki, że nareszcie zrobi faworki, Rychu zacierał ręce. Tym razem padło na faworki. Najpierw wyrabianie, potem wałkowanie. Najważniejszy moment, właśnie wałkowanie. Weronka była w swoim żywiole, a Rychu odpowiednio dobrze ułożony, jak jamnik szorstkowłosy, za nią. I tak się kołysali, aż ciasto zostało wywałkowane. Bardzo miłe zajęcie. I jeszcze coś – w tle była muzyka. Od czasu kiedy Pan Paha przywiózł im nagranie Evy Pilarovej i Waldemara Matuszki „Ach, ta laska nebeska”, puszczali temat w kółko.
Rozniosło się, że
będą nakazy i zakazy, że może być godzina policyjna, że tylko w Ostródzie jacyś ludzie nie wiadomo skąd, pchnęli do premiera polskiego rządu jakąś uchwałę, ustawę, apel, rozporządzenie, żeby dał zgodę. I taka zgoda czy niezgoda miała wyjść spod pióra premiera, ale czy wyszła? W świecie zaczęto mówić, że to jedna wielka ściema, kłamstwo, bo premierowi chodziło o konkurs czterech skoczni, a nie o bal w Ostródzie, żeby nie dopuścić do udziału Niemców, Norwegów, Austriaków, Słoweńców i Japończyków. Że tylko Polacy, dwóch Kanadyjczyków, Finowie, Rosjanie, Szwajcarzy, Czesi, Francuzi i Uesaowcy. Nie ma publiczności, nikt nie będzie protestował. Nawet Angela Merkel, a gdyby co, przed nią, wiadomo, nikt nie padnie na kolana.
Żeby żaden kretyn się nie przyczepił
Nadjechał znajomy Rycha, emerytowany sędzia Otto Majewski, kłusujący w pobliskich lasach, tym razem bez powodzenia. Na wstępie od razu zaznaczył, że już nigdzie się nie rusza, bo samochód mu siada i nie będzie nawet próbował dociec dlaczego, więc Rzeszotara już wiedział co to oznacza. Przyniósł z kredensu, ze stołowego, karafkę ze swoją, dwa kieliszki i polał.
- Nie jest tak jak jest, tylko jest inaczej. Po mojemu, żeby było zgodnie z prawem, żeby żaden kretyn się nie przyczepił, trzeba wykonać rzecz następującą. Uważaj dobrze – wypili a sędzia emerytowany zaczął wykładać swoją teorię bezpiecznej zabawy, gdy Rychu nalał ponownie. - Więc jest tak, chłopy przychodzą w mundurach i będą na służbie. Ich kobity, te ślubne i nieślubne, w damskich szmatach, po cywilu, przy chłopach. Wszystkie, te z kół gospodyń wiejskich i skołowane naprędce. Wypili. - Całości nie przytoczę, ale prawo mówi jednoznacznie, że będą mogły być służby mundurowe, na noclegach przedstawiciele organizacji międzynarodowych, służby więziennej, strażacy ochrony kolei, cudzoziemcy. Ty zadbasz osobiście, żeby to byli strażacy OSP! Kapujesz? - zakończył temat emerytowany sędzia Otto Majewski, dla ścisłości sędzia piłkarski.
Rychu był wniebowzięty
Wieczór ogniskowy na polanie. Polana przed gospodarstwem, w osłonie drzew lasu mieszanego, z podejściem do jeziora, gdzie przed pomostem zacumował na lądzie stałym harvester, leśna maszyna, swego rodzaju kombajn zrębowy, jeden z eksponatów Zbioru Specjalnego Rzeczy Różnych, w skrócie ZSRR, na wyspie skarbów.
Zaczęli się zjeżdżać. Strażackie wozy z jednostek OSP miejscowości bliższych i dalszych przycupnęły blisko siebie, zderzak w zderzak, żeby nawet mysz się nie przecisnęła o kocie nie wspominając.
- Całość baczność! - zagrzmiał najstarszy druh, Witold Podpalacz z Zawęgła. - Melduję przybycie 12 wozów bojowych w celu zabezpieczenia zapodanej tu imprezy towarzyskiej „Ognisko u Rycha” - przybił do dacha i przywitał się z łokcia z Rychem Rzeszotarą.
- Spocznij – podał Rychu i druhowie, w sile ok. dwudziestu chłopa, rozeszli się do lasu w celu poszukania drewna na ognisko.
Z głośnika potoczyła się pieśń znana, z młodych lat. A szło to tak: mały miś, do lasu bał się iść, ze strachu drżał jak liść....Tak się zaczęło ognisko a w zasadzie Sylwester 2020/21.
