Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 22 maja 2025 06:09
Reklama

Jak Janek Szczerbaty wygrał wczasy na Florydzie

Jak Janek Szczerbaty wygrał wczasy na Florydzie

Urodził się na trasie. Między Małym Leźnem a Przeradzem Wielkim. Mówi, że mógłby urodzić się w Poliku, ale pogotowie nie dojechało do tej wsi. Tak więc  Leokadia, matka Janka Szczerbatego, urodziła Janka po drodze. Wyszło jak wyszło.

Janek Szczerbaty zaczął więc życie w trasie. A wpływu na kierunek jazdy nie miał żadnego. Bo niby jak? Wpływ miała naturalnie Leokadia Szczerbata, która Janka urodziła jako panna. Mając szlaban na powrót z małym dzieckiem do domu, postanowiła Janka zostawić w szpitalu w mieście powiatowym, przeciętym torami kolejowymi, gdzie trafiła po połogu.

Janek został zmuszony

do poznawania świata w różnych wymiarach. Trafiła się dobrotliwa opiekunka, pielęgniarka. Bezdzietna Weronika, po czterdziestce, młoda wdowa po pijaku. Wzięła Janka z litości. W ten sposób Janek Szczerbaty zamieszkał znów, gdzieś w trasie, między Polikiem a Suchym Gruntem. Po roku przesiadka. Weronika miała dość pieluch, tyłka wycierania i oddała dzieciaka do rodziny zastępczej. Przezimował tam dość długo, a jako gimnazjalista zamieszkał w internacie. W innym internacie, doroślejszym, zamieszkał już jako uczeń zawodówki. Z warsztatów szkolnych wyniósł papiery tokarza precyzyjnego i klucz francuski z nowego kompletu.  Uznał, że mu się coś wyjątkowego należy. Z doroślejszego internatu – po szkole – miał już tylko jedną przesiadkę, na samolot. Wylądował na podlondyńskim Stansted, gdzie przejęli go kumple z czasów gimnazjalnych, którym podobała się – i podoba - monarchia, Elżbieta II w szczególności, chociaż z wiedzą o historii wyspiarskiego kraju i United Kingdom mają kłopot. United kojarzą najczęściej z Manchesterem.

Pojechał Janek, popracował w nie swoim fachu i wrócił. Po latach, niedokładnie rzecz ujmując. Z portfelem nie do pogardzenia, ale bez przesady.  Pił rzadko, a więc forsy nie przepił, nie przemielił na zioło, choć trawki posmakował. –  Na dupy też nie wydawałem, bo nie musiałem. To one o mnie zabiegały. I tak jest do dziś – określa swoją pozycję w szyku, czyli w społeczeństwie. – Lubię sytuacje bez zobowiązań! Właśnie takie! Może za jakiś czas, jak zleniwieję? – zastanawia się, dając szansę dziewczynom, no, właściwie paniom zbliżającym się do trzydziestki, krążącym w pobliżu, bo miasteczko niewielkie.

Za miasteczkiem,
we wsi większej, kupił starą szkołę, czerwona cegła pamiętająca pruskie czasy, cztery sale na parterze, piętro do zagospodarowania. Widok na jezioro. Przystosowanie tego budynku do życia nie zabiera mu wiele czasu. Systematycznie odnawia, komponuje, bo ma przestrzenną wrażliwość. Kuchnia i łazienka na początek, w kuchni łóżko polowe, potem wersalka. Okazyjne umeblowanie ściągnięte z Niemiec, z ulicy.  Parający się niemieckimi wystawkami znajomy, właściciel dwojga paszportów, co jakiś czas dowozi. Nie musi więc Janek Szczerbaty nawet kroku zrobić, żeby cały zachodni świat – jak powiada – mieć w  swoich rękach. Meble korzystnie wyglądające, do tego w pakiecie zestaw urządzeń: pralka automatyczna bosch, kuchenka na butlę gazową, lodówka zanussi, telewizor, wieże z radiem, komputer stacjonarny i laptop. Niewielkie pieniądze za wszystko. Oczywiście vw na jazdę tu i tam, po mieście, koniecznie combi, żeby klamoty mieć pod ręką. Z kluczem francuskim, starym, kultowym narzędziem, pod ręką.

Janka Szczerbatego w miasteczku i okolicy trudno nie znać, skoro rozdaje wizytówki na prawo i lewo, sygnalizujące działalność gospodarczą, a fachowości jego jeszcze nikt nie kwestionował. Jest Janek Szczerbaty
mistrzem od pralek

Wie o automatach wszystko, bo w Anglii postanowił pójść w wąską specjalizację. Nie, żeby wszystko i o każdej porze – lodówki, zmywarki, odkurzacze, kuchenki gazowe, klimatyzacje – żeby rozmieniać się na drobne, że niby złota rączka. Pralka automatyczna siada, albo wydaje się właścicielce, że siada, to on bierze taką robotę. Telefon i jest na miejscu. Wie, że one, te gospodynie, nic nie wiedzą o automacie, więc tłumaczy, bo lubi tłumaczyć, żeby zobaczyć zdziwienie malujące się na twarzy. To zdziwienie i zaskoczenie czasami przechodzi w sympatię i zaufanie.  Albo i jeszcze dalej. - To się ogólnie dobrze bilansuje, szczegółów nie będę zdradzał, ani kobiecych wdzięków... - wiedzie swoją opowieść. - Zgoda co do tego, że jest mi dobrze. W końcu... robię w usługach.

Szczegóły w bębnie znalezione

- Dlaczego pralka się psuje, albo inaczej, dlaczego jestem wołany do pralki? Otóż wołany jestem dlatego, ponieważ – tu podaję przykłady wyjątkowe – pewna paniusia wrzuciła do prania cztery sukienki wraz z drucianymi i drewnianymi wieszakami. Jak mi powiedziała, wyciągnęła z szafy i wrzuciła, robiąc wszystko jak należy. Zmieściło się. Jej zdaniem. Proszek, płyn, ustawienie, włączenie. I jazda! Przyjeżdżam ja i co widzę? Pogięte druty, zniszczony bęben. Pytam, dlaczego tak, a ona, że tak jej było poręczniej. Wyprało się w komplecie.

- Kolejny numer, biustonosze. Nie znam się na tym, ale musiały być to jakieś stare rekwizyty. Były z drutami i znowu hamowanie bębna, poprzedzone stukaniem, rytmicznym najazdem na awarię. I znów druciarnia. Mimo to jestem bardzo spokojny. Staram się zawsze jakoś usprawiedliwiać kobiecą nieporadność. Kobiecą, bo faceci raczej nie piorą, nie potrafią włączyć pralki. A jeśli już wolą skarpetki wyprać w misce albo wiadrze. Mydełkiem toaletowym

- Pieniądze? Nie są czymś nadzwyczajnym, natomiast w pralce stanowią część historii naszego życia. Pieniądze w dżinsach, w kieszeni koszuli nie są niczym nadzwyczajnym. W dżinsach znalazłem, do tej pory, kilka tysięcy złotych, w banknotach i drobnymi. Niektóre dżinsy były babskie. Przyznały się. Wyprane pieniądze, tak się składa, nie tracą na wartości, przynajmniej te, które znalazłem podczas interwencji. Po prostu banknoty nie sprały się, a bilon wiadomo...

Wizytówka zdradza

wiele, niestety. Z tym liczyć się musi każdy, pracujący nie tylko w usługach. Dostaje się, praktycznie, w obce ręce. A tam jest podstawowa informacja, czyli numer telefonu, nazwisko i imię też. Nazwa firmy. Rodzaj działalności. W ten sposób Janek Szczerbaty znalazł się na dziwnej liście.

- Dzwonią do mnie z rożnych firm prezenterskich. Najczęściej oferują gary, bardzo tanio. Kołdry z wełny szwajcarskiej, pościelowe dodatki, agede w rozmaitych konfiguracjach, innymi słowy: amerykańskie aparata do czyszczenia krawata goli, pier...li, zęby wyrywa. Najpierw mnie to wnerwiało. Wrzeszczałem do telefonu, wysyłałem na drzewo i temu podobne zachęty. Teraz uznałem, że niech sobie gadają. Nawet udaję zainteresowanie kiedy dzwonią. Do tej pory „wygrałem” już wiele rzeczy, bo, jak wiadomo, każdy telefon w wiadomej sprawie rozpoczyna się od słów: gratuluję, wygrał pan ekspres do kawy marki..., wygrał pan kołdrę zimową, komplet pościelowy, zestaw garnków firmy.... W ostatnim czasie doszła jeszcze jedna wygrana, wczasy na Florydzie.

Wszystkie wygrane przyjmuję z zachwytem po czym – zanim z tamtej strony usłyszę zapewnienie, że po przyjściu na spotkanie... - informuję rozmówcę, że przekazuję moją nagrodę na rzecz biednego człowieka z Torunia, dla twórcy wyższej szkoły gotowania na gazie. Sporo tych nagród ode mnie już poszło na tym kierunku, o ich losach nic nie wiem. Biedni, w tej swojej biedzie, bywają szczęśliwi.

- Natomiast wczasów na Florydzie nie odpuściłem. Trafiła mi się ta pozycja, praca zbiorowa wydana przez wydawnictwo  – tu nie będę reklamował – pod tytułem „Wczasy na Florydzie”, przewodnik turystyczny. Mam, rzuciłem okiem. Może kiedyś się przyda.

Ostatnie wieści z życia i pracy Janka Szczerbatego są następujące: szkołę dawną zwaną domem zmodernizował, ma na oku stały związek, jest piękna, ma na imię Zyta, ma autentyczne rude włosy (wszędzie takie same, posprawdzał), na Florydę się nie wybiera, zamówień ma od groma, cały czas w trasie. Ze znalezisk w bębnie wirującym warty wspomnienia jest paszport, przyklejony w tylnej kieszeni dżinsów, należący – kto by się spodziewał – do pewnej roztargnionej pani. Do tego kilkanaście euro.

Bogumił Drogorób
Fot. Natalia Żbikowska


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: LupusTreść komentarza: Narazie zabawa. Oglądaliśmy rzuty. Grzmi tylko oszczepniczka małolatka U-14. Za rok prawda o potędze wyjdzie albo nie. Kto wejdzie na bieżnię, ten jest lekkoatletą, a ten kto z nimi jest na bieżni jest trener z nazwy. Data dodania komentarza: 16.05.2023, 20:44Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Sukcesy brodnickich biegaczyAutor komentarza: KuracjuszkaTreść komentarza: Ale NUMER opisał super Redaktor Bogumił! A tak naprawdę - to z czekaniem do sanatorium - to też numer i to w kolejce długiej! A tyle dajemy na NFZ, by zdrowym być i marzyć, by mieć wciąż te dzieścia lat.. kuracjuszka, ale jeszcze bez numeru.....Data dodania komentarza: 11.05.2023, 20:13Źródło komentarza: Sanatoryjny numer 4457Autor komentarza: joko Treść komentarza: Niech się wasz trener nie chwali . Słyszałem ze dawniej jemu wszystkie plany przysyłał i był na obozach jakiś trener z Iławy. Dlatego w mukli miał nawet mistrzów Polski na 400m i w sztafetach. Teraz leci na jego planach, ale wyników medalowych to oni od 6 lat nie mają, bo z tego trenera zrezygnował. Mukla ma nawet dobry do LA stadion a lepiej żeby miała dobrego trenera do medali. Chyba że wpadnie mu jakiś zawodnik co był już mistrzem Polski, to może zrobi z niego mistrza województwa. Data dodania komentarza: 9.04.2023, 09:00Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: lolek Treść komentarza: Mierne ta wyniki latem mieliścieData dodania komentarza: 8.04.2023, 20:30Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: WiKTreść komentarza: Życzę powodzenia i zachwyconych gości. Oczywiście ciekawa jestem jak kaczka się udała?Data dodania komentarza: 7.04.2023, 23:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kasząAutor komentarza: CzesiaTreść komentarza: Super Wiesiu! Takie danie po nowemu zrobię na te Święta, bo do tej pory głównym dodatkiem był ogrom jabłek... Dzięki za przepis.. Dam znać, jak smakowała gościom... pozdrawiam już z apetytem! CzesiaData dodania komentarza: 7.04.2023, 17:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kaszą
Reklama
Reklama