Lubią podróżować, o czym świadczą relacje, a także fotoreportaże z ich wędrówek po kraju, okolicach bliskich i odległych. Dokładnie każde to wędrowania członkiń brodnickiego stowarzyszenia „Od Nowa”, organizacji zrzeszającej osoby dotknięte chorobą onkologiczną, opisywała kronikarka Czesława Szymaniak-Schuetz.
Od pewnego czasu wykorzystują także naszą stronę internetową, która w sposób szybki informuje zainteresowanych, co jest dodatkowym walorem tego medium. Kronika, owszem, pozostanie dla stowarzyszenia ważnym dokumentem, pejzażem ich dokonań i trosk – przede wszystkim w walce o zdrowie, a także dobry humor.
Tym razem na ich szlaku pojawiły się miejscowości nie tak odległe, a przecież bliskie sercu. W tej wędrówce, którą wyznaczyły sobie na 26 sierpnia – w dzień mocno upalny – odwiedziły Szafarnię, Obory, na końcu Osadę Karbówko.
Szafarnię kojarzymy z Fryderykiem Chopinem, jego muzyką fortepianową, jego wakacjami, chłopięcymi przeżyciami. Szafarnia to tylko fragment życiorysu wielkiego kompozytora, ale jakże znaczący. Mimo to więcej miejsca i uwagi w publicystyce historycznej poświęca się Żelazowej Woli, a nie Szafarni. Dlaczego? Fakty są nie do podważenia – przyszły kompozytor jedynie urodził się w Żelazowej Woli, gdzie jego ojciec pracował jako guwerner dzieci Kacpra i Ludwiki Skarbków. Mieszkał tam zaledwie kilka miesięcy, bowiem jeszcze jesienią 1810 roku (urodził się w lutym), ojciec Mikołaj wraz z całą rodziną przeprowadził się do Warszawy, gdzie otrzymał propozycję pracy.
Natomiast Szafarnia była dla Fryderyka miejscem chłopięcych uniesień podczas kilkumiesięcznych wakacji, gdzie przebywał u rodziny Juliusza Dziewanowskiego, właściciela wsi Szfarnia i folwarku. To właśnie jego syn, Dominik Dziewanowski, był kolegą szkolnym Fryderyka w warszawskim liceum. Obaj młodzieńcy bardzo się przyjaźnili. Co istotne dla rozwoju twórczości Fryderyka – w Szafarnii Chopin ćwiczył i komponował. Tam powstała muzyka, która zafascynowała świat.
Jak pisze Jolanta Głodowska, krajoznawczyni: „... Ćwiczył na fortepianie m. in. „Koncert” Kalkbrennera. W jednym z listów prosił ojca o przywiezienie „Wariacji na temat pieśni Moore’a” na cztery ręce Riesa. Muzykował też u sąsiadów gospadarzy – m.in. u państwa Piwnickich w Gulbinach, Wybranieckich w Sokołowie, u Antoniego Borzewskiego w Ugoszczu. Podczas spacerów słuchał pieśni ludowych i muzyki wiejskich grajków, poznawał miejscowe obrzędy.
W 1824 r przebywał w Szafarni przez dwa miesiące. Rok później znów tu przyjechał. Wtedy już polował na bażanty i zające. Nadal chętnie słuchał ludowych melodii i zapisywał ich teksty. Zdarzało się, że sam chwytał basetlę i towarzyszył wiejskim muzykantom. Grywał też na organach w kościele parafialnym w Płonnem i w Oborach. Zdaniem muzykologów, po pobytach w Szafarni młody Chopin zmienił sposób postrzegania rytmu w muzyce. Zaczął komponować mazurki inspirowane rodzimymi tańcami. Istnieją przypuszczenia, że to w Szafarni powstała pierwsza wersja Mazurka a-moll op. 17, nr 4...”
Panie miały okazję poznać te niezwykle znaczące epizody z życia naszego narodowego kompozytora, a także wysłuchać koncertu fortepianowego, co więcej zaśpiewały cudowną pieśń do muzyki Fryderyka „Gdybym ja była słoneczkiem na niebie”. Fantastyczne przeżycie!
I dalej we trasę, także tam gdzie Chopin przebywał, grając swą muzykę w świątyni w Oborach. Obory to przede wszystkim klaszor karmelitów z XVII w. z bogatą historią wsi o metryce średniowiecznej. W dobie rozbiorów znalazła się pod zaborem rosyjskim. Natomiast świątynia i parafia, od zarania należały do diecezji płockiej. To w latach 90. XVII wieku biskup Ludwik Tolibowski, sufragan płocki, dokonał konsekracji kościoła pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny. Dziś jest w nim Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej. Ciekawą przestrzeń krajobrazową – wzgórza, jeziora – wykorzystano m.in. do stworzenia Drogi Krzyżowej, którą pielgrzymi podążąją, modląc się w różnych intencjach. Tym Chrystusowym szlakiem brodniczanki też poszły.
Na zakończenie autobusowej podróży trafiły do Osady Karbówko. To bardzo ciekawe miejsce na Ziemi Dobrzyńskiej, z dala od głównych szlaków, nad Drwęcą, przepięknie meandrującą. Karbówko to z kolei miejsce na odpoczynek, rekreację, rozrywkę. Można tam udać się do karczmy, usiąść przy kuflu piwa, albo udać się na basen, odwiedzić starą strażnicę, albo zapisać się na kurs jazdy konnej, przyjechać rodzinnie czy też na warsztaty twórcze, popływać kajakiem, albo skorzystać ze sztucznego stoku narciarskiego. Panie skoncentrowały się na podziwianiu przyrody, krajobrazów, odwiedzając także miejscowe zoo...
W ten sposób po raz kolejny jednodniowy wypad w bliskie okolice można było uznać za niezwykle udany.
(bd)
Napisz komentarz
Komentarze