Wodopój
Zjechali także znani już z wielu mityngów. Bernasia Kleinowa – gospodyni u księdza proboszcza w jej parafii, a jednocześnie przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich w Wysokim Dębie przywiozła trzy blachy drożdżówki. Wenek Chcica – stolarz o siedmiu palcach wydał butelkę swojej, Walek Pachciara – tokarz precyzyjny w warsztacie u szwagra miał to samo, Gustaw O’Chadly – pilarz, człowiek lasu, dostawił pół litra spirytusu, mgr Maksymilian O’Ruda, właściciel wytwórni farb do damskich włosów, postawił na samogon. Podobnie także trzej obywatele wsi sąsiadującej z siedliskiem Rycha Rzszotary: idący codziennie na Moskwę Iwan Groźny, mieszkaniec żółtego, drewnianego domu, nie taki stary Egon Hertzlich, Polak w piątym pokoleniu, którego dziadek, Johan Hertzlich, zamiatał szkołę w Obórkach i mawiał do dyrektora tej placówki: my, pracownicy oświaty, Maryjan z łąk - człowiek o nikczemnym dość wyglądzie, odkrywca drogi na Biegun Północny. Z kolei Pan Paha – miłośnik czeskiej kinematografii i literatury pochwalił się beherovką, a Zygmunt Lał, uzębienie NHL, twórca domowych kominków, dostawił finlandię. Erazm z Rottatorów, zwany filozofem, podjechał motorowerem marki komar, który od razu wylądował w krzakach. Z tego co miał to jedynie ochotę, żeby się napić. Zatem prawie każdy pojawił się przynajmniej z jedną butelką samogonu, zero siedem. Tylko Władek Wład – akuratny i oszczędny w wypowiedziach, cykliczny alkoholik, miał dwie butelki zero siedem, bo się bał, że jedna może się stłuc jak będzie w Łodzi przesiadał się. Nie stłukła się. Byli także nieznani w towarzystwie, ale za poręczeniem pojawili się między innymi Jura Szweczenko z Ukrainy z Manuelą, Cha Makhal z Czeczeni z ukochaną Zezag, dwóch dyplomatów z San Escobar – Jose Hiquita i Carlos Zuzuchecca. Panowie chyba byli razem. Przyjaciele ze Słowacji Anika Zuzulova i Ante Jeżina wstawili do wspólnego wodopoju śliwowicę. Do małego zgrzytu doszło, gdy pojawili się Tibor Nilashi z piękną Zuszą. Węgrów nie chciano dopuścić na polanę, ale powiedzieli, że nie są z Fideszu, że Orban i Kaczyński to....No i wyciągnęli z plecaka dwie flaszki palinki. To przeważyło.
- Bardzo kulturalnie i szczerze
was witam – powiedział na początek gospodarz – i cieszę się, że w tym gronie powitamy nowy rok, a po starym nawet słowa nie powiem. Niech będzie normalnie, żebyśmy pogonili tego wirusa biologicznego, tego z koroną i tego społecznego też. Żeby nam już nikt nie wmawiał, że jest tak i siak, bo to kłamstwo wielkie, skoro jest siak i tak. Rozumiecie o czym mówię? No właśnie. Ten społeczny wirus, ta tak zwana praworządność, to coś najgorszego co nam mogło się przytrafić! Wasze zdrowie!
Zebrani podeszli do wodopoju, urządzonego na blacie studziennym. Tam zgromadzono butelki z napojami, kieliszki, musztardówki, zakąskę złożoną ze smalcu, chleba, kiszonych ogórków, kiełbasy myśliwskiej, wątrobianki, metki. Każdy brał co chciał. Ognisko w centralnym punkcie polany, pod nadzorem druha Podpalacza, żarciem zawiadywały panie z KGW, a w szczególności Bernasia Kleinowa, Weronka od Rzeszotary, Gruba z Garbatki, Viola Pasterska z Małej Dziury, Hania Białka z Białego Błota.
Muzyka
Od strony stodoły, gdzie zainstalował się Otto Majewski, emerytowany sędzia piłkarski, poszła muzyka. Jego podziw dla techniki wyrażał się w wybałuszonych oczach. - Dajmy na to coś takiego jak pendrajw, pierwszy raz w życiu widzę coś takiego. A jaki prosty w obsłudze! Tyle go co brudu pod paznokciami a ile grania!!!
Przyuczony przez Rzeszotarę do obsługi puszczał wedle listy: Czy mnie jeszcze pamiętasz, Zielone wzgórza nad Soliną, Serce z kamienia „Rolling Stones”, Dom wschodzącego słońca „The Animals”, On ją dmuchnął, a ona szła, ona szła, ona szła... (trzy razy przed północą – przyp. B.D.) Cicha woda brzegi rwie, Czy pani wie, gdzie tutaj można zrobić siusiu, Kormorany, Historia pewnej znajomości, Na całych jeziorach ty, Żeglarz - Petula Clark, I'm sorry - Brenda Lee, Karnawał się skończył - The Seekers, Laska nebeska - Waldemar Matuszka i Eva Pilarowa, Padmaskovnyje wieczera - jazzowo, Nam to ne vadi, ze sme najebany -
Sadko, Suliko, Nie odchodź, miła... Kto by to zliczył?
Noc, prawie mroźna,
na zero ze wskazaniem na plus jeden, minęła w spokoju. Strażacy OSP wybrali służbę przy ognisku, nie zasnęli. Pili z głową. Pozostali zniknęli na strychu w domu Rycha. O północy zawyła syrena, żadnych piromańskich wygłupów, żadnej Ostródy. Z istotnych wydarzeń odnotowano natarczywość Gustawa O’Chadly wobec Violi Pasterskiej z Małej Dziury. Ona nie chciała, ale chciała. Generalnie - nie było żadnej interwencji. Doszedł tylko jeden gość, tuż po północy, który – jak zeznał - zerwał się z domówki urządzanej w sąsiednim powiecie. Był dziwnie ubrany. Ubiór wskazywał raczej na to, że urwał się z pojedynki we Wronkach lub ze Sztumu. Pan Paha uwiecznił go na zdjęciu.
Bogumił Drogorób
Fot. Pan Paha
Napisz komentarz
Komentarze