Odludzie tam tak poukładane przez Pana Boga, że las mieszany wchodzi na bukowy, a przedłużeniem bukowego jest sosnowy, na marginesach brzóski. Znajomy, niejaki P., ma tam swoje miejsce na ziemi. Dom na odludziu. Po pradziadku, dziadku, ojcu i teraz on. Tylko on sam i ten las.
Owszem, było gwarno i jeszcze też bywa, ale żona poszła mieszkać do dzieci w mieście, przyjedzie czasami z wnuczkami, albo on do nich, zobaczyć świat z innego poziomu, miastowego. Tak się zdarza raz na jakiś czas. Na razie jest tak, że ja jestem u niego, niejakiego P.. W drewnianym domu, w drewnianym domostwie, bez drewnianego płotu, no bo po co...
Für Deutschland, słyszę z telewizora.
Niejaki P. za chwilę mi powie dlaczego mnie zaprosił. Zgaduję, że na naleweczkę. Owszem, też, ale... Więc może na paliwo rakietowe, gdzie przyzwoitość nakazuje uzyskać procent wyrażający się cyfrą, przynajmniej 65. Wprawdzie niejaki P. ma to wszystko w głowie, ale kontroluje siłę owego paliwa tzw. spławikiem, pływającym laboratorium szklanym w kształcie termometru na rtęć. Owszem, też, ale...
Für Deutschland, leci z telewizora.
- Wyłącz go – mówię do niejakiego P., ale on rękoma protestuje, objaśnia, wyjaśnia, dowodzi, wnioskuje, przygotowuje grunt pod dłuższą wypowiedź.
- Nic z tego – mówi kategorycznie spoglądając mi w oczy. - To jest właśnie temat, dla którego cię zaprosiłem. Dziś będziesz cały dzień siedział tu, przyspawany do tego fotela – wyjaśnia swój pomysł i moją rolę w nim. - Będziesz siedział i słuchał...
Für Deutschland, wypadło z telewizora.
- ...będziesz słuchał i liczył aż do nocy. Możesz zapisywać, komentować, wnerwiać się, płakać, śmiać, ale masz słuchać i oglądać.
Für Deutschland, znów zadudniło.
- Żeby była jasność sprawy; pytań w tym temacie nie ma. A jeśli się pojawiają, już teraz odpowiadam uprzedzająco. Mam tylko ten program i żadnego innego. Telewizor jest względnie nowy, ma może siedem/osiem lat, ale dobrze ciągnie. Czasami wpadnie jakiś sport, jakaś piłka nożna, ale już nie Tour de France...Tak że przeżyj to sam, że się tak wyrażę, no, razem ze mną. Zobaczysz wtedy jak to jest, jak to ja mam na co dzień...
Für Deutschland, jak czkawka
- Masz na co dzień, bo taki twój wybór. Masz to na własne życzenie. Udajesz chyba, że ci źle, a przecież wystarczy wyłączyć. Pstryk z pilota i nie ma... W końcu jesteś u siebie, wszystko ci wolno...
Für Deutschland, zawirowało
- To jest, jak się domyślam, program dla Polaków, czy dla mniejszości niemieckiej? - próbuję wprowadzić nieco ironii, żeby nie powiedzieć cynizmu.
- O, widzisz! Już zgłupiałeś – ucieszył się niejaki P.
Do północy pozostały jeszcze dwie godziny. Niejaki P. trzymał mnie krótko, tylko na krakersach i herbacie. Wreszcie tuż przed północą zmiana dekoracji. Wjechały dwa kieliszki. Zaczęliśmy delikatnie, od nalewki. Po bożemu, jak powiedział niejaki P.
Für Deutschland, zadudniło z ekranu.
Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze