Wszystko wskazuje na to, że podjęte wskutek epidemii ograniczenia najbardziej dotkną przedsiębiorców, ale też ogromny niepokój wzbudzają m.in. wśród pracowników służby zdrowia, nauczycieli i uczniów. Większość z nas zadaje sobie pytania, jak przetrwać ten trudny czas i nie zbankrutować, jak organizować pracę oraz jak się bronić przed zakażeniem. Swoimi, często osobistymi przemyśleniami, podzieliły się z Państwem znane w Brodnicy osoby.
Klaudia Łukaszewska, klasa III e - moje koronaferie
Odkąd ogłoszono zamknięcie szkół, odwołano większość wydarzeń kulturalnych i poinstruowano nas, co należy robić, jak się zachowywać, to nie wychodzę z domu. Z pozostaniem we własnym domu wiąże się ograniczenie kontaktów z rodziną i przyjaciółmi do minimum. Porozumiewamy się przez różne komunikatory. Siedząc w domu staram się poświęcać jak najwięcej czasu na naukę, powtarzanie materiału, robienie różnych ćwiczeń online, jak i tych wysyłanych przez nauczycieli. Mój dzień podczas kwarantanny staram się zacząć tak, jakbym normalnie chodziła do szkoły. Wstaję dosyć wcześnie i o ósmej rano jestem gotowa, pełna siły i energii. Najpierw zabieram się za powtórki z różnych przedmiotów, rozwiązuję zadania online, jak i te wysyłane przez nauczycieli. Jako maturzystka staram się rozplanować mój czas tak, abym nie straciła go dużo na rzeczy, na razie mi niepotrzebne. Codziennie oglądam wykłady live na portalu you tube, zorganizowane przez województwo kujawsko-pomorskie i prowadzone przez nauczycieli z liceum w Toruniu. P
o południu, gdy zrealizuję materiały nadesłane przez nauczycieli, jem obiad i odpoczywam. Późnym południem czytam jakąś książkę lub oglądam seriale, bądź filmy. Wieczorem przeglądam notatki z przedmiotów, do których będę podchodzić podczas matury, jem kolację i idę spać, aby mieć siły na kolejny dzień. Takiego planu dnia staram się trzymać już od tygodnia, aby nie wypaść z toku myślenia i przyswajania informacji. Nigdy nie sądziłam, że zatęsknię za szkołą, a teraz z chęcią bym usiadła w ławce i posłuchała nauczycieli. Mam nadzieję, że epidemia wkrótce przestanie się rozprzestrzeniać, a uczniowie będą mogli wrócić do szkół.
Joanna Rumińska, szefowa Biura Rachunkowego As
W dwóch pierwszych dniach po ogłoszeniu kwarantanny nie widziałam żadnego problemu. Trzeciego dnia wróciłam do biura i usłyszałam od moich koleżanek, że był klient, który z uśmiechem na ustach oznajmił, iż właśnie wrócił z Niemiec i może zarażać koronawirusem. Znamy jego poczucie humoru ale przeraziłam się, że narażam 8 osób i taka sytuacja może się zdarzyć zupełnie poważnie. Postanowiłam, że poinformuję klientów o pracy przy drzwiach zamkniętych. Wszyscy przyjęli to z dużym zrozumieniem. W trakcie bieżących działań biura, standardowych czynności należących do naszych obowiązków znacznie większą uwagę zwracamy na dezynfekcję rąk i przedmiotów codziennego użytku takich jak telefon, myszka komputerowa, klawiatura czy chociażby klamki na zewnątrz oraz wewnątrz biura.
Moi klienci to w 100 proc. mikro przedsiębiorcy, w tej grupie sytuacja jest bardzo dynamiczna. Przedsiębiorcy, którzy mają taką możliwość powinni przeanalizować co mogą zrobić aby zachować płynność finansową. Może warto otworzyć się na nową grupę docelową, częściowo przenieść działalność do przestrzeni internetowej, a jeśli posiadamy środki, zakupić materiały eksploatacyjne od lokalnej firmy, której będziemy w stanie w ten sposób pomóc? Codziennie klienci zadają nowe pytania. Musimy być przygotowani na straty, będą na pewno. Obecnie nie jesteśmy w stanie ocenić ich skali. Oczywiście najgorsza sytuacja jest w branży gdzie nastąpił całkowity brak możliwości kontynuowania działalności, tj cała branża kulturalno – rozrywkowa. Kolejna duża grupa to ta której przychody znacznie zmaleją, np. branża gastronomiczna. Aktualnie kompletnie nie jesteśmy w stanie przewidzieć jaka będzie kondycja branży turystycznej w naszym regionie.
Jakie będą konsekwencje? Bardzo dużo zależy od „tarczy antykryzysowej”, jakie będą jej regulacje. Dla mnie jako przedsiębiorcy bardzo dużym problemem będzie utrata płynności finansowej wśród moich klientów. Już teraz kontrahenci przestają opłacać faktury, co jest zrozumiałe, w kryzysowych sytuacjach zaczyna się myśleć w kategoriach co jest ważne, co pilne, zmieniają się priorytety.
W końcu jestem w domu mam czas na odpoczynek, czytanie książek, które od dawna czekają na swoją kolej, odrabianie lekcji wspólnie z synem, rodzinny czas. Staram się zauważać pozytywne aspekty sytuacji jaka nas spotkała. Nie zmienia to faktu, że ciągle zastanawiam się jak dostosować system funkcjonowania firmy do aktualnych realiów, razem z pracownikami na bieżąco śledzimy wciąż formujące się ustawy dotyczące wsparcia przedsiębiorców w tym trudnym okresie aby możliwie najbardziej skutecznie być oparciem dla naszych klientów. Mimo trwającej narodowej kwarantanny, pozostawania w domu, jako właściciel firmy muszę praktycznie bezustannie być czujna. Mam pełną świadomość, że w najbliższym czasie klienci jeszcze bardziej będą potrzebowali pomocy w kwestii interpretacji przepisów i wybrania najlepszych form wsparcia.
Ilona Zwierzchlewska, nauczycielka I LO - niecodzienne codzienne życie...
Jak niewiele potrzeba, by normalność zyskała znamiona nienormalności. Jeszcze kilka dni temu wstawałam, piłam kawę, wyglądałam przez okno w oczekiwaniu wiosny, szłam do pracy, na zakupy, spotykałam się z przyjaciółmi. Jeszcze kilka dni temu nie sądziłam, że może to się zmienić. Oczywiście, od tygodni docierały do mnie niepokojące sygnały ze świata, ale zjawisko koronawirusa przybierało na sile tylko w Chinach. To przecież tak daleko...
Całe ferie spędziłam w Azji, ale tam również życie toczyło się normalnie. Może więcej ludzi w maseczkach, może więcej płynów dezynfekujących w sklepach, muzeach, stacjach metra, ale Japończycy są wyjątkowo przewrażliwieni, więc ten stan przypisywałam ich dbałości o czystość, zdrowie, a nie strachowi przed zakażeniem. Przez kolejne tygodnie z trwogą śledziłam zmiany na mapie świata, a wreszcie Europy, na której przybywało coraz więcej czerwonych punktów, świadczących o rozprzestrzenianiu sie choroby. Dotarła i do nas...
Nasze życie nagle się zmieniło. Wstaję, piję kawę, wyglądam przez okno, ale...nie idę do pracy, nie budzę syna do szkoły, nie panuje w domu poranny ruch, nie ma przepychanek w łazience, ponaglania podczas śniadania, nie ma wychodzenia z domu. Czas, który los nam dał do dyspozycji, wypełniamy porządkami w ogródku i w domu, by wiosna, kiedy przyjdzie, nie zastała u nas brudnych okien i pozimowych śmieci. Kiedy już wykonamy prace fizyczne, przychodzi czas na wysiłek umysłowy. Zaczynam przerzucać moje segregatory i książki, tworzę materiały do ćwiczeń, teksty, notatki i wysyłam uczniom. Utworzone na messengerze grupy klasowe pozwalają na kontakt ze wszystkimi uczniami. Zajęcia z uczniami po zamknięciu szkół z powodu koronawirusa polegają na wysyłaniu zadań, ćwiczeń lub linków do ciekawych i przydatnych informacji. Są to zadania, które znajdują się w podręcznikach lub ćwiczenia maturalne odnoszące się do egzaminu ustnego i pisemnego. To także inne teksty kultury, jak obrazy, filmy, rzeźby, które można wykorzystać w rozprawce argumentacyjnej. Za pomocą messengera przesyłam zdjęcia lub zadania, wytyczne, problemy, motywy do samodzielnego przeanalizowania. Uczniowie w pierwszej fazie próbują rozwiązać to sami, w razie wątpliwości dzwonią, piszą lub mailują. Chętni odsyłają zeskanowane zadania, które wykonali sami, a ja wszystkim po pewnym czasie wysyłam poprawne odpowiedzi, by mieli pewność, że zadanie czy ćwiczenie wykonali dobrze i ze zrozumieniem, czy muszą to zweryfikować z moimi propozycjami realizacji. Martwię się o nich, szczególnie o maturzystów( w tym naszego syna), wszak wiosna, a wraz z nią matura tuż tuż.. Tyle jeszcze lekcji było przed nami, tyle jeszcze mieliśmy zrobić...Ostatnią lekturą, którą mieliśmy omawiać, miała być (o ironio!) "Dżuma" A. Camusa, która kończy się słowami: "bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika, że może przez dziesiątki lat pozostać uśpiony w meblach i bieliźnie, że czeka cierpliwie ... ". Zawsze interpretowaliśmy te metaforyczne słowa powieści próbując odkryć, co może oznaczać bakcyl dżumy we współczesnym świecie. Czy jest to wojna, terroryzm, ogólnie rozumiane zło, czy może coś, co czyha na nas, czego nie znamy, np. wirus, który opanuje świat...
W całej tej niezwykle trudnej sytuacji odnajduję też dobro, które mam dzięki mojej rodzinie. Nie jestem sama, mam z kim rozmawiać, snuć plany, marzyć. Zdajemy sobie sprawę, że tegoroczne wakacyjne zamiary mogą zostać niezrealizowane, ale nie przeszkadza nam to w snuciu planów, co warto byłoby zobaczyć, zwiedzić, dokąd pojechać. Lubimy być ze sobą, rozmawiać, grać w gry planszowe, oglądać filmy. Przymusowy pobyt w domu nie jest więc dla nas utrapieniem, a raczej możliwością spędzenia ze sobą czasu, którego tak często brakuje, gdy życie toczy się normalnym trybem. Musieliśmy zrezygnować tylko z towarzyskich spotkań, "osiemnastkowej " imprezy syna, ale to sprawy, które nie są w tej chwili najważniejsze.
Już teraz czekam nie tylko na wiosnę, ale i na unormowanie sytuacji. Patrzę w okno i w telewizor, śledzę zmiany w przyrodzie i na świecie, marzę o tym, by nikogo z mojej rodziny, przyjaciół, kolegów, uczniów nie zabrakło, gdy epidemia wygaśnie...
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze