Poranną kawę piję w towarzystwie Andrzeja, biedaczyny nękanego tysiącami telefonów od górali, żądających pomocy w otwarciu stoków. Tyle dzwonili aż telefon grzał się do czerwoności, no to co było robić, wstawiłem się za nimi - mówił. Słucham i dziwię się, że tak łatwo dodzwaniali się do niego. Pijąc kawę zerkam na ekran i na zadowolonego z siebie Andrzeja, który chwali działania Policji podczas protestów. W trakcie ich dobrej pracy „nikt nie zginął”- mówi. A nieoznakowani antyterroryści, ubrani po cywilnemu i bijący pałami przypadkowe osoby, robili to „dla ich własnego bezpieczeństwa” i traktowanie gazem posłanek, złamanie ręki protestującej też jest według niego w porządku, bo "gdzie drwa rąbią, tam drzazgi lecą”- dodał. Żałuję, że nie mogę spytać, czy on tak na serio i czy nie żal mu, tych super wyszkolonych „fachowców” w mundurach zatrudniać do pilnowania furtki prezesa i bałwanów pod pomnikiem?
Jednak na serio
Po tych wywodach w mediach zaroiło się od innych niefrasobliwych cytatów z Andrzeja. Niedawno był uprzejmy zabrać głos na temat prokuratorów, ale tylko tych, którzy przed wpływami ZZ bronią niezależności prokuratury. Nie są oni przez Zbysia lubiani, tak jak i niezawiśli sędziowie, którym odbiera się immunitety, a prokuratorów z dnia na dzień wysyła na długie delegacje na drugi koniec Polski. Przykro mi, ale Andrzej problem widzi po stronie prokuratorów walczących o praworządność i chyba bezrefleksyjnie radzi, że jak im tak źle, to niech zmienią zawód, bo reforma sądownictwa potrwa długo. Problem w tym, że wielu prawników w poczynaniach władzy nie widzi reformy, a jedynie obsadzanie stołków swoimi, choćby miernymi, ale wiernymi ludźmi i upolitycznianie wymiaru sprawiedliwości, od którego władza powinna trzymać się z daleka. Podobnie jak prokuratorów traktowano nauczycieli, młodych lekarzy, których zachęcano do zagranicznych podróży, a przedsiębiorcom radzono, żeby się przebranżowili. Niestety, nikt z dających te kiepskie rady nie mówi kto zastąpi tych, którzy zmienią pracę, lub wyjadą z kraju. Takie propozycje ze strony władzy są brakiem szacunku wobec niektórych grup społecznych i ich pracy.
Parafrazując
słowa Andrzeja można powiedzieć, że nie ma co kurczowo trzymać się stołka z politycznego nadania, można to zmienić i zostać trenerem narciarskim, albo wyjechać na San Escobar, lub wrócić do poprzedniego zawodu i być np. perukarzem, czy ogrodnikiem. Po takich rozważaniach wydawało mi się, że ten dzień będzie stracony. Ale w sukurs przyszedł FB. Ktoś zamieścił optymistyczne wpisy z za oceanu. W kraju, podobnie jak my poobijanym i podzielonym, wystarczyła jedna tura rządów kontrowersyjnego prezydenta, aby się go pozbyć. Amerykanie mają już nowego, który zapewniał, że będzie prezydentem wszystkich obywateli, że chce ich zjednoczyć, bo kraj, aby uporać się z wyzwaniami, potrzebuje jedności. Nie wiem jak te słowa przyjęli zwolennicy Trumpa, ale u nas, w wielu środowiskach nastąpiła swoista euforia i wiara w to, że da się wybrać prezydenta na miarę urzędu.
Jest nadzieja,
że nasi panujący, ślepo zakochani w Trumpie, z rozpędu, mimo, że nie lubimy wzorować się na obcych, zwłaszcza mówiących w obcych językach, wezmą przykład z nowego prezydenta USA i zaczną mierzyć się z prawdziwymi, nie cierpiącymi zwłoki problemami. W czasie gdy kuleje system szczepień, ludzie masowo umierają, nie ma czym oddychać, pada edukacja i - co najważniejsze - nikt nie ma pomysłu na najbliższą przyszłość, nie czas na wojnę z kobietami, sędziami, prokuratorami z przedsiębiorcami, z opozycją itd. Nie czas szukać winnych za ten chaos. Nie czas na oszustwa i narty Emilewicz i nie czas na kazania Kaczyńskiego spod ołtarza i głoszenie farmazonów, że zło atakuje nasz kraj. Czas przestać dzielić Polaków, uprawiać propagandę sukcesu, a wziąć się do roboty. Tego nam trzeba.
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze