O tegorocznym sezonie kajakowym wszyscy już zapomnieli, przeglądają zdjęcia, wspominają najciekawsze przygody. Ale są i tacy, który dopiero ruszają jesiennym spływem.
Wiadomo, że dla zaprawionych wodniaków nie ma nieodpowiedniej pory roku, ani złej pogody. Właśnie jesień wybrało sobie troje przyjaciół na spływ Drwęcą z Ostródy, aż do ujścia rzeki pod Toruniem.
Pochodzą z różnych stron naszego kraju — Danuta Michalak mieszka w Rąkczynie pod Łodzią, Michał Twardowski jest z Gorzowa Wielkopolskiego, natomiast Piotr Czepek pochodzi z Cichego, wsi agroturystycznej w gminie Zbiczno.
Spotkaliśmy ich przypadkiem w deszczowy poniedziałek na brzegu Drwęcy, niemal centrum Nowego Miasta Lubawskiego, gdzie „zaparkowali swoje kajaki”. W mieście zrobili zaopatrzenie na dalsze dni swojej wodniackiej podróży.
- Lubimy wspólnie pływać kajakami i organizujemy sobie spływy na dłuższych i krótszych trasach. Właśnie teraz, jesienią postanowiliśmy wziąć urlopy i spotkać się na Drwęcy - opowiada Piotr Czepek.
Swój dość ekstermalny spływ rozpoczęli w Idzbarku przed Ostródą, gdzie Drwęca jest już splawna, gdzie rzeka, szczególnie jesienią, jest wąska i w niektórych miejscach zarośnięta. Po przepłynięciu części Jeziora Drwęckiego kajakarze dopłynęli do Samborowa, gdzie Drwęca przy znanym jazie rozpoczyna swój „drugi bieg”. Tam zanocowali pod namiotami, bowiem postanowili nie korzystać z noclegów pod hotelowym dachem.
Kolejny etap spływu wiódł do Bratiana, gdzie zatrzymali się na nocleg. W poniedziałek zrobili sobie krótki przystanek w Nowym Mieście Lubawskim.
— Założyliśmy, że nasz dzienny limit liczyć będzie około 25 – 30 kilometrów i tego się trzymamy. Naszym celem jest dopłynięcie do ujścia Drwęcy w Złotorii, pod Toruniem. Nie wiemy ile dni nam ta trasa zajmie, ale może to być siedem lub osiem. Drwęcą się bardzo dobrze płynie, a jesienny obraz rzeki jest bardzo malarski — mówią zgodnie wodniacy.
Wiadomo, że na szlaku Drwęcy znajduje się szereg atrakcji turystycznych, by tylko wymienić Ostródę, Nowe Miasto Lubawskie, Kurzętnik, Brodnicę, czy Golub-Dobrzyń, ale dla wodniaków to tylko miejsca etapowe.
- Niestety, nie zaplanowaliśmy zwiedzania nawet ciekawych miejsc. Przystanki robimy tylko, by uzupełnić wodę i żywność, ale kiedy widzimy coś naprawdę ciekawego, to staramy się takie miejsce poznać bliżej — dodaje Michał Twardowski z Gorzowa Wielkopolskiego.
Adam Kopiczyński, jeden z organizatorów turystyki kajakowej, uważa że jesienny spływ stanowi niemałe wyzwanie dla wodników.
- Zorganizowanie takiej wodniackiej imprezy polecam tylko ludziom doświadczonym i zaprawionym w turystyce kajakowej. Trzeba przygotować odpowiedni ekwipunek, ubrania (również dodatkowe na zmianę), przestudiować mapy, a najlepiej sprawdzić trasę, by uniknąć nieprzewidzianych sytuacji. Jeżeli trafi nam się odpowiednia pogoda, to i jesienny spływ może być prawdziwą przyjemnością - dodaje Adam Kopiczyński.
W tym roku spływ jest wyzwaniem. Warunki pogodowe ekstremalne, Drwęca okazuje się rzeką nie tak łatwą do pokonania, ale wodniacka pasja pokonuje wszystkie trudności.
(bd)
Fot. Nadesłane
Napisz komentarz
Komentarze