Niedziela, dość ciepły i słoneczny poranek. Pewnie to jeden z ostatnich takich sympatycznych dni, u progu kończącego się już lata. Co można robić w tak dobrze zapowiadającym się dniu, aby w pełni wykorzystać walory pogodowe?
Najlepszy będzie spacer po lesie. Nałykamy się świeżego powietrza, powystawiamy twarze na słońce i poszukamy ostatnich podrygów lata. Tak zrobiliśmy. Z radosnym nastawieniem podjechaliśmy na skraj lasu. Zostawiliśmy samochód. Sprawdziliśmy stan naszych telefonów komórkowych, tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś się zgubił. Byliśmy z wnukami i zaopatrzeni w bidony z wodą ruszyliśmy leśnymi duktami na spotkanie z naturą. Nasza radość niestety nie trwała długo. Przy jednej z leśnych dróg, nawiasem mówiąc nieudostępnionej dla ruchu kołowego, zobaczyliśmy szerokie ślady kół, co najmniej dwóch pojazdów. Pewnie po jakichś terenowcach (???) Ale nie to było najgorsze. Widoczne też były bardzo wyraźne i to w sporych ilościach śmieci, pozostawione w tym miejscu przez urzędujących tu leśnych biesiadników. Wszystko było świeżo porozrzucane.
- Babciu, szkoda, że nie przyjechaliśmy wcześniej, może byśmy ich dorwali. To są potwory, nie ludzie. Ale ja to posprzątam - stwierdził nasz wnuczek, czternastolatek.
Do zbierania śmieci zabraliśmy się wszyscy. Teraz w czasie epidemii wozimy w samochodzie jednorazowe rękawiczki, a i jakieś zapasowe worki też się znalazły. Pracy mieliśmy sporo, bo sterta śmieci pozostawiona w lesie była duża i różnorodna. Puszki i butelki po napojach, opakowania po słodyczach i jogurtach, opakowania po papierosach, no i oczywiście pełno petów, najprawdopodobniej wysypanych z samochodowych popielniczek. Do tego uszkodzone balony z resztami ozonu w środku, no i użyte pampersy. Tak z grubsza przedstawia się lista odpadów pozostawionych w lesie, pewnie przez „miłośników” przyrody. Z lasu wywieźliśmy dwa pełne wory śmieci.
Nie była to leniwa niedziela, ale mimo wszystko czuliśmy się dobrze. Posprzątaliśmy kawałeczek lasu, po kimś, kto zapomniał, że las, to nie jest wysypisko śmieci.
Tekst i fot. Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze