Słowami piosenki do setek osób zebranych na wiecu w Opolu mówił Rafał Trzaskowski, kandydat na prezydenta. Ten szlagier Niemena wiele razy wracał do nas wtedy, gdy działo się coś trudnego. Tym razem także pojawia się w czasie pełnym zamętu. Z jednej strony epidemia i jej konsekwencje społeczne i gospodarcze, z drugiej wybory, jakie zafundował nam rząd nie godząc się na wprowadzenie stanu klęski, który dawał konstytucyjne prawo do ich przesunięcia na czas bezpieczny dla obywateli. Nowa data też nie gwarantuje, że będą one bezpieczne i w pełni demokratyczne. Ilość zakażeń COVID-19 nie spada, wręcz przeciwnie, ale obostrzenia są łagodzone. Tylko policja i sanepid dalej łupią kary za spacer pod sądem. Nieważne, że w masce i rękawicach, ale i z Konstytucją w rękach i tu chyba jest pies pogrzebany.
Budzą się demony
Kampania do lekkich, łatwych i przyjemnych nie należy i nie musi taka być, ale też nie musi być prostacka. Przecież wybieramy prezydenta. Po udanym starcie Rafała Trzaskowskiego, prezes ze strachu przed jego wygraną napisał do swoich zwolenników list. Boi się utraty jednego z przyczółków władzy, póki co zajętego przez wykonawcę poleceń z Nowogrodzkiej. W tym liście nie ma czegoś o czym nie słyszeliśmy wcześniej. Ale widać, że prezes nie ma też pomysłu na rozwiązanie pilnych potrzeb związanych z ożywianiem gospodarki, czy konieczną naprawą służby zdrowia. Pozostał stały temat rodzina i straszenie Polaków LGBT. Ale to już nie działa. Mimo tego straszy: musimy wygrać wybory, bo Trzaskowski, zagraża Polsce i oznacza ciężki kryzys polityczny, społeczny i moralny.
Kampania
Po sukcesie Trzaska, w sztabach wzrosła nerwowość, która chyba najbardziej widoczna jest u obecnego prezydenta. Co prawda Andrzej Duda dużo dobrego spokojnie mówi o ochronie rodziny, ale wciąż nerwowo wykrzykuje o sędziach komuchach. Ostatnio sponiewierał LGBT, mówiąc, że to nie ludzie, a ideologia. Przekroczył tym wszystkie granice przyzwoitości i klasy, oczekiwanej od głowy państwa. Niestety, wśród swoich partyjnych kolegów ma więcej podobnie myślących np. Czarnek czy Żalek, ten ostatni za taki tekst, wyrzucony został z programu TV.
Wystąpienia kandydatów są różne, w większości akceptowalne. Nieco wyższą temperaturę mają kandydata PiS. Czai się w nich homofobia, neobolszewizm. Nie musi tak być. Jego pozycja na starcie jest i tak lepsza od pozostałych. Ma rządowe wsparcie, ogłasza 500+ na wakacje, podnosi zasiłek dla bezrobotnych. Tylko brak konkretnej pomocy dla tych, którzy na to wszystko pracują. Oni też mają rodziny. A właśnie, rodzina. Panie prezydencie, za LGBT, stoją konkretni ludzie. Ich korzenie są w rodzinach. To są czyjeś dzieci, czyjaś siostra, brat. To matka i ojciec. I to, według pana nie są ludzie? Bez żartów. Budujmy Polskę bez wykluczeń i podziałów, bo dotąd tylko o tym mówimy. W większości nie jesteśmy chamską hołotą, komuchami, ani złodziejami. Może wśród swoich znajdzie pan takich, którym trzeba popatrzeć na ręce i zajrzeć do życiorysów
Nie dziwi nic
Proponuję zacząć od ministra, który zakupy dla szpitali robi u handlarza flakami wołowymi, albo u narciarza, a może od Pinokia, bo to on, jak mówi minister od pocztowych wyborów podjął decyzję o drukowaniu kart wyborczych, nie mając do tego żadnego prawa. No i nie dość, że złamał przepisy, to wyrzucił w błoto kupę naszej kasy. Co prawda, obawiam się, że z oskarżeniem pod ich adresem może być kłopot, zwłaszcza po tym jak na Jasnej Górze bp Długosz porównał obu panów do świętych ewangelistów, co u komentatorów życia publicznego, ale i u wiernych kościoła katolickiego wywołało spore poruszenie i niesmak. Przesadził, to jedne z delikatniejszych określeń na ten przedwyborczy spektakl.
Po wyborach też przyjdzie nam żyć, Warto zachować się przyzwoicie.
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze