rozmarzył się na sejmowej mównicy Kaczyński. Nie sądziłam, że kiedyś z wicepremierem, nomen omen szefem premiera, będę marzyć o tym samym. Też czekam na praworządność i sprawiedliwe procesy, po których jak mówi prezes, „wielu z was będzie siedziało”. Jednak obecne wydarzenia pokazują, że minie jeszcze trochę czasu zanim nastąpi ten wyczekiwany przez wielu Polaków stan. Póki co władza kokietuje policję, aby przy pomocy pał teleskopowych i gazu pacyfikowała dziewczynki i chłopców, którzy wybrali się na pokojowe manifestacje i wybijała im z głów jakieś tam „mamy prawo”. Minister Czarnek, nasza wielowymiarowa porażka w edukacji, jest oburzony, że młodzież protestuje - manifestacje to nie miejsce dla uczniów - mówi. Tyle tylko, że protesty są też przeciwko niemu. Za lekcje o bohaterach „Solidarności” bez Wałęsy, za aprobatę dla homofobii i nacjonalizmu, za zapowiadane zmiany programowe cofające naukę do minionych epok, za nagonkę na nauczycieli i zajmowanie się protestami kobiet, zamiast problemami oświaty.
Walka o pryncypia
W kwestii prawa młodzieży do protestów różnię się z Czarnkiem i jego kolegami. Bunt od pokoleń jest wpisany w rozwój młodych ludzi. Takie to ich niepisane prawo. Dzisiaj młodzi, za kilka lat dorosną i zderzą się z tym co im zgotujemy. Już samo to daje im prawo, a nawet obowiązek do wyrażania opinii w ważnych kwestiach. Chlubne karty naszej historii i literatury pełne są przykładów buntu i bohaterskich czynów dzieci i młodzieży. Szare Szeregi z okresu okupacji niemieckiej czy później w PRL ofiary grudnia 1970, w tym Janek Wiśniewski (Zbyszek Godlewski) i Federacja Młodzieży Walczącej, którą bardzo „ukochały” organy ścigania oraz SB.
Przebudzenie
Po 50-ciu latach znów nadszedł grudzień, gdy w Polsce dzieją się rzeczy ważne. Dokonuje się rewolucja świadomościowa i mentalna. W środku pandemii bunt młodych wyciągnął na ulice tysiące ludzi. Po raz pierwszy do protestów licznie dołączyli mieszkańcy dotychczasowych ostoi obecnej władzy. Lata 70-te i 80-te to czas zrywu dzisiejszych dziadków i rodziców, teraz protestują ich potomkowie. Gdy nieustająco, od kilku lat pod TK, Sejmem i przed sądami stawali ludzie domagając się od władzy przestrzegania Konstytucji, brakowało młodych. Nie raz w głowach zatroskanych o los ojczyzny kłębiły się myśli o daremności tych protestów. Osamotnieni, zderzający się ze stojącym naprzeciwko betonem, odpornym na wszelkie argumenty, popadali w zwątpienie - czy to ma sens? Dziś widać, jak bardzo warto było stać w słońcu i na mrozie z różami, z konstytucją i parasolkami.
Gniew społeczny
nieugięty i groźny dla władzy wyrósł z tysięcy różnych protestów. Na ulice z przytupem wyszła młodość. Masowo, głośno i odważnie domagają się swoich praw. Buntują się przeciwko układaniu im życia nakazami i zakazami. Chcą żyć w normalnym europejskim kraju. Inaczej niż władza, której z Unią nie po drodze, bo ta żąda przywrócenia praworządności w Polsce i wtrąca się nam do polityki. Jednocześnie nasz rząd poddaje się dyktatowi Orbana, który razem z Putinem, kosztem Polski kręcą swoje lody. Polska to Unia, a nie Białoruś i służby mają chronić obywateli, a nie partię, która wydaje rozkazy, aby brutalnie tłumić strajki nie omijając przy tym posłów. Mamy prawa!!! - grzmią manifestanci. Język strajku bywa ostry i jego przeciwnicy nie zagłębiając się w istotę mówią, że młodzież jest chamska. Może tak, ale czy chamstwo w debatach i w Sejmie jest lepsze od chamstwa na ulicy? Chamstwo to nie tylko wulgaryzmy, to brak empatii i kultury w ogóle. Widać jak działa Sejm i TVP. Łamanie prawa i procedur, karygodne lekceważenie opozycji i dziennikarzy, wyzwiska i kłamstwa. Tak dłużej być nie może. Należy to zmienić. Ale póki co muszą wystarczyć marzenia. One się spełnią, w to wierzę głęboko, tyle tylko, że czasami marzeniom trzeba pomóc.
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze