Był taki czas, podczas minionych świąt Bożego Narodzenia, że mroźna i śnieżna zima dawała radość tęskniącym za śniegiem. Przede wszystkim dzieciakom. Wystarczyła niewielka górka.
Zmiany klimatyczne już tylko w ostatnich latach spowodowały wyjątkowo nieoczekiwane zwroty akcji w pogodzie traktowanej bardzo tradycyjnie. No bo jak zima, to musi być i śnieg, i mróz. I sanki, i bałwany i wszelkie inne zimowe atrakcje. Bywało jednakże i tak, dzięki karkołomnym układom pogodowym, że Boże Narodzenie przypominało bardzej Wielkanoc i na odwrót – w święta wielkanocne padał śnieg, nawet gdy przypadały w kwietniu.
Czy dziś wszystko wróciło do normy? Trudno być optymistą spoglądając przez okno na szarość świata, zasmucone gałęzie drzewek owocowych, żywopłot strzelający jak szczotka ryżowa gołymi pędami, na rudego kota błąkającego się w trawach, wybudzonych nieco z zimowego snu, przyciśniętych ciężkim śniegiem.
Ale, ale...!!! Mamy dopiero zaledwie połowę stycznia, więc saneczek nie odstawiałbym w ciemny kąt, łopaty do odśnieżania zostawił w widocznym miejscu, raczej obserwował co pokazuje zaokienny termometr, czy sikorki szukają swojej przydziałowej słoninki?
Oczywiście – to bardzo fragmentaryczne ujęcie zimowego obrazu. Miłe i sympatyczne w oglądzie. Co innego zima z pługami śnieżnymi, ślizgawicą, piaskarkami, ciągnikami wspomagającymi wszystkie inne maszyny i urządzenia, ludźmi w czpkach uszatkach, pracujących przy ich obsłudze. Cóż, każdy obraz ma swoją cenę, swoje uroki i niepokoje.
Tekst i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze