Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 2 czerwca 2025 15:10
Reklama

Wyspa skarbów

Wyspa skarbów

Rychu Rzeszotara, po ostatnim spotkaniu w sprawach nawet międzynarodowych, mając swój długo oczekiwany i nareszcie uporządkowany uczes i fryz w kolorze cebulaka do jaj wielkanocnych, puścił kulę, jak kiedyś sołtys, że długo rozmyślał, aż wymyślił.

Na początek wyjaśnienie dla sympatyków bohatera pierwszego planu: zaprzestał definitywnie oglądania telewizji z metra oraz – jako pierwszy z Polaków – wysłał pocztą lotniczą 

list z gratulacjami do Joe Bidena 
za bezdyskusyjne zwycięstwo w wyborach, a depeszę zaczął słowami: „Panie Prezydencie USA...”. Ale to tylko dygresja. 
Ważniejsze są wzmiankowane już wyżej przemyślenia Rycha Rzeszotary. Jego zdaniem mają bowiem charakter wiekopomny i odkrywczy, są owocem wyjątkowego polotu i wzniosłych idei, dotknięte humanizmem. W największym skrócie ujmuje owe myśli w trzech słowach: nie ma lipy! 

W bliskim otoczeniu gospodarstwa 
Rycha Rzeszotary jest wszystko, jak powiada jego Weronka otwierając rano okno, wykładając na parapet poduszki, kołdry i koce na przewietrzenie. Jest świeże powietrze, las od wschodu, północy i południa, od zachodu częściowo. Są jeziora Wielkie i Małe i wyspa na Wielkim. Na tej wyspie – to właśnie owoc przemyśleń Rycha Rzeszotary – ma powstać Zbiór Specjalny Rzeczy Różnych, w skrócie ZSRR. Placówka ma mieć status najwyższy, czyli narodowy. Inicjator jej powstania będzie ubiegał się o wsparcie w Unii Europejskiej z programu inicjatyw regionalnych.

O tym co zamierza i gdzie zmierza 
napisał w liście do znajomych i nieznajomych osobiście pomysłodawca projektu. Informował, że na wyspie powstanie drewniany obiekt na wzór domu z bali, że będą tam sale gromadzące eksponaty związane z naszą współczesnością, dokumentujące naszą rzeczywistość, stanowiące esencję naszych doznań, przeżyć, naszej tożsamości, będące przedmiotem dumy i chwały. 
(Nieskromnie tu muszę dodać, że tekst powstał w oparciu o moje umiejętności pisania i czytania na głos i po cichu. Również nieskromnie dorzucę, że za to pismo przewodnie, które tu podaję w olbrzymim skrócie, otrzymałem brawa i całusa od Weronki,  uściski dłoni i męskie klepnięcie po plecach od Rycha. Oczywiście kosz jajek na odchodne.) 
-  Niech każdy kto tu przyjedzie coś przywiezie – zachęcał w piśmie do znajomych i nieznajomych bliższych i dalszych. - Na naszą Wyspę Skarbów!

Zaczęli przywozić, 
nadspodziewanie szybko się pojawili. Najszybciej przyszli z sąsiednich wsi. Idący codziennie na Moskwę Iwan Groźny, mieszkaniec domu drewnianego, na żółto pomalowanego, z Kongresówki, przyniósł słoik. Wydawało się, że pusty. 
- Tak ino wygląda, a tamuj jest dym z elektrowni w Ostrołęce, tej co nie zbudowano.                                                                                                                 - Trzeba to opisać, nakleić kartke na słoik – Rychu pokręcił głową. - No cóż, od czegoś trzeba zacząć.
Weronka nastawiła czajnik na herbatę, placka z drożdżówką ukroiła. Iwan Groźny chętnie sięgnął po poczęstunek. 
Południe się zbliżało, gdy  z lasu wyłonił się Maryjan z łąk - człowiek o nikczemnym dość wyglądzie, odkrywca drogi na Biegun Północny. Na barkach miał koromysło, po miejscowemu nosidła i dwa wiadra wody. Ze zdziwieniem go przywitano, a Weronka wytłumaczyła, że wody mają i w kranie, i w studni, gdyby co. Maryjan z łąk machnął tylko ręką i pokazał na wiadra. Nikt nie zwrócił uwagi, a na każdym był napis: woda z Bałtyku, woda z Zalewu Wiślanego.
- Toś się musiał nanosić – Rzeszotara wyraził uznanie.
- A coś myślał, że tak ino rug-cug? Pare dni żem szed. Okazyjnie! Bo jak przekopią, to wszystko się przemiesza. Tu słona, tam słodka – zwrócił uwagę na wiadra.
Już o zmroku dotarł Erazm z Rottatorów, zwany filozofem. Miał pod pachą coś dużego, zawiniętego w koc. 
- Pewnie lustro – Weronka była blisko.
- Nie lustro, ale też w ramie – filozof zrzucił koc. Zebranym pokazał się obraz, portret kobiety z epoki.
- Niby kogo przestawia? - Weronka była ciekawa tak samo jako chłopy.
- To jest caryca Katarzyna – oznajmił właściciel koca. - Katarzyna Wielka, gdyby kto pytał.
- A co ona ma wspólnego z naszymi projektami, z naszą ideą? – wmieszałem się w rozmowę.
- No właśnie, że ma. Pytał o nią pewien poseł, nazwiska już nie pamiętam - wyjaśnił filozof.
- Pewno jaki historyk, może artysta? - Rzeszotara próbował uporządkować temat.
- Na pewno ją namalował artysta, znam go osobiście, bo to artysta niedzielny.
- Aaaa... Teraz już wszystko jasne. Dobrze, dokładamy do zbiorów – gospodarz zakończył sprawę.
Wieczorem, przy kolacji objaśnił w szczegółach myśl swoją o  powstaniu Zbioru Specjalnego Rzeczy Różnych, w skrócie ZSRR. Gdy Maryjan z łąk ze zmęczenia osunął się na podłogę goście wynieśli się na strych, gdzie spanie było już od kilku dni przygotowane przez Weronkę a pościel pachniała świeżością i sianem.

Od rana
zaczęli nadchodzić inni, znajomi i nieznajomi, do których dobiegła myśl Rycha Reszotary, ubrana w konkretny projekt. W każdym razie placówka kulturalna, choć jeszcze w fazie projektu, wzbogacała się o kolejne, rozmaite przedmioty, rzeczy ważne, nawiązujące do naszej rzeczywistości. Trudno różnicować i dzielić na ciekawsze i mniej ciekawe. Spisuję więc precyzyjnie z listy, prowadzonej przez Weronkę.  

I tak, Bernasia Kleinowa – gospodyni u księdza proboszcza w jej parafii, a jednocześnie przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich w Wysokim Dębie, przyniosła dużą tekturę, metr na półtora ze strajku kobiet w Warszawie z tajemniczym hasłem *****  ***. Władek Wład – akuratny i oszczędny w wypowiedziach, cykliczny alkoholik, miał termos ze śniegiem zmrożonym ze stoku w Beskidach. Konkretnie ze Szczyrku, ze Skrzycznego, po którym szusował sam Duda Andrzej, prezydent RP. Walek Pachciara – tokarz precyzyjny w warsztacie u szwagra, nie miał nic, ale przyszedł, bo lubił przychodzić na takie spotkania. Natomiast Wenek Chcica – stolarz o siedmiu palcach, wciągnął z kieszeni czerwony krawat, jednoczęściowy, bez gumki, z czasów, gdy jego ojciec był w Związku Młodzieży Socjalistycznej, wyjaśniając, że w takim samym widział Donalda Trumpa więc... Nie zawiódł Egon Hertzlich, Polak w piątym pokoleniu, którego dziadek, Johan Hertzlich, zamiatał szkołę w Obórkach i mawiał do dyrektora tej placówki: my, pracownicy oświaty. Egon trzymał rolkę papieru toaletowego z kibla w Parlamencie Europejskim w Strasburgu. Potrząsając rolką powiedział znamienne słowa: niech mnie, kurwa, nikt nie wyprowadza z Unii Europejskiej! Przyznać trzeba, że zrobił wrażenie.
Gustaw O’Chadly – pilarz, człowiek lasu,  przeszedł nie tylko samego siebie. Stawił się jako ostatni, a zajechał nie byle jakim pojazdem. Był to typowy harwester z Puszczy Białowieskiej. 
- Stał tak sobie, na przecince. Nikogo w pobliżu. Żem wsiadł, żem odpalił i żem przyjechał. Trzy dni żem jechał, żadna policja mnie nie zatrzymała. Wiadomo, harwester... – wytłumaczył pochodzenie maszyny.
Z fragmentem papieru pakowego, zwanego papierem wicepremiera Sasina Jacka, w który zapakowano karty do głosowania w wyborach na prezydenta RP, które się nie odbyły, przyjechał  mgr Maksymilian O’Ruda, właściciel wytwórni farb do damskich włosów. Do zbiorów dołożył swoje trzy grosze Zygmunt Lał, uzębienie NHL, twórca domowych kominków. W dwóch wekach miał ziemię z wrocławskiego majątku premiera Mateusza Morawieckiego i jego małżonki. Weki odpowiednio oznakowano – ten jej, tamten jego. Nadeszła też przesyłka pocztą polową z Węgier. Nadawcą jest mieszkaniec rodzinnej wsi Viktora Orbana niejaki Ezste Recste z Felcsut. Przysłał on pudełko po butach z trawą z boiska stadionu, który zbudowano na polecenie węgierskiego premiera. Stadion ma trybuny na 3,5 tysiąca miejsc. Felcsut z jedną główną ulicą i kilkoma sklepami wygląda jak kolejna zwykła węgierska wieś nieopodal Budapesztu. Zamieszkuje ją 1800 mieszkańców. 

Pierwszy rzut eksponatów do Zbioru Specjalnego  Rzeczy Różnych, w skrócie ZSRR, zakończył naukowo Pan Paha, miłośnik czeskiej kinematografii i literatury, uczestnik wielu kongresów językoznawczych. Na podstawie Słownika Etymologicznego Języka Polskiego Aleksandra Brücknera wytłumaczył co oznacza słowo pierdolić. A więc  pierdolić to tyle samo co 'mówić, pleść, bajać', określenie ludowe powszechne (już od XVI. w.), od pierdoła. Pojawia się w językach słowiańskich  np. w chorwackim 'prdlati', tak samo o 'bajaniu' się używa w  czeskim, słoweńskim czy serbskim 'prděti'. Dokument sporządzony na okoliczność przez Pana Pahę przejęła do rejestracji Weronka.

Rychu Rzeszotara ocenił, 
że  początek inicjatywy jest nadzwyczaj udany. Nawet był zaskoczony nie tyle ilością co charakterem eksponatów. Krótko poinformował o kolejnych etapach  - budowie obiektu z bali na Wyspie Skarbów, budowie pomostu, z którego przewozić się będzie turystów oraz wycieczki szkolne, a także o budowie tratwy. Ten rodzaj transportu uznano zgodnie za najbardziej atrakcyjny. Harwester  natomiast będzie stanowił eksponat na lądzie stałym.

Tekst i fot. Bogumił Drogorób


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: LupusTreść komentarza: Narazie zabawa. Oglądaliśmy rzuty. Grzmi tylko oszczepniczka małolatka U-14. Za rok prawda o potędze wyjdzie albo nie. Kto wejdzie na bieżnię, ten jest lekkoatletą, a ten kto z nimi jest na bieżni jest trener z nazwy. Data dodania komentarza: 16.05.2023, 20:44Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Sukcesy brodnickich biegaczyAutor komentarza: KuracjuszkaTreść komentarza: Ale NUMER opisał super Redaktor Bogumił! A tak naprawdę - to z czekaniem do sanatorium - to też numer i to w kolejce długiej! A tyle dajemy na NFZ, by zdrowym być i marzyć, by mieć wciąż te dzieścia lat.. kuracjuszka, ale jeszcze bez numeru.....Data dodania komentarza: 11.05.2023, 20:13Źródło komentarza: Sanatoryjny numer 4457Autor komentarza: joko Treść komentarza: Niech się wasz trener nie chwali . Słyszałem ze dawniej jemu wszystkie plany przysyłał i był na obozach jakiś trener z Iławy. Dlatego w mukli miał nawet mistrzów Polski na 400m i w sztafetach. Teraz leci na jego planach, ale wyników medalowych to oni od 6 lat nie mają, bo z tego trenera zrezygnował. Mukla ma nawet dobry do LA stadion a lepiej żeby miała dobrego trenera do medali. Chyba że wpadnie mu jakiś zawodnik co był już mistrzem Polski, to może zrobi z niego mistrza województwa. Data dodania komentarza: 9.04.2023, 09:00Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: lolek Treść komentarza: Mierne ta wyniki latem mieliścieData dodania komentarza: 8.04.2023, 20:30Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: WiKTreść komentarza: Życzę powodzenia i zachwyconych gości. Oczywiście ciekawa jestem jak kaczka się udała?Data dodania komentarza: 7.04.2023, 23:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kasząAutor komentarza: CzesiaTreść komentarza: Super Wiesiu! Takie danie po nowemu zrobię na te Święta, bo do tej pory głównym dodatkiem był ogrom jabłek... Dzięki za przepis.. Dam znać, jak smakowała gościom... pozdrawiam już z apetytem! CzesiaData dodania komentarza: 7.04.2023, 17:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kaszą
Reklama
Reklama