W przestrzeni publicznej dominują dwa gorące tematy. Paraliżująca bezradność władzy w walce z Covid 19 i bezprecedensowe zatrzymanie przez CBA Romana Giertycha, byłego wicepremiera, ministra edukacji narodowej w rządzie m.in. Jarosława Kaczyńskiego, a dziś mecenasa i pełnomocnika ważnych osób w państwie.
Roman Giertych, kiedyś kolega prezesa PiS, dziś otwarcie krytykuje jego rządy. Może dlatego zatrzymano go w sposób urągający wszelkim zasadom przyzwoitości i praworządności. Sędzia z Poznania odmówiła aresztowania m.in. Romana Giertycha i mówiąc dosadnie wyrzuciła prokuratorskie wnioski do kosza. Nie dopatrzyła się w działaniach podejrzanych przestępstw. W naturalny sposób sprawa póki co ucichła, przynajmniej dla podejrzanych. Bo mając na uwadze kłopoty sędzi Morawiec, która zadarła z ZZ, sytuacja sędzi Żurowskiej także może być trudna. Nie mniej szacunek dla Pani sędzi!
Czas jak rzeka
mija bezpowrotnie. A Covid 19 od miesięcy paraliżujący Polskę, ostatnio bije rekordy zakażeń. Ludzie żyją w ogromnym strachu, bo pandemia, uderzająca w nas z siłą tsunami, ujawnia ogromne problemy i zaniedbania. Rządzący dalej mówią, że nad wszystkim panują. Ale obywatele mają co do tego wątpliwości. Wystarczy wspomnieć początek roku szkolnego, który obnażył chaos w oświacie. Dyrektorzy szkół, nauczyciele i uczniowie znaleźli się w czarnej dziurze. Nikt nie wiedział co robić. Dopiero teraz MEN przygotowuje szczegóły organizacji pracy szkół w systemie mieszanym. Pospieszyli się, nie ma co.
Służba zdrowia też już się zatkała pod naporem tysięcy zakażonych. A to nie koniec. Wicepremier Sasin (mam problem z łączeniem tej funkcji z tym nazwiskiem), do niedawna przekonywał, że dysponujemy odpowiednią liczbą łóżek szpitalnych, respiratorów itp. Także inni politycy PiS, w tym senator Karczewski, skądinąd lekarz, mówi, że dobrze sobie radzimy z epidemią. W TV nawet udzielił porady jak walczyć z Covidem. Trzeba jeść jabłka, „Jedno jabłko z wieczora i nie ma doktora”- mówił. Skoro jest tak dobrze i można opowiadać takie bzdury, to dlaczego jest tak źle? Lekarze wołają o pomoc. Brakuje łóżek, respiratorów i kadry. Chorzy umierają nie doczekawszy pomocy, albo z braku miejsc przerzuca się ich między szpitalami, jak piłki. Ale jest nadzieja. Władza się budzi. Powstaną szpitale polowe. Zostaje główny problem, kto będzie w nich leczył? Rząd liczy, że zapowiadane podwyżki płac dla medyków poprawią sytuację. Oby.
Stracony czas
Z wielu medycznych środowisk słychać opinie, że trzeba było wcześniej zacząć przygotowania do ataku wirusa. Nie zajmując się epidemią władza z premierem na czele zmarnowała sporo czasu i kasy. Najpierw wybory, później LGBT i tęcza. Potem ustawa o bezkarności, podwyżki płac dla siebie i ciągnąca się tygodniami rekonstrukcja rządu, czyli dzielenie stołków. Dopiero, gdy są ogromne problemy i tysiące chorych, rząd bierze się do roboty. Trochę późno.
Znaleźć winnego
Sytuacja z przedwiośnia, która pogrążyła sporo osób i firm, przy obecnym poziomie to pikuś. Nic dziwnego, że w wielu środowiskach szuka się winnych za ten stan rzeczy. Jacek Sasin, który zasłynął wyrzuceniem w błoto 70 mln zł. przy nieprzeprowadzonych wyborach, znalazł winnych rozwoju pandemii wśród niektórych lekarzy. Podobnie myśli dr Zybertowicz, doradca PAD-a, który przekonywał, że problemy są, bo „lekarze reagują histerycznie na udział w szkoleniach obsługi respiratorów”. Nikt nie spodziewał się, że władza, która w czasie pandemii popełniła tak wiele błędów, winą obarczy tych, którzy od samego początku stoją na pierwszej linii walki z wirusem. Winne są też media, bo jak mówi dr Zybertowicz „władzy ręce się trzęsą przed mediami”. Chyba plecy, bo rządzący często do dziennikarzy odwracają się tyłem i nie odpowiadają na pytania. A na poważnie, to nie czas szukania winnych.
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze