24 września otrzymałem SMS takiej treści: Witaj Bogusiu! Od ponad dwóch tygodni przebywam w Anglii. Spełniam się jako dziadek dwóch cudownych wnuczek(...) Trzymaj się i do zobaczenia – Wojtek
11 października nowa wiadomość. Londyńska ulica, przejście dla pieszych. Dla mało zorientowanych nic szczególnego. Pasy, zebra. I tyle. Ale nie dla Wojtka Kupczyka. Pisze tak: Kolejne marzenie spełnione, bo dzisiaj przeszedłem się po najsłynniejszej zebrze na świecie. Oddając hołd The Beatles na Abbey Road byłem ubrany w koszulkę i czapeczkę The Bay City Rollers. Pozdrawiam serdecznie.
To ostatnie słowa przekazane do mnie. 14 października telefon od od jednego z mistrzów brodnickich pól golfowych na Kominach: nie żyje Wojtek Kupczyk, nasz wspólny znajomy, zmarł w Londynie.
Na kolorowych, jesiennych liściach drzew pojawiają się łzy. Nadszedł czas deszczów, smutku, porannych mgieł, przesłaniających obraz świata. Jesień tak właśnie potrafi, czasami brutalnie, wkraczać w nasze życie.
Wojtek miał obsesję wędrowania. Spełniał marzenia jedne za drugim, oglądając świat sportu na różnych kontynentach, na różnych imprezach, olimpiadach, mistrzostwach świata, Europy, a także na stadionach bez trybun, gdzie na nierównych boiskach przewracali się futboliści grający w klasie A i niższych ligach. Dużo by opowiadać o sportowych pasjach, fantazjach, marzeniach Wojtka Kupczyka.
Wymyślił wędrowanie, z kijkami nordic walking, trasą szkół w regionie – był w końcu nauczycielem. Gdzie teraz samotnie powędruje? Gdzie go nogi poniosą??? Żegnaj przyjacielu.
Bogumił Drogorób
Fot. Archiwum rodzinne
Napisz komentarz
Komentarze