W 1970 roku Marek Piwowski pokazał w drugiej połowie października swój pierwszy, pełnometrażowy film fabularny „Rejs”. Premiera w jednym z warszawskich kin nie przeszła bez echa. Film nie spodobał się ówczesnej władzy, do rozpowszechniania dopuszczono zaledwie dwie kopie, a urzędnicy decydowali, w których kinach, w jakich miastach i jak długo „Rejs” będzie prezentowany.
Kultowe dzieło polskiej sztuki filmowej przeszło już do historii naszego kina, a to za sprawą scenariusza, który wspólnie napisali Janusz Głowacki i reżyser filmu, a także za sprawą wyjątkowej obsady aktorskiej złożonej w głównej mierze z osób - tak zwanych naturszczyków - o ciekawym wyrazie twarzy. Twarze i gesty mówiły więcej niż jakiekolwiek dialogi rozpisane na głosy.
Opowiadał o tym Marek Piwowski, zaproszony do Torunia przez studentów UMK działających w klubie „Od Nowa”, gdzie miałem przyjemność pracować w owym czasie w radzie programowej.
- Komuś nie spodobał się facet o twarzy podobnej do Breżniewa – wspominał Marek Piwowski – uważano, że to prowokacja.
Z kolei Jan Himilsbach przywoływał historię chłopca, który pojawił się w filmie na statku, przy stole, gdzie pasażer statku, niejaki Sidorowski, grany przez Himilsbacha, zamierzał zjeść śniadanie, tyle że z talerza zniknęła kiełbasa, a podejrzenie padło na Bogu ducha winnego chłopca.
- Był to synek jednego z milicjantów, który pojawił się nie wiadomo po co, gdy po dniu filmowym przebywaliśmy w kulturalnym gronie w pobliskiej knajpce „Pod kotwicą” – wspominał Jan Himilsbach, z którym miałem okazję organizować w latach 80. spotkania autorskie m.in. w Toruniu, Grudziądzu, Aleksandrowie Kujawskim, Rypinie, Brodnicy, Nowym Mieście Lubawskim. – I ten milicjant mówi do nas tam, przy gorzałce, żeby jego syna wziąć, bo ma talent. I Marek go wziął.
Oglądacze „Rejsu”, którzy znają na pamięć ścieżkę dialogową, zapewne zwrócili uwagę na to, że w pierwszych scenach na przystani – dziś to Bulwary Filadelfijskie – obok Stanisława Tyma pojawił się Jerzy Dobrowolski. I tyle go było w tym filmie.
- Już samo to, że Marek zdołał zrobić „Rejs” było wybitnym dziełem sztuki – opowiadał Jan Himilsbach. – Wycięto mnóstwo scen, a materiał filmowy nie poszedł do archiwum, tylko na przemiał, na grzebienie.
Dużo by o „Rejsie” opowiadać. Marek Piwowski, z którym kilkakrotnie rozmawiałem po roku 1989, wyrażał nadzieję na nakręcenie „Rejsu 2”, rysował plany, określał terminy. Ponoć było blisko ale sprawa zawisła w powietrzu, szczegółów brak. Dziś Marek Piwowski ma 85 lat i należy mu życzyć zdrowia w tych dniach jubileuszu - 50 lat „Rejsu”.
Bogumił Drogorób
Fot. Archiwum
Napisz komentarz
Komentarze