Z pola na stół
Po ostatnim przyjęciu przez Komisję Europejską dwóch ważnych dokumentów stanowiących filary Zielonego Ładu, strategię na rzecz bioróżnorodności i strategię "od pola do stołu", - obie mają być wdrożone do 2030 r. - mamy szansę na zdrowszą niż do tej pory żywność.
Niestety ten niezwykle ważny dla przeciętnego Europejczyka temat podzielił los większości priorytetowych dla klimatu i zdrowia obywateli i przeszedł bez medialnego wsparcia.
Zrównoważona strategia żywnościowa określa środki regulacyjne i nieregulacyjne konieczne przy tworzeniu wydajniejszych, przyjaznych klimatowi systemów, które z jednej strony mają zapewnić mieszkańcom Europy zdrowszą żywność, a z drugiej strony producentom żywności z UE godnych warunków życia. Pierwszy dokument określa sposób ochrony zwierząt i roślin w UE, drugi pokazuje w jakim kierunku powinno zmieniać się europejskie rolnictwo. Cele są jasno sprecyzowane; ochrona środowiska oraz ograniczanie zmiany klimatu i jego tragicznych skutków.
Kryzys
związany z obecną pandemią uświadomił unijnym politykom jak bardzo jesteśmy podatni na zagrożenia i jak ważny jest powrót do równowagi między działalnością człowieka a przyrodą. Priorytetowe miejsca w ramach Zielonego Ładu zajmuje strategia na rzecz bioróżnorodności, w ostatnich latach bardzo zachwiana i strategia „od pola do stołu”. Przy okazji tej ostatniej często zadajemy sobie pytanie dlaczego mamy jeść np. pomidory z Chin, czy fasolkę z Kostaryki? Skoro mogą być wyhodowane w pobliżu miejsca przeznaczenia. To oczywiste, że aby warzywa i owoce mogły przebyć długą drogę samolotem, czy statkiem nie są zrywane dojrzałe i dodatkowo są traktowane konserwującą chemią. Czy i na ile te względy leżały u podstaw planowanych zmian, pewnie można przeczytać w szczegółowych zapisach, ale już dziś wiadomo, że obie strategie kładą nacisk na nową i lepszą równowagę między przyrodą, strukturami żywnościowymi a bioróżnorodnością, aby chronić zdrowie i dobrobyt obywateli, a równocześnie zwiększać konkurencyjność i odporność UE. - Strategie te stanowią kluczową część wielkiej transformacji, która właśnie rozpoczyna się w Unii Europejskiej – mówił Frans Timmermans, wiceprzewodniczący KE. - Wiadomo, że taka przemiana pochłonie gromadę pieniędzy, dlatego widząc wagę problemu i konieczność zmian, UE na walkę z degradacją środowiska i wprowadzenie nowych strategii przeznaczy ogromne, bilionowe kwoty.
Ludzkie życie
Politycy zwracają uwagę, że nad skutkami gospodarczymi i ekonomicznymi jest ta najważniejsza, choć niewymierna część, a mianowicie ludzkie życie, które pada ofiarą degradacji środowiska i nieodpowiedniego prowadzenia rolnictwa, przetwórstwa żywności i tworzenia diety Europejczyków. Z danych szacunkowych wynika, że w 2017 r. w UE prawie milion zgonów (jeden na pięć) było spowodowanych niezdrową dietą. Zdrowa dieta, w której u podstawy powinny być rośliny, zmniejsza ryzyko chorób zagrażających życiu oraz ogranicza wpływ systemu żywnościowego na środowisko. Pod warunkiem, że począwszy od upraw a na przetwórstwie i handlu skończywszy zachowane będą proekologiczne zasady. Oczekiwania obywateli, co do jakości żywności zmieniają się i to one w znacznym stopniu wymuszają zreformowanie rynku żywności. Jest to szansa dla rolników, rybaków i producentów akwakultury, a także przetwórców żywności i dostawców usług gastronomicznych, spełniających warunki transformacji.
Przed nami długa droga,
zanim dojdzie do wdrożenia tych strategii w życie miną przynajmniej miesiące, w najgorszym razie lata. Najpierw zajmą się nimi parlament i Rada Europejska, a później trzeba będzie je wdrożyć w poszczególnych krajach. Mamy przed sobą okres wstępnych działań i oczekiwania na konkretne zmiany. Miejmy więc nadzieję, że proponowane przez KE decyzje spotkają się ze zrozumieniem, a przede wszystkim z akceptacją zadań, przed jakimi stoimy. Czy spełni się sen Polaków o zdrowej żywności, produkowanej po sąsiedzku zależy nie tylko od producentów, ale w znacznym stopniu od polityków. Obecna sytuacja na rynku żywnościowym w naszym kraju budzi wiele kontrowersji, z jednej strony półki sklepowe zalegają towary o bardzo niskiej jakości, nie mówiąc o tych które są wręcz szkodliwe, z drugiej strony brak należytej kontroli w miejscach powstawania żywności. Odrębna, bardzo ważna dla rodzimych producentów zdrowej żywności jest słaba opłacalność takiej produkcji.
Lobbyści wygrywają ze zdrowiem
Polscy producenci rzepaku od kilku lat zabiegali u kolejnych ministrów rolnictwa o zgodę na stosowanie neonikotynoidów. Są to środki owadobójcze, które podtruwają i zabijają pszczoły oraz wiele innych owadów zapylających. Mimo usilnych starań takiej zgody nie dostawali, gdyż w oparciu o negatywne opinie naukowców używania ich zakazała Komisja Europejska. Sytuacja uległa zmianie, gdy ministrem rolnictwa został Jan Ardanowski, poseł z Pomorza i Kujaw, wywodzący się z Czernikowa, który spełnił życzenie lobbystów. Co ważne, zrobił to w ekspresowym tempie, gdyż stosowną zgodę na używanie tych środków wydał w sześć dni po tym, jak się o nią zwrócili. Media podają, że nie poczekał nawet na opinie ekspertów, o które, zgodnie z prawem musiał wystąpić i zapoznać się z nimi przed podjęciem decyzji. Prokuratura, powiadomiona o sprawie przez Fundację Greenpeace Polska, przyznała, że co prawda minister złamał prawo, ale z jakichś całkiem absurdalnych przyczyn odmówiła wszczęcia postępowania. Takie i podobne sytuacje budzą wiele obaw o przyszłość strategii naszego Nowego Zielonego Ładu i tym samym łatwego dostępu do zdrowej żywności.
Tekst i fot. Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze