Kilka dni temu przejeżdżałam drogą między Toruniem a Bydgoszczą. Znam tę trasę i zawsze jadąc tamtędy podziwiałam przepastne lasy ciągnące się po obu stronach szosy.
Zachwycały dorodne sosny i puszysty mech, po którym chodziło się jak po miękkim dywanie. Niestety na sporym odcinku drogi drzewa zostały tylko w pasie przydrożnym. Za nimi pustka, sterczące gdzieniegdzie kikuty pni krótko przyciętych sosen i sterty jeszcze nie uprzątniętych gałęzi. Patrzę na ten ogołocony krajobraz i ogarnia mnie żal i wściekłość. Takie widoki nie są odosobnione. Ogromne połacie wyciętych lasów spotykam także na Pojezierzu Brodnickim i na innych terenach całej Polski. Trudno zrozumieć, dlaczego wycinki prowadzi się na tak wielką skalę?
Przypomniały mi się hasła głoszone ładnych parę lat temu. - Nikomu nie powinno przysługiwać prawo do wszczynania działań prowadzących do niszczenia państwowego dobra narodowego. Nie pozwólmy więc zniszczyć naszego dziedzictwa jakim są Polskie Lasy Państwowe, pod koniec 2010 roku głosił Jan Szyszko. Członkowie i sympatycy PiS wzięli się wówczas ostro do roboty. W kościołach i na dziedzińcach, zbierali podpisy w obronie lasów, którym nawiasem mówiąc wówczas nic nie groziło.
Ten sam Jan Szyszko kilka lat później, gdy władzę w Polsce objął PiS, a on został ministrem środowiska, pierwszy na tak wielką skalę rozpoczął wycinkę lasów. Piły topory i harwestery wysłał do Puszczy Białowieskiej, nie patrząc na to, że to jedyny w Polsce obiekt przyrodniczy wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Tak międzynarodowa organizacja doceniła wyjątkową, uniwersalną z punktu widzenia ochrony, nauki i piękna natury, wartość naturalnego lasu i zarazem naszego dziedzictwa narodowego. Dla Szyszko i jego mocodawców nie stanowiło to żadnej przeszkody przed niszczycielskim działaniem. Dopiero TSUE, który podjął decyzję o natychmiastowym wstrzymaniu wycinki zatrzymał ten horror. Niestety los Puszczy Białowieskiej podzieliły inne, także wyjątkowo cenne dla nas puszcze i lasy. Od kilku lat zauważa się ciągły wzrost wycinanych lasów, dlatego o ich ogromnych wartościach dla człowieka i całego ekosystemu wciąż trzeba przekonywać decydentów i jak tylko się da wpływać na zahamowanie tego procederu.
W pewnym momencie
na skraju lasu zauważyłam grupkę osób nad czymś pochyloną. Wrodzona ciekawość kazała mi się zatrzymać i zapytać co się dzieje?
- Dokumentujemy wycinkę. Jesteśmy grupą aktywistów ekologów. Martwimy się. Z ustaleń naukowców pod auspicjami Komisji Europejskiej wynika, że w Polsce powierzchnia średniorocznej wycinki wzrosła aż o 58 proc. W całej Europie dramatycznie kurczy się powierzchnia lasów. Największy nasz niepokój budzi fakt, że spośród krajów europejskich w rankingu intensywności wycinki lasów przoduje Polska. W kilku innych nadbałtyckich krajach tempo wycinania drzew w ciągu ostatnich lat także alarmująco wzrosło. Stąd tak duże zainteresowanie unijnych instytucji problematyką znikających lasów.
Zdaniem Brukseli
Polska ma coraz większy kłopot z przestrzeganiem unijnych dyrektyw, które ustanawiają Naturę 2000 – ogólnounijną sieć obszarów chronionych, mającą na celu ochronę siedlisk różnorodnych gatunków flory i fauny. Zgodnie z tymi normami plany urządzenia lasu – które regulują działania takie jak np. wyrąb – przed wydaniem zezwolenia muszą być poddane ocenie ich skutków dla Natura 2000. Niestety nie mamy dostępu do takich opracowań - mówią ekolodzy. Natomiast jest jeszcze jeden problem, wyłączenie w 2016 r. gospodarki leśnej z obowiązków wynikających z dyrektyw ptasiej i siedliskowej. Możliwe dzięki temu np. masowe wycinki w lasach w sezonie lęgowym ptaków naruszają unijne prawo. KE uważa, że „polskie prawo nie zapewnia dostępu do wymiaru sprawiedliwości w odniesieniu do tych planów” i „społeczeństwo jest tym samym pozbawione skutecznej ochrony sądowej”. Zdaniem Brukseli Polacy nie mogą przed sądami domagać się dla lasów odpowiedniej opieki i ochrony. Niestety takie organizacje jak nasza są w Polsce ignorowane, a działania nieskuteczne. Lasy Państwowe i inni decydenci zwiększoną wycinkę tłumaczą, że na obszarach, gdzie dokonuje się wyrębu drzew następuje wymiana pokoleniowa i lasy same także ulegają regeneracji. Nic w przyrodzie nie żyje wiecznie - mówią leśnicy.
Ekolodzy i naukowcy
zajmujący się tą problematyką są odmiennego zdania i twierdzą, że nie można tak drastycznie zaburzać rytmu przyrody. A obserwowany wzrost wycinki, to tylko jeden z aspektów tych działań. Innym ważnym kłopotem na nowo zalesianych terenach jest ich słaba zdolność do pochłaniania dwutlenku węgla, szczególnie istotna w dobie kryzysu klimatycznego. Powrót do poprzednich poziomów może zająć nowemu drzewostanowi kilka dekad. Do potężnych czynników środowiska geograficznego, które od tysięcy lat rozstrzygały, czy dany krajobraz był zalesiony, czy nie, dołączyła niszczycielska działalność człowieka, który wydatnie zmienił obraz Ziemi, wyniszczając lasy na wielkich obszarach i podporządkowując je swoim celom, jednocześnie działając przeciwko sobie.
Lekarstwo bez recepty
Las, to swoista fabryka, która produkuje dla człowieka życiodajny tlen i nie wystawia nam za to rachunku. Taką konkluzją zakończyło się moje przypadkowe spotkanie na szlaku. Ponieważ nie mogłam dłużej uczestniczyć w tej rozmowie, zostałam obdarowana opracowaniami na temat zachodzących zmian klimatycznych i skutków dla Ziemi. Treści w nich zawarte niby oczywiste: las łagodzi klimat, chroni od wiatru, sprowadza ożywcze deszcze, natomiast ogromne obszary od lat pozbawiane lasu stepowieją. Gleby ulegają przesuszeniu, a w bezleśnej okolicy rośnie deficyt wodny, znikają gatunki wymagające większej wilgotności. Drzewa, korzenie i runo leśne zwłaszcza w górach zatrzymują wodę spływającą po stokach, chroniąc glebę przed erozją, a wodę przed zbyt szybkim spływaniem do morza i powodziami. Wiemy też, że zmiany, które już nastąpiły w środowisku powodują niespotykane dotąd upały, będące często przyczynami pożarów ogromnych połaci lasów. Do tego huragany i tornada, wyniszczające lasy. Drzewa giną także z powodu wyziewów z fabryk, tzw. kwaśnych deszczy oraz najróżniejszych odpadów przemysłowych. Postęp cywilizacji sprawia, że na Ziemi ginie przyroda, nasze naturalne środowisko.
W drodze powrotnej do domu
zastanawiałam się co z wiedzą na temat złego stanu ekosfery zrobimy i dlaczego aktywiści broniący lasów w 2010 roku dziś, gdy one znikają w zawrotnym tempie nie stają w ich obronie? Czyżby umknęło ich uwadze, że nie ma Planety B.
Tekst i fot. Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze