W ciągu ostatnich miesięcy jak Polska długa i szeroka toczą się dyskusje wokół problemów nurtujących obywateli. Tematy są wciąż te same. Chaos z węglem i gazem, a raczej z ich brakiem, koszmarnie drogi prąd i ogrzewanie. Nadchodzi era ciemnych ulic oraz zimnych kaloryferów w domach, szkołach i szpitalach. Będzie upadał biznes. A to dzieje się przy ogromnych zyskach w energetycznych spółkach państwowych i przy upiornym strachu Polaków przed nadchodącą zimą.
Większość twierdzi, że zima obnaży chaotyczne działania władzy i to nie tylko w sferze energii i ciepła. Także opieka zdrowotna, ledwo dyszy. Zamyka się w miastach różnej wielkości kolejne oddziały szpitalne. W większości te problemy spowodowane są nie tylko brakiem funduszy, ale przede wszystkim personelu. W tym kontekście coraz większe obawy budzą liczne zachorowania i zgony spowodowane Covid 19. Ta sytuacja wymaga natychmiastowej interwencji rządu. Niestety to nie koniec problemów. Na ostre starcie z władzą wybiera się, wspierana przez wielu rolników Agrounia. Nauczyciele, niezadowoleni z płac, też zapowiadają strajki. Pod ciężarem kosztów klękają obywatele, przedsiębiorcy i samorządy. Gdzie nie spojrzeć tam kłopoty.
Ale władza tego nie widzi
Węgla podobno będzie pod dostatkiem, tyle tylko, że bardzo słabej jakości i dopiero w kwietniu. Czyli tak na dobrą sprawę na koniec sezonu grzewczego. Lecz góra jak mantrę powtarza, że świetnie sobie radzi, a jeśli są jakieś problemy, to z winy Tuska i opozycji. Ostatnio prezes wymyślił, że "Opozycja w samorządach chce sfałszować wybory, musimy zmienić sposób liczenia głosów". "Wybory organizują samorządy. A kto ma najwięcej? No, oni, niestety, zwłaszcza w większych miastach" - martwił się publicznie, pan Jaro. Chyba ma w tym jakiś chytry plan? Pewnie, że tak. Chodzi o powód dla którego w trakcie kadencji, chcą zmienić ordynację wyborczą. Prezes boi się przegranej dlatego absurdalnie oskarża PO żeby zacząć grzebać w prawie wyborczym. Czyli łapać złodzieja.
Elektorat wciąż ślepy i głuchy
na zgubną robotę władzy. Większość z nich urządza się na prywatnym folwarku pn. Polska i usłużnie czeka aż skapną ochłapy z pańskiego stołu. Zajęci sobą nie myślą o skutkach chaosu w kraju i w Europie. Nie zastanawiają się nad rezultatem bratania się z Orbanem, Giorgią Meloni, czy Salvinim - przeciwnikami silnej Unii.
A „pany”- no cóż, żyją na bogato. Jeżdżą po kraju, coś obiecają, coś nałgają na Tuska i Unię, coś otworzą, gdzieś zatańczą, a gdzieś wręczą kartonik z magiczną liczbą. Bywa też, że przypną jakiś order - ale tylko swoim.
Jednak wszedł
Jeśli o orderach mowa, to ostatnio zaciekawiła mnie transmisja z ceremonii wręczenia Orderu Orła Białego. To nasze, w sensie polskie, najstarsze, ustanowione przed wiekami przez króla Augusta II Mocnego i najwyższe odznaczenie państwowe Rzeczypospolitej. Nadaje się go za znamienite zasługi cywilne i wojskowe najwybitniejszym Polakom oraz najwyższym rangą przedstawicielom państw obcych.
Gdy oglądałam ten spektakl, nie mogłam się nadziwić dlaczego? Dlaczego, właśnie jemu Andrzej Duda wręczył ten Order. Jakie zasługi? Jaki wybitny z niego człowiek? Dlaczego właśnie teraz po emisji reportażu, który w wielu środowiskach wywołał ogromne fale krytyki pod adresem podkomisji, której przewodniczył. Może on i ma jakieś zasługi. Ale komu one służą, zadawałam retoryczne pytanie. I wtedy przyszło mi na myśl „Wesele”, Wyspiańskiego i fragment rozmowy Czepca z poetą, a dokładnie ten cytat: „Ptak ptakowi nie jednaki człek człekowi nie dorówna dusa dusy zajrzy w oczy nie polezie orzeł w gówna”. Jakże mylił się Wyspiański.
Autor „Wesela”, mimo wielu talentów nie przewidział tego, że w latach dwudziestych dwudziestego pierwszego wieku tak bardzo stracą na wartości i zmienią się znaczenia słów: prawda, honor, zasługi, wybitny…
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze