Za nami inny niż zwykle dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny, które dla wiernych stanowią okazję do intensywnej modlitwy za tych, którzy odeszli z tego świata. W tym roku, ze względu na sytuację epidemiczną te święta nie przebiegały tradycyjnie.
Nie było rodzinnych spotkań przy grobach, nie było otulonych zapachem chryzantem i świec, klimatu świątecznej zadumy nad przemijaniem. Polskie cmentarze na ten czas decyzją premiera Mateusza Morawieckiego z powodu epidemii zostały zamknięte.
Ten żal jest mój i twój
Ludzie są rozżaleni. Każdy ma swój żal. Cmentarze zamknięto na przysłowiowe pięć minut przed dwunastą. Wielu rodaków zdążyło już wsiąść do samolotów, aby mimo licznych problemów być tu w kraju i razem z bliskimi pochylić się nad grobami przodków. Ci, którzy co roku u cmentarnych bram sprzedają tysiące kwiatów, też mają swój żal.
- Spodziewaliśmy się jakichś ograniczeń, mówi właścicielka stoiska z akcesoriami cmentarnymi. Otwarte są szkoły, sklepy, kościoły, a dlaczego zamknięto cmentarze. Można było np. ograniczyć, w danym momencie, liczbę osób przy grobie, ale nie zamykać.
Handlowcy mają pretensje do rządu, że jeśli już musiał zamknąć cmentarze, niektórzy uważają, że nie, to ogłoszono to zbyt późno. Od tygodni widać było, że w ogromnym tempie rośnie liczba zakażonych. Zakupili kwiaty, urządzili stoiska, zapłacili dzierżawę za plac i wszystko okazało się bez sensu. Martwią się, że cała praca i wyłożone pieniądze zamiast dochodu przyniosą im dotkliwe straty.
Zarówno ci, którzy jechali z daleka i odbili się od cmentarnych bram, jak i handlowcy, a także samorządowcy, którzy na te święta wcześniej przygotowali swoje miejscowości, mają żal, że z tak ważną decyzją rząd czekał do ostatniej chwili, narażając wiele osób i instytucji na duże straty finansowe.
Tekst i fot. Wiesława Kusztal

Napisz komentarz
Komentarze