Ten tekst jest kolejnym zapisem chwili, epizodów, przypadkowych rozmów, obserwacji, zapisem autorefleksji, codzienności, które stworzyła niecodzienność. Świat, Europa, nasz kraj, nasz region – z tych obszarów pochodzą zapiski reporterskie Wiesławy Kusztal i Bogumiła Drogoroba.
***
Wstaje dzień, codzienność ma już swój rytm, niebezpieczne przyzwyczajenie. Włączam komputer, rzucam okiem na najważniejsze informacje. Pojawiają się statystyki. Zakażeni: … (dzisiaj:…). Zgony: … (…). Wyzdrowiało: … Suche, lapidarne, brutalne. Każda cyfra to osobny dramat, szczególnie w rubryce: zgony. Kto, gdzie, ile miał lat, ile miała lat? Co powiedział, co powiedziała chwilę przed śmiercią? Czy wiedzą, że umierają, czy też mają jeszcze nadzieję, ufność. Czy wiedzą, że może przyjść tylko lekarz albo pielęgniarka, że ani syn, ani córka, ani matka ani ojciec, ani brat ani siostra nie potrzyma ich za rękę, nie podtrzyma na duchu. Czy podejdzie ksiądz, kapelan szpitala, w tym kosmicznym skafandrze, czy tylko z daleka, przez szybę? O kim pomyślą przed odejściem na wieczność? Czy jakiś szept, jakiś znak, gest, jakiś obraz przed oczami?
Dane statystyczne mają swoją wymowę, są przedmiotem analiz, porównań, nawet cynicznych ocen, że u nas, w porównaniu z…, to jest zdecydowanie lepiej!!! Całkowity brak odpowiedzialności za słowo, brak empatii, zwyczajnej przyzwoitości, poszanowania potęgi śmierci. Ludzka podłość. Jednak te cyfry nie odzwierciedlają tej całej dramaturgii, chwili umierania. Co więcej – nikt tego nie opowie, wspomnienie urywa się w zupełnie innym miejscu.
Niecodzienność stała się codziennością, umieszczona w rubrykach. Niecodzienność, którą pewien człowiek (imię i nazwisko znane redakcji) nie chce nazwać czymś niecodziennym. A jeżeli tak, jeżeli nawet przyjąć ten prymitywny sposób myślenia, pełen cynizmu i hipokryzji, ile śmierci trzeba wpisać do rubryki zgony, żeby ogłosić w kraju stan klęski żywiołowej? Jak długo jeszcze można naród okłamywać? Kto dał na to przyzwolenie?
***
Plac parkingowy przed sklepem „Marek” przy ul. Ceglanej w Brodnicy. Trzech mistrzów słowa mówionego z generacji 70 + prowadzi ożywioną rozmowę, bez maskowania twarzy.
- Ja wam mówię – najwyższy wzmacnia palcem swój wywód – od trzystu lat nie było tak dobrze w Polsce jak teraz. Posłuchajcie, zaraz wam powiem dlaczego.
- Co ty pieprzysz, Florian, ile ty masz lat?
Zwany Florianem kiwa głową szukając jakiegoś wolnego słowa i wreszcie trafia: - Od trzystu lat! Ja wam mówię! A już żyję na tym świecie ho, ho!
- Zawsze cię lubiłem, Florian, bo zawsze mnie rozweselisz – ten trzeci, z laską, włącza się do rozmowy.
Gadają, gadają, gadają. Może jeszcze kiedyś ich spotkam.
***
Do prezydentów, burmistrzów i wójtów w Polsce trafiły papiery, w których wojewodowie zapowiadają działania związane z głosowaniem korespondencyjnym. Związek Miast Polskich nazywa je "nielegalnymi", a politycy opozycji niezgodnymi z prawem.
- Widziałem te polecenia wojewodów, nie powołują się na żadną ustawę, tylko chcą ujawnienia danych osobowych i przekazania ich Poczcie Polskiej. Nie ma powoływania się na konkretne przepisy, na konkretne ustawy. To już jest bezprawne - stwierdził Władysław Kosiniak-Kamysz w rozmowie z Radiem Plus.
Jarosław Radacz, burmistrz Brodnicy, nie przekazał listy mieszkańców miasta komukolwiek. Podobnie postąpili Paweł Grzybowski, burmistrz Rypina, Szymon Zalewski, wójt gminy Świedziebnia, Adam Zalewski, wójt gminy Brodnica. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że żadna gmina z powiatu brodnickiego nie wydała listy wyborców w niepowołane ręce.
***
Przed sklepem „Brico” po godz. 10.00
- Ma pan sześćdziesiąt pięć lat? - Mam sto sześćdziesiąt pięć! - Nie widać. Młodo pan wygląda… - Dziękuję…
***
- Żyję! – pisze Jarosław Maculewicz z Chicago, dziennikarz jednej z polonijnej rozgłośni radiowej. – Żyję i niech tak zostanie. To wszystko, choć hipotetycznie może dziać się w innym wymiarze, odległych galaktykach i cywilizacjach (mamy wszak jakąś wyobraźnię) łapie za gardło wyciskając coś w rodzaju śmiechorzężenia ze łzami w oczach. Szczególnie tu, gdzie przyszło mi żyć od lat. K…a!
***
Ciekawostka, na którą zwraca uwagę „Rzeczpospolita”. Otóż prezydent Duda Andrzej nagrał spot na tle znaku graficznego, którego stosowania zakazała podpisana przez niego ustawa (!!!)
Jak czytamy w "Rzeczpospolitej", chodzi o spot nagrany przez prezydenta 6 kwietnia, w którym promuje narodową akcję "Produkt polski", zachęcającą do wspierania krajowych producentów i przedsiębiorstw. "Problem w tym, że oznaczenie 'Produkt polski' wygląda inaczej. Przedstawia polską flagę, gdzie na białym tle znajduje się napis 'produkt', a na czerwonym - 'polski'" - wyjaśnia gazeta.
Oznaczenie ma charakter urzędowy - zostało ustanowione nowelizacją ustawy o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych z 2016 roku, którą podpisał Andrzej Duda. Zgodnie z nią wszystkie niewłaściwe loga "Produkt polski" miały zniknąć do końca 2017 r. Zasadnicze wydaje się być pytanie: czym prezydent ma się przejmować, skoro złamał wielokrotnie konstytucję to takie duperały niewiele znaczą przy tym…
***
Oklaski dla lekarzy, z balkonów, otwartych okien, drzwi, na ulicy. Nawet członkowie rządu klaszczą – jest taki obrazek, z udziałem ministra Łukasza Szumowskiego. Jedyny sposób, żeby podziękować lekarzom, pielęgniarkom, ratownikom medycznym, farmaceutom, rehabilitantom za ich trud, za to, że działają w trudnych warunkach, bo tak im każe sumienie.
Tych oklasków jednak za dużo musiało być, bowiem – bardzo możliwe że na zlecenie – ruszyli do akcji trolle, którzy zrobią wszystko, żeby zohydzić, ruszyli do akcji hejterzy, żeby zniszczyć obraz ludzi szlachetnych, odpowiedzialnych, gotowych oddać życie swoje, by uratować bliźnich.
W zaciszu obrzydliwości słychać było oklaski dla owych trolli i hejterów.
***
Na brodnickim osiedlu, pięknym terenie domków jednorodzinnych, na jednej ze skrzynek pocztowych pojawiła się informacja następującej treści: Skrzynka pocztowa to nie cipa! Proszę w nią nie wkładać pisiorów!
***
Co nam obecna władza szykuje w najbliższym czasie? Rytm zdarzeń nieustanne rozkołysania. Może pragnienie chaosu?
Sięgam z półki Marka Nowakowskiego „Raport o stanie wojennym”. Opowiadania krótkie, obrazki zanotowane w chwilach ważnych, dla ojczyzny, dla Warszawy, dla „Solidarności”, dla narodu, który wypowiedział walkę komunistom. Opowiadanie nosi tytuł „Nienawiść” i jest swego rodzaju busolą społecznych nastrojów. Oto krótki fragment „… Najbardziej jednak poruszył moją wyobraźnię widok balkonu na trzecim piętrze narożnego domu przy niedługiej uliczce w pobliżu katedralnego placu. Tutaj wtłoczył się tłum wypchany sprzed kościoła. Uliczka kończyła się skwerem i tędy była jedyna droga ucieczki. W tę stronę runęli ludzie. ZOMO deptało im po piętach. Mieszkańcy domów znajdujących się po dwóch stronach ulicy przyszli w sukurs ściganym. Grad słoików, garnków i innych przedmiotów posypał się na zomowców. Patrzyłem urzeczony. I właśnie na balkonie trzeciego piętra narożnego domu pokazał się mężczyzna w podkoszulku. Wyrwany z poobiedniej drzemki? Z drzwi mieszkania ciągnął na balkon jakieś wielkie pudło (…) Wielki, brązowy telewizor. Z trudem uniósł to pudło. Twarz miał czerwoną z wysiłku. Oparł telewizor o balustradę. Telewizor zachybotał niebezpiecznie (…) Akurat tłum pierzchnął i szarżowali zomowcy. Cała falanga. Na przedzie armatki wodne, dwie nysy, wokół nich gromady rycerzy uzbrojonych w pałki i rakietnice. Wtedy na twarzy mężczyzny w podkoszulku pojawił się grymas swoistego uśmiechu. Uśmiechu złej rozkoszy. Przywarł do balustrady trzymając oburącz telewizor. Jego oczy były wytrzeszczone. Cały czas ten uśmiech. Puścił pudło w dół. Celował w ludzi. W tę gromadę zomowców. Przymknąłem mimowolnie oczy… Ta straszna chwila! Krew, miażdżone ciała, rozłupane czaszki… Rozległ się łomot i zgrzyt. Nie trafił w ludzi. Telewizor grzmotnął w dach nysy. Wygięła się jak puszka konserw. Stanęła…”
Telewizor i programy z niego sączone – symbole władzy i nienawiści. Sądziłem, że ten czas już minął bezpowrotnie. Nie, nie minął. Nienawiść nadal się sączy.
Tekst: Wiesława Kusztal, Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